24 marca 2016

Epilog

Od chwili finału na Bernabeu znikły teksty w stylu: "Ronaldo to gej!", "Tylko żel na włosach go obchodzi", "Pedał", "Egoista" itp. Ludzie nabrali do niego szacunku, a ja cieszyłam się, że mogłam mieć w tym malutki udział. Mimo tego, że piłkarz nigdy się tym nie przejmował, wydaje mi się, że jednak cieszy się, że może iść ze mną na takie spotkanie jakim jest np.: Gala Złotej Piłki. To było zupełnie coś innego niż jak towarzyszyła mu pani Dolores. Inaczej postrzegał to Ronaldo, jego znajomi i brukowce. Gdy idzie ze mną, nikt mu nie powie, że wszędzie chodzi z mamusią, która swoją drogą bardzo cieszy się, że jesteśmy razem i zapytana o ślub z ogromnym wzruszeniem się zgodziła. Lubiłam towarzyszyć Crisowi podczas takich wyjść i wcale nie robiłam tego dla sławy i korzyści. Kochałam go, dlatego z nim szłam. Jednak i tak zawsze będę tylko partnerką Cristiano Ronaldo.
Piłkarz często powtarzał, że zmieniłam jego życie, ale on na pewno bardziej zmienił mojego.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co wszyscy dla mnie zrobili. Zorganizowanie zaręczyn na środku Santiago Bernabeu było bardzo wymagające, ale udało im się coś tak wyjątkowego zrobić właśnie dla mnie i Cristiano. Jednak z samym ślubem nie spieszymy się, ale wiem, że będzie to cudowna chwila.
Lewis, Sebastian, Alex i Milagros często do nas przyjeżdżają. Wpadają przynajmniej raz w miesiącu na dwa dni. Czasami przyjeżdża również synek pary, który za każdym razem był coraz większy a zarazem coraz słodszy. Zazdrościłam im takiego małego szkraba, a syn Ronaldo cieszył się, że może pobawić się z kimś w swoim pokoju. Bardzo dobrze się dogadywali, mimo tego, że Mały Sebastian rósł na młodego kierowcę w tatę i wujka a Junior na piłkarza zgodnie z genami. Uwielbiali się razem bawić.
Jednak, kto wie, może za jakiś czas razem z Ronaldo pomyślimy o nowym członku rodziny. Bardzo bym tego chciała. Tak samo jak tego aby spędzić z nimi resztę życia.
~~~
No i co kochani, mamy koniec. Wszystko skończyło się dobrze i szczęśliwie.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję ♥
Do zobaczenia

18 marca 2016

Rozdział 30

Wszyscy obudzili się gdy Cristiano szykował się do wyjścia na trening. Pożegnałam się z nim pocałunkiem po czym leniwie usiadłam przy stole w kuchni. Zjedliśmy śniadanie i zastanawialiśmy się co będziemy robić do godziny 20. Wszyscy nie mogli się już doczekać wieczoru.
- Jak myślisz chłopaki mają tremę? - zapytała Milagros pomagając mi posprzątać po śniadaniu.
- Nie wiem, dawno z nimi nie rozmawiałam. - powiedziałam smutno opierając się o blat, krzyżując ręce na klatce piersiowej uświadamiając sobie, że z nikim z drużyny nie miałam kontaktu przez dłuższy czas. - Ale wydaje mi się, że nie. - poszliśmy się ubrać.
- Wszystko załatwione. Zdążycie? Tak. Do zobaczenia. - gdy chodziłam po całym domu w poszukiwaniu mojego telefonu usłyszałam jak kobieta rozmawiała przez komórkę. O co tu chodzi. To, że nic nie rozumiałam zaczęło mnie powoli denerwować. Może to mi się coś uroiło, a to zwykłe rozmowy. Ale kobieca intuicja i zdrowy rozsądek mówił mi, że tak nie jest. Byłam bardzo zdenerwowana. Ufałam Cristiano, ale te jego tajne rozmowy doprowadzały mnie do szału.
