- Jak myślisz chłopaki mają tremę? - zapytała Milagros pomagając mi posprzątać po śniadaniu.
- Nie wiem, dawno z nimi nie rozmawiałam. - powiedziałam smutno opierając się o blat, krzyżując ręce na klatce piersiowej uświadamiając sobie, że z nikim z drużyny nie miałam kontaktu przez dłuższy czas. - Ale wydaje mi się, że nie. - poszliśmy się ubrać.
- Wszystko załatwione. Zdążycie? Tak. Do zobaczenia. - gdy chodziłam po całym domu w poszukiwaniu mojego telefonu usłyszałam jak kobieta rozmawiała przez komórkę. O co tu chodzi. To, że nic nie rozumiałam zaczęło mnie powoli denerwować. Może to mi się coś uroiło, a to zwykłe rozmowy. Ale kobieca intuicja i zdrowy rozsądek mówił mi, że tak nie jest. Byłam bardzo zdenerwowana. Ufałam Cristiano, ale te jego tajne rozmowy doprowadzały mnie do szału.
Gdy Alex i Milagros byli już gotowi, wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na miasto. Czy na zakupy, czy na spacer tego jeszcze nie wiedzieliśmy, ale nie mogliśmy siedzieć w jednym miejscu aż do wieczora.
Na spacerowaniu po uliczkach Madrytu spędziliśmy kilka godzin. Zrobiliśmy sobie kilka bardzo ładnych zdjęć. Gdy Junior zgłodniał postanowiliśmy wrócić do domu. Przed postawieniem obiadu na stół wrócił Ronaldo. Bardzo zmęczony. Przytuliłam go a on zaraz poszedł się wykąpać. Po zjedzeniu posiłku poszedł się położyć. Musiał odpocząć i się nastawić na ten mecz.
Była 17 gdy przyjechała mama Cristiano oraz jego siostry i brat. Przy pysznej kawie bardzo dobrze nam się rozmawiało. W końcu zszedł piłkarz, usiadł obok mnie i objął ramieniem. Poczułam jego wsparcie, ale to jemu było ono potrzebne. Mimo tego, że mówił wszystkim, że jest w porządku i wcale się nie denerwuje, wiedziałam, że jest inaczej.
- Chodź ze mną. - wyszeptał mi do ucha niezauważalnie przez nikogo. - Przepraszamy na chwilę. - powiedział głośniej wstając. Zrobiłam to samo i podążyłam za nimi na górę do naszej sypialni. Zamknął delikatnie drzwi i mocno mnie przytulił. Zdziwiło mnie to zachowanie, ale było bardzo urocze. Spojrzał głęboko w moje oczy tak, że po moich plecach przebiegł dreszcz. - Bardzo mi na tobie zależy. - powiedział bardzo cicho.
- Ojej. Coś się stało? - zapytałam delikatnie wodząc powoli palcami po jego klatce piersiowej. Mimo koszulki czułam nawet najdrobniejszy mięsień. Delikatnie chwycił moją twarz, spojrzał w oczy i namiętnie pocałował. Uwielbiałam gdy był taki. Czuły i kochany.
Cristiano pojechał już na stadion. Mama i jego rodzeństwo tak samo, zabrali również Juniora. My mieliśmy jeszcze chwilę czasu. Każdy zaczął się szykować. Przebrałam się w jeansy, białą koszulę, szarą bluzę i czarne adidasy. Wyprostowałam włosy i pomalowałam się. Gdy czekałam aż Alex i Milagos będą gotowi zadzwoniłam do Pilar. Ona też za chwilę miała wyjeżdżać. Nie mogłam się już doczekać aż zobaczę chłopaków na murawie.
Na stadion wjechaliśmy bez problemu. Z każdym kolejnym krokiem serce zaczynało bić mi coraz bardziej a mecz nawet się jeszcze nie rozpoczął. Spotkaliśmy Pilar i wszyscy razem poszliśmy zająć miejsca. Stadion roił się od białych barw. Zapowiadało się wspaniałe wydarzenie. Siedzieliśmy oczywiście w pierwszym rzędzie niedaleko ławki. Z każdą kolejną minutą przychodziły kolejne dziewczyny, jak i kolejni kibice. Milagros i Alex byli zachwyceni. Pierwsza wizyta na Bernabéu, na dodatek na finale.
Nagle przyszedł Ramos szepcąc coś Pilar na ucho zaa barierki. Gdy na murawę wyszli piłkarze na stadionie było słychać jeden wielki wrzask. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Każdy liczył się z tym, że ten mecz nie będzie łatwy, ale każdy liczył i wierzył w wygraną. Chłopaki byli przygotowani idealnie.
Na początku meczu mieliśmy kilka groźnych sytuacji, ale żadna nie zamieniła się w gola. Posiadanie piłki też było po naszej stronie. Rzadko kiedy ją traciliśmy. Był pomysł, walka i wiara w zwycięstwo. Początek idealny. Na stadionie co jakiś czas rozbrzmiewały dopingi kibiców. Domagali się gola. Z resztą tak samo jak my.