Gdy Alex i Milagros byli już gotowi, wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na miasto. Czy na zakupy, czy na spacer tego jeszcze nie wiedzieliśmy, ale nie mogliśmy siedzieć w jednym miejscu aż do wieczora.
Na spacerowaniu po uliczkach Madrytu spędziliśmy kilka godzin. Zrobiliśmy sobie kilka bardzo ładnych zdjęć. Gdy Junior zgłodniał postanowiliśmy wrócić do domu. Przed postawieniem obiadu na stół wrócił Ronaldo. Bardzo zmęczony. Przytuliłam go a on zaraz poszedł się wykąpać. Po zjedzeniu posiłku poszedł się położyć. Musiał odpocząć i się nastawić na ten mecz.
Była 17 gdy przyjechała mama Cristiano oraz jego siostry i brat. Przy pysznej kawie bardzo dobrze nam się rozmawiało. W końcu zszedł piłkarz, usiadł obok mnie i objął ramieniem. Poczułam jego wsparcie, ale to jemu było ono potrzebne. Mimo tego, że mówił wszystkim, że jest w porządku i wcale się nie denerwuje, wiedziałam, że jest inaczej.
- Chodź ze mną. - wyszeptał mi do ucha niezauważalnie przez nikogo. - Przepraszamy na chwilę. - powiedział głośniej wstając. Zrobiłam to samo i podążyłam za nimi na górę do naszej sypialni. Zamknął delikatnie drzwi i mocno mnie przytulił. Zdziwiło mnie to zachowanie, ale było bardzo urocze. Spojrzał głęboko w moje oczy tak, że po moich plecach przebiegł dreszcz. - Bardzo mi na tobie zależy. - powiedział bardzo cicho.
- Ojej. Coś się stało? - zapytałam delikatnie wodząc powoli palcami po jego klatce piersiowej. Mimo koszulki czułam nawet najdrobniejszy mięsień. Delikatnie chwycił moją twarz, spojrzał w oczy i namiętnie pocałował. Uwielbiałam gdy był taki. Czuły i kochany.
Cristiano pojechał już na stadion. Mama i jego rodzeństwo tak samo, zabrali również Juniora. My mieliśmy jeszcze chwilę czasu. Każdy zaczął się szykować. Przebrałam się w jeansy, białą koszulę, szarą bluzę i czarne adidasy. Wyprostowałam włosy i pomalowałam się. Gdy czekałam aż Alex i Milagos będą gotowi zadzwoniłam do Pilar. Ona też za chwilę miała wyjeżdżać. Nie mogłam się już doczekać aż zobaczę chłopaków na murawie.
Na stadion wjechaliśmy bez problemu. Z każdym kolejnym krokiem serce zaczynało bić mi coraz bardziej a mecz nawet się jeszcze nie rozpoczął. Spotkaliśmy Pilar i wszyscy razem poszliśmy zająć miejsca. Stadion roił się od białych barw. Zapowiadało się wspaniałe wydarzenie. Siedzieliśmy oczywiście w pierwszym rzędzie niedaleko ławki. Z każdą kolejną minutą przychodziły kolejne dziewczyny, jak i kolejni kibice. Milagros i Alex byli zachwyceni. Pierwsza wizyta na Bernabéu, na dodatek na finale.
Nagle przyszedł Ramos szepcąc coś Pilar na ucho zaa barierki. Gdy na murawę wyszli piłkarze na stadionie było słychać jeden wielki wrzask. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Każdy liczył się z tym, że ten mecz nie będzie łatwy, ale każdy liczył i wierzył w wygraną. Chłopaki byli przygotowani idealnie.
Na początku meczu mieliśmy kilka groźnych sytuacji, ale żadna nie zamieniła się w gola. Posiadanie piłki też było po naszej stronie. Rzadko kiedy ją traciliśmy. Był pomysł, walka i wiara w zwycięstwo. Początek idealny. Na stadionie co jakiś czas rozbrzmiewały dopingi kibiców. Domagali się gola. Z resztą tak samo jak my.
- Jak ty to wytrzymujesz od kilku lat? - zapytałam kobiety stojącej obok mnie. - Zaraz wyskoczy mi serce. - Pilar zaśmiała się
- Spokojnie. Jeszcze jest czas. - powiedziała bardzo spokojnie. Pod koniec drugiej połowy dominację przejęli rywale. Real Madryt przestawił się na całkowitą obronę. Nie mogli nic zrobić do zakończenia połowy. Pierwsze 45 minut minęło bez zbędnych kłótni, fauli i wyzwisk. Chłopaki grali na najwyższym poziomie. Jednak miałam ogromną nadzieję, że wynik już na początku drugiej połowy zmieni się, oczywiście na korzyść Realu Madryt. Minęła 50, 60, 70 minuta a goli brak. Dotychczas spokojna Pilar aż wstała z miejsca. Obie już ledwo mogłyśmy cokolwiek powiedzieć przez zdarte gardło, ale mimo to krzyczałyśmy jak tylko mogłyśmy.
Niespodziewanie rywale szybko weszli na naszą połowę, chłopaki do pewnego momentu cofali się, aby odebrać piłkę, ale zwolnili chcąc złapać ich na spalonym. Udało mi się to, ale nie do końca. Sędzia stwierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nawet nie drgnął chorągiewką. Chłopaki chcieli jeszcze coś zdziałać, ale nie dogonili już idącego prosto na bramkarza napastnika. Cała odpowiedzialność leżała właśnie na nim, ale nic nie mógł zrobić gdy atakowało go trzech rywali. Piłka zawirowała w siatce. Wynik 1:0. Chłopacy wściekli, tak samo jak każdy kibic Realu Madryt. Najbardziej zły był jednak Ramos, widziałam to z kilkunastu metrów. Jego koledzy z zespołu powstrzymywali go aby nie zrobił czegoś głupiego. Ze stadionu poleciały wyzwiska w kierunku sędziego liniowego, oczywiście wynik pozostał niezmieniony.
- Co za kretyn! - krzyknęła Pilar. Była wściekła i zdolna do tego aby wbiec na murawę, żeby powiedzieć sędziemu co o nim myśli i przy okazji wydrapać mu oczy. - Przecież to było widać na kilometr!
- Ej, spokojnie. Wygramy to jeszcze. To nie była wina chłopaków, tylko ślepego sędziego. - uspokajałam brunetkę. Po chwili usiadała na krześle i schowała twarz w dłoniach. Z uwagą jej się przyglądałam. Jak ona wytrzymywała takie emocje przez kilka lat. Siedziała tak dłuższy czas, nagle stanęła obok mnie z uśmiechem na twarzy. Przewróciłam oczami i obie wróciłyśmy do oglądania meczu. W tym czasie Milagros gdzieś poszła. Gdy zapytałam Alexa gdzie, odpowiedział, że do toalety, ale kto wychodzi do łazienki pod koniec spotkania, w którym może najwięcej się zdarzyć. Na szczęście przed fenomenalną akcją Królewskich wróciła na trybuny i mogła na żywo podziwiać pięknego gola Jamesa Rodrígueza. Wszyscy zaczęli krzyczeć a trybuny zrobiły się białe przez flagi i szaliki. Na piłkarza z radości wskoczyli jego koledzy. Z każdego fana zeszło powietrze. Nadal mieliśmy szansę na mistrzostwo.
78, 79, 80, 81 minuta meczu. Chłopaki już trochę ochłonęli, ale zmniejszyli tempo. Z trybun dochodziły krzyki wsparcia i dopingu. Razem z dziewczynami usiadłyśmy, ale za 3 minuty Pilar poderwała się jak oparzona, gdyż Sergio Ramos przyczynił się do wyniku 2:1. Gdy dotarło do niej, że to właśnie jej partner strzelił gola ukucnęła i zaczęła płakać. Zmusiłam ją aby wstała bo wyglądała dość dziwnie. Hiszpan przesłał jej tylko buziaka a ta szeroko się uśmiechnęła. Tuż przed 90 minutą gola dorzucił Cristiano. Już wiedziałam co czuła Pilar. Wspaniałe uczucie, którego nie da się opisać słowami.