- Jak ty to wytrzymujesz od kilku lat? - zapytałam kobiety stojącej obok mnie. - Zaraz wyskoczy mi serce. - Pilar zaśmiała się
- Spokojnie. Jeszcze jest czas. - powiedziała bardzo spokojnie. Pod koniec drugiej połowy dominację przejęli rywale. Real Madryt przestawił się na całkowitą obronę. Nie mogli nic zrobić do zakończenia połowy. Pierwsze 45 minut minęło bez zbędnych kłótni, fauli i wyzwisk. Chłopaki grali na najwyższym poziomie. Jednak miałam ogromną nadzieję, że wynik już na początku drugiej połowy zmieni się, oczywiście na korzyść Realu Madryt. Minęła 50, 60, 70 minuta a goli brak. Dotychczas spokojna Pilar aż wstała z miejsca. Obie już ledwo mogłyśmy cokolwiek powiedzieć przez zdarte gardło, ale mimo to krzyczałyśmy jak tylko mogłyśmy.
Niespodziewanie rywale szybko weszli na naszą połowę, chłopaki do pewnego momentu cofali się, aby odebrać piłkę, ale zwolnili chcąc złapać ich na spalonym. Udało mi się to, ale nie do końca. Sędzia stwierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nawet nie drgnął chorągiewką. Chłopaki chcieli jeszcze coś zdziałać, ale nie dogonili już idącego prosto na bramkarza napastnika. Cała odpowiedzialność leżała właśnie na nim, ale nic nie mógł zrobić gdy atakowało go trzech rywali. Piłka zawirowała w siatce. Wynik 1:0. Chłopacy wściekli, tak samo jak każdy kibic Realu Madryt. Najbardziej zły był jednak Ramos, widziałam to z kilkunastu metrów. Jego koledzy z zespołu powstrzymywali go aby nie zrobił czegoś głupiego. Ze stadionu poleciały wyzwiska w kierunku sędziego liniowego, oczywiście wynik pozostał niezmieniony.
- Co za kretyn! - krzyknęła Pilar. Była wściekła i zdolna do tego aby wbiec na murawę, żeby powiedzieć sędziemu co o nim myśli i przy okazji wydrapać mu oczy. - Przecież to było widać na kilometr!
- Ej, spokojnie. Wygramy to jeszcze. To nie była wina chłopaków, tylko ślepego sędziego. - uspokajałam brunetkę. Po chwili usiadała na krześle i schowała twarz w dłoniach. Z uwagą jej się przyglądałam. Jak ona wytrzymywała takie emocje przez kilka lat. Siedziała tak dłuższy czas, nagle stanęła obok mnie z uśmiechem na twarzy. Przewróciłam oczami i obie wróciłyśmy do oglądania meczu. W tym czasie Milagros gdzieś poszła. Gdy zapytałam Alexa gdzie, odpowiedział, że do toalety, ale kto wychodzi do łazienki pod koniec spotkania, w którym może najwięcej się zdarzyć. Na szczęście przed fenomenalną akcją Królewskich wróciła na trybuny i mogła na żywo podziwiać pięknego gola Jamesa Rodrígueza. Wszyscy zaczęli krzyczeć a trybuny zrobiły się białe przez flagi i szaliki. Na piłkarza z radości wskoczyli jego koledzy. Z każdego fana zeszło powietrze. Nadal mieliśmy szansę na mistrzostwo.
78, 79, 80, 81 minuta meczu. Chłopaki już trochę ochłonęli, ale zmniejszyli tempo. Z trybun dochodziły krzyki wsparcia i dopingu. Razem z dziewczynami usiadłyśmy, ale za 3 minuty Pilar poderwała się jak oparzona, gdyż Sergio Ramos przyczynił się do wyniku 2:1. Gdy dotarło do niej, że to właśnie jej partner strzelił gola ukucnęła i zaczęła płakać. Zmusiłam ją aby wstała bo wyglądała dość dziwnie. Hiszpan przesłał jej tylko buziaka a ta szeroko się uśmiechnęła. Tuż przed 90 minutą gola dorzucił Cristiano. Już wiedziałam co czuła Pilar. Wspaniałe uczucie, którego nie da się opisać słowami.
Po zakończeniu meczu przez sędziego rozległ się jeden wielki krzyk. Piłkarzy, kibiców, nasz. Wpatrywałam się w cieszących się piłkarzy gdy do barierki podszedł Ramos i Marcelo. Mi, Rubio i Milagros pomogli przejść przez barierkę podając nam dłonie. Pilar od razu pocałowała swojego chłopaka, ale Ramos szepnął jej coś na ucho i za chwilę już stali oddzielnie szczerząc się w moim kierunku. Nie wiem jak to się stało, ale razem z dziewczynami i resztą składu staliśmy na środku boiska. Nigdzie nie mogłam znaleźć Portugalczyka, chciałam mu pogratulować. Kapitana też nigdzie nie było.