Po zakończeniu meczu przez sędziego rozległ się jeden wielki krzyk. Piłkarzy, kibiców, nasz. Wpatrywałam się w cieszących się piłkarzy gdy do barierki podszedł Ramos i Marcelo. Mi, Rubio i Milagros pomogli przejść przez barierkę podając nam dłonie. Pilar od razu pocałowała swojego chłopaka, ale Ramos szepnął jej coś na ucho i za chwilę już stali oddzielnie szczerząc się w moim kierunku. Nie wiem jak to się stało, ale razem z dziewczynami i resztą składu staliśmy na środku boiska. Nigdzie nie mogłam znaleźć Portugalczyka, chciałam mu pogratulować. Kapitana też nigdzie nie było.
- Wygraliśmy! - cieszył się Marcelo. - Jak wam się podobał mecz? - zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Stanowczo za dużo emocji jak dla mnie. - odpowiedziałam przytulając się do Brazylijczyka. Wszyscy czekali na koronacje. Drużyna przeciwna zbierała się aby odebrać nagrody. Nie byli zachwyceni, ale tak już jest. Raz się wygrywa a raz się przegrywa. Nic nie mogłam na to poradzić, ale cieszyłam się, że to my odnieśliśmy wygraną. Chłopaki całkowicie na to zasłużyli. Cały czas rozmawiałam z dziewczynami i piłkarzami czekając na ich kolej i ciesząc się ze zwycięstwa.
- Mia, słoneczko, odwróć się. - nagle przez główny mikrofon usłyszałam głos Sergio. Cały stadion momentalnie ucichł. Serce zaczęło mi bić z niemiłosierną prędkością a po plecach przeszedł dreszcz. Marcelo zdjął rękę z moich barków. Rozejrzałam się po znajomych, ale ich miny nawet nie naprowadziły mnie na to co nadejdzie. Odwróciłam się w kierunku wyjścia z tunelu i zobaczyłam Cristiano. Reszta chłopaków odsunęła się na kilka kroków. A piłkarz stał i z nieśmiałym uśmiechem mi się przyglądał. Zrobił dwa kroki w moim kierunku i ukląkł na prawe kolano pokazując malutkie, czerwone pudełeczko. Zabrakło mi tchu.
- Mia, wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełeczko, w którym był przepiękny pierścionek idealnie trafiający w moje gusta. Z moich oczu popłynęły łzy. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Ile pracy go to kosztowało. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście.
- Tak. - powiedziałam nie za głośnio, ale miałam wrażenie, że każda mała osóbka będąca na stadionie słyszała moje słowo znaczące bardzo wiele. Cristiano wstał wyjmując pierścionek, założył mi go na palec i pocałował. Rozległy się głośne brawa. Ronaldo chwycił mnie i obrócił kilka razy. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Gdy już mnie postawił odwróciłam się do niego plecami i zobaczyłam cały czas bijących brawo najlepszych ludzi na świecie. Cały skład Realu Madryt, płaczącą Pilar i Milagros, resztę dziewczyn a także Sebastiana Vettela i Lewisa Hamiltona z bukietami przepięknych kwiatów. Ze łzami w oczach przytuliłam każdego z osobna. Alex i Sergio cały czas robili zdjęcia. Byłam im tak bardzo wdzięczna. Nikt nigdy tyle dla mnie nie zrobił. Czułam się lepiej niż w niebie. Piłkarze poszli odebrać nagrody a my nadal staliśmy na murawie. Już nie na środku, ale bliżej trybun. W jednym ręku trzymałam cudowne kwiaty zaś drugą obejmowałam Lewisa, za którym bardzo się stęskniłam.
Gdy Sergio podniósł puchar rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzisiaj dzieje. To było jak jeden wielki sen.
Cristiano założył mi na szyję swój medal i ponownie namiętnie pocałował. W dźwięku oklasków wszyscy zeszliśmy do szatni.
- Dziękuję. Jesteście najlepsi. - powiedziałam przez łzy szczęścia i radości. - Bardzo dziękuję. - wszystko ułożyło się w idealną całość. Rozmowy, wyjścia, załatwianie, to wszystko dla mnie. Również moje życie nabrało sensu i znaczenia przez jedną niezwykłą osobę. Teraz może być tylko lepiej. Byłam w niebie.
~~~
Ostatni rozdział mojego pierwszego opowiadanie. Naturalnie, pojawi się jeszcze epilog, ale rozdział to rozdział :)
Ciężko będzie mi się rozstać z tą historią bo pokochałam ją, ale planuję stworzenie innej ;)
Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, kto jakkolwiek pomógł mi przy tym blogu. Z całego serca dziękuję Oli, dzięki której zaczęłam pisać, a bez której nie byłoby mnie tutaj. Kocham Cię ♥
Dziękuję, za każdy komentarz, za każdą poradę, za każde wyświetlenie. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Mam nadzieję, że czytaliście je z przyjemnością i ciekawością
Wiem, że nie jestem ekspertką i wiem, że można byłoby je napisać o wiele lepiej, ale ja osobiście jestem z siebie dumna. Jestem dumna, że napisałam 30 rozdziałów, że pojawiały się one co tydzień, że wytrwałam i w miarę podołałam.
Jeszcze raz dziękuję
Do zobaczenia :*

11 marca 2016

Rozdział 29

Wstanie do pracy było większym wyzwaniem niż mi się wydawało. Najciszej jak umiałam poszłam do łazienki, żeby nie obudzić Cristiano. Umyłam się, pomalowałam i założyłam bluzkę w biało-niebieskie poziome paski i jasne spodnie. Do tego moje ulubione białe trampki i cienki naszyjnik. Zanim zeszłam na dół pocałowałam piłkarza w czoło. Zrobiłam sobie tosty i kawę. Miałam już wchodzić do garażu, ale zapomniałam o dokumentach i musiałabym się wrócić. Gdy miałam je już w torbie wsiadłam do Audi Cristiano i pojechałam do pracy.
- Jak było? - Michael wpadł do mojego pokoju z krzykiem. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Niesamowicie - odpowiedziałam równie głośnio. Zaśmiałam się. Podszedł do mnie i pocałował w policzek. Opowiedziałam mu wszystko, oczywiście nie tak szczegółowo jak Pilar cały czas pisząc coś na klawiaturze. Miałam spore zaległości po długiej nieobecności. Moje koleżanki, które siedziały niedaleko mnie zżerała zazdrość. Było to po nich widać na odległość. Teraz gdy wszystko wyszło na jaw jeszcze bardziej będą mnie dręczyć. Jednak kompletnie się tym nie przejmowałam. Po nadrobieniu zaniedbanych kontaktów z Michaelem oboje całkowicie zajęliśmy się pracą. Aczkolwiek za jakieś dwie godzinki i tak do mnie przyszedł.
- Gotowa do wyjścia? - zapytał stojąc w drzwiach z aparatem i torbą, która przeżyła już stanowczo za dużo.
- Tak. Już idę. - wyłączyłam komputer, w miarę ogarnęłam swoje biurko, zabrałam torbę i poszłam za kolegą. W windzie chciałam zadzwonić do Ronaldo, ale nie odebrał nawet po trzeciej próbie połączenia. Pilar i Ramos tak samo. - Nikt nie chce ze mną rozmawiać. - powiedziałam do Michaela chowając telefon do torby.
- Pewnie są zajęci. - powiedział ze spokojem w głosie, ale zaraz nerwowo wyciągnął telefon i szybko napisał do kogoś sms. O co tu chodzi, pomyślałam, ale uznałam, że to zwykły zbieg okoliczności.
W umówione miejsce oczywiście pojechaliśmy moim samochodem, gdyż Michi nim jeszcze nie jechał i koniecznie chciał to nadrobić. Miał nowe marzenie, przejechać się każdym samochodem jaki miał Ronaldo. Trochę mu jeszcze zostało, ale tak samo jak ja kochał szybkie fury, więc wcale mu się nie dziwiłam.
- Możesz mi powiedzieć z kim będzie ten wywiad? - zapytałam zakładając okulary przeciwsłoneczne i wyjeżdżając na główną ulicę.
- Z jakimś koszykarzem. - mężczyzna właśnie bawił się aparatem.
- Co? Przecież ja kompletnie nie znam się na koszykówce. - lekko się zdenerwowałam bo o tym sporcie wiedziałam tyle co o hokeju, czyli nic.
- Spokojnie. Jak chcesz możemy się zamienić. - skorzystanie z tej propozycji było oczywiste. Ośmieszyłabym się a Michi raz na jakiś czas ogląda kosza, więc na pewno bardziej się orientuje ode mnie. - Mia! Zobacz! - krzyknął gdy staliśmy właśnie na światłach. Odwróciłam głowę w kierunku witryny sklepowej pokazywanej przez mojego kolegę. Nic nadzwyczajnego tam nie było. Przewróciłam oczami. - Zobacz jakie zdjęcia ostatnio zrobiłem. - pokazał wyświetlacz aparatu. Były na prawdę cudowne. Miał do tego talent i lubił to robić, ale czy musiał tak krzyczeć żeby mi je pokazać? Czasami go nie rozumiem.
Zapaliło się zielone światło i pojechaliśmy do naszego rozmówcy. Trafiliśmy bez problemu. Sama rozmowa też przebiegła spokojnie. Michael radził sobie perfekcyjnie. W drodze powrotnej zajechaliśmy do kawiarni na popołudniową kawę i pyszne ciastko.
Wróciliśmy do pracy, obrobiliśmy wywiad i zakończyliśmy pracę o zaplanowanej porze. Przed samym wyjściem poszłam do szefa.
- Dzień dobry! Wypoczęłaś? - zapytał gdy tylko weszłam do pomieszczenia. Wskazał głową miejsce naprzeciwko siebie.
- Tak. Było wspaniale. - usiadłam na krześle.
- Jak wywiad?
- Przecież szef wie, że ja nic nie wiem o koszykówce. Gdybym wiedziała z kim mam rozmawiać przynajmniej bym się przygotowała.
- Bardzo cię przepraszam za tą nagłą zmianę. Wywiad miał przeprowadzić ktoś inny, ale się rozchorował. Tylko ty mogłaś tam jechać bo inni albo są chorzy, albo na urlopie, albo są niedoświadczeni. Ale dałaś sobie radę?
- Tak, poradziłam sobie. - przez całą rozmowę nie zapytał ani o Ronaldo, ani o wyjazd do Monako, chociaż jestem pewna, że dobrze o wszystkim wiedział.
Do domu wracałam z nadzieją, że usłyszę wyjaśnienia dziwnego zachowania Crisa. Okazało się, że budynek był pusty. Próbowałam zadzwonić do niego kilka razy, ale za każdym kolejnym kończyło się tak samo, więc dałam sobie spokój. Zajęłam się sobą. Chłopaki przyjechali dopiero wieczorem. Nie chciałam zasypać Ronaldo milionem pytań, dlatego postanowiłam, że nie będę pytać o nic. Nigdy nie chciałam być wścibską partnerką, której ze wszystkiego trzeba było się tłumaczyć. Sam do końca dnia nie powiedział nic, ale wykonał jeszcze kilka dziwnie brzmiących telefonów.


*** Piątek ***
Cristiano rano pojechał na trening. Chłopaki musieli być w najlepszej formie. Jutro walczą o zwycięstwo. Z całego serca wierzyłam w tą wygraną.
Ubrałam się w białą cienką bluzkę, zielone spodnie, czarne trampki i wzięłam torbę z ćwiekami. Następnie uplotłam sobie warkocza i pojechałam do pracy. Nie byłam tam długo bo tylko 4 godziny, dlatego, że dzisiaj przylatuje Milagros, pewnie z rodziną. Po powrocie posprzątałam i czekałam na Ronaldo gdyż mieliśmy jechać po nich razem. Ale znów się spóźniał. Trening skończył dwie godziny temu a jego nadal nie było. Dodatkowo, tajemnicze rozmowy powtarzały się. Sama nie wiedziałam co robić. Postanowiłam zadzwonić do Ramosa. Może on coś wie.
- Cześć, jest z tobą Cris? - zapytałam zdziwiona tym, że odebrał.
- Tak jest. - opowiedział spokojnie kapitan.
- A możesz go dać?
- Mamy trening, nie może rozmawiać. - mówił nadal spokojnie - Muszę kończyć. Pa. - miałam nadzieję, że od obrońcy dowiem się więcej.
Gdy zadzwoniła do mnie Milagros, nie czekając na piłkarza pojechałam po nią na lotnisko. Uściskałyśmy się serdecznie. Bardzo mi jej brakowało.
- A gdzie macie syna? - zapytałam gdy jechaliśmy już do domu. Przyleciała tylko z Alexem.
- Został z babcią - powiedziała brunetka siedząca na miejscu pasażera.
- Niezła fura. - odezwał się Alex pierwszy raz po wejściu do samochodu.
- Nie moja - zaśmiałam się. Zaprowadziłam gości do ich pokoju. Rozpakowali się i przyszli do mnie do salonu, aby coś przekąsić. Milagors cały czas z kimś pisała. W końcu wrócił Ronaldo z synem. Co prawda przeprosił, że tak późno przyjechał, ale szczegółów znów nie znałam.
- Pokażesz mi centrum? - koleżanka zwróciła się do mojego chłopaka.
- Może w niedzielę zwiedzimy miasto? - zaproponowałam.
- Nie, zobaczyłabym teraz. Tylko centrum, które wieczorem podobno wygląda pięknie.
- To jedźmy wszyscy. - powiedziałam wstając od stołu.
- Ja chyba zostanę. Źle się czuję. - Alex złapał się za głowę.
- To wy jeździe a my zostaniemy. - Milagors i Ronaldo w przedpokoju przybili sobie żółwiki, co było dla mnie trochę dziwne. Czy ja byłam zazdrosna? Nie, na pewno nie. Przecież ona ma męża i dziecko. Chciała tylko zobaczyć centrum. Co w tym złego? Tłumaczyłam sobie w myślach. Razem z Alexem rozmawialiśmy oglądając telewizję.
- Tak. Wszystko załatwione. To jutro. - Cristiano znów prowadził dziwną rozmowę. Nie podsłuchiwałam go, nie śledziłam usłyszałam przez przypadek. Przechodziłam korytarzem. Nic więcej.
Siedzieliśmy do późna rozmawiając. Strasznie się za nimi stęskniłam. Na szczęście jutro miałam wolne. Mam wspaniała pracę. Tydzień urlopu, dzień spędzony na wywiadzie, zerwanie się wcześniej i znów dzień wolny. Ozłocę mojego szefa.

*** Z perspektywy Ronaldo ***
Ostatnio doszedłem do pewnego wniosku, z którym bez najmniejszego zastanowienia podzieliłem się z Sergio. Przy całej rozmowie była również Pilar. W końcu dowiedziała się cała drużyna i nie tylko bo Sebastian i Lewis oraz Alex, Milagros i Michael również. Mógł wiedzieć cały świat. Oby nie dowiedziała się Mia. Mimo tego, że wszystkim ufałem i wiedziałem, że nic jej nie powiedzą ukrycie czegokolwiek przed drobną brunetką było bardzo trudne.
W środę przed treningiem umówiłem się z Pilar