- Wygraliśmy! - cieszył się Marcelo. - Jak wam się podobał mecz? - zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Stanowczo za dużo emocji jak dla mnie. - odpowiedziałam przytulając się do Brazylijczyka. Wszyscy czekali na koronacje. Drużyna przeciwna zbierała się aby odebrać nagrody. Nie byli zachwyceni, ale tak już jest. Raz się wygrywa a raz się przegrywa. Nic nie mogłam na to poradzić, ale cieszyłam się, że to my odnieśliśmy wygraną. Chłopaki całkowicie na to zasłużyli. Cały czas rozmawiałam z dziewczynami i piłkarzami czekając na ich kolej i ciesząc się ze zwycięstwa.
- Mia, słoneczko, odwróć się. - nagle przez główny mikrofon usłyszałam głos Sergio. Cały stadion momentalnie ucichł. Serce zaczęło mi bić z niemiłosierną prędkością a po plecach przeszedł dreszcz. Marcelo zdjął rękę z moich barków. Rozejrzałam się po znajomych, ale ich miny nawet nie naprowadziły mnie na to co nadejdzie. Odwróciłam się w kierunku wyjścia z tunelu i zobaczyłam Cristiano. Reszta chłopaków odsunęła się na kilka kroków. A piłkarz stał i z nieśmiałym uśmiechem mi się przyglądał. Zrobił dwa kroki w moim kierunku i ukląkł na prawe kolano pokazując malutkie, czerwone pudełeczko. Zabrakło mi tchu.
- Mia, wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełeczko, w którym był przepiękny pierścionek idealnie trafiający w moje gusta. Z moich oczu popłynęły łzy. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Ile pracy go to kosztowało. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście.
- Tak. - powiedziałam nie za głośnio, ale miałam wrażenie, że każda mała osóbka będąca na stadionie słyszała moje słowo znaczące bardzo wiele. Cristiano wstał wyjmując pierścionek, założył mi go na palec i pocałował. Rozległy się głośne brawa. Ronaldo chwycił mnie i obrócił kilka razy. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Gdy już mnie postawił odwróciłam się do niego plecami i zobaczyłam cały czas bijących brawo najlepszych ludzi na świecie. Cały skład Realu Madryt, płaczącą Pilar i Milagros, resztę dziewczyn a także Sebastiana Vettela i Lewisa Hamiltona z bukietami przepięknych kwiatów. Ze łzami w oczach przytuliłam każdego z osobna. Alex i Sergio cały czas robili zdjęcia. Byłam im tak bardzo wdzięczna. Nikt nigdy tyle dla mnie nie zrobił. Czułam się lepiej niż w niebie. Piłkarze poszli odebrać nagrody a my nadal staliśmy na murawie. Już nie na środku, ale bliżej trybun. W jednym ręku trzymałam cudowne kwiaty zaś drugą obejmowałam Lewisa, za którym bardzo się stęskniłam.
Gdy Sergio podniósł puchar rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzisiaj dzieje. To było jak jeden wielki sen.
Cristiano założył mi na szyję swój medal i ponownie namiętnie pocałował. W dźwięku oklasków wszyscy zeszliśmy do szatni.
- Dziękuję. Jesteście najlepsi. - powiedziałam przez łzy szczęścia i radości. - Bardzo dziękuję. - wszystko ułożyło się w idealną całość. Rozmowy, wyjścia, załatwianie, to wszystko dla mnie. Również moje życie nabrało sensu i znaczenia przez jedną niezwykłą osobę. Teraz może być tylko lepiej. Byłam w niebie.
~~~
Ostatni rozdział mojego pierwszego opowiadanie. Naturalnie, pojawi się jeszcze epilog, ale rozdział to rozdział :)
Ciężko będzie mi się rozstać z tą historią bo pokochałam ją, ale planuję stworzenie innej ;)
Ciężko będzie mi się rozstać z tą historią bo pokochałam ją, ale planuję stworzenie innej ;)
Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, kto jakkolwiek pomógł mi przy tym blogu. Z całego serca dziękuję Oli, dzięki której zaczęłam pisać, a bez której nie byłoby mnie tutaj. Kocham Cię ♥
Dziękuję, za każdy komentarz, za każdą poradę, za każde wyświetlenie. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Mam nadzieję, że czytaliście je z przyjemnością i ciekawością
Wiem, że nie jestem ekspertką i wiem, że można byłoby je napisać o wiele lepiej, ale ja osobiście jestem z siebie dumna. Jestem dumna, że napisałam 30 rozdziałów, że pojawiały się one co tydzień, że wytrwałam i w miarę podołałam.
Jeszcze raz dziękuję
Do zobaczenia :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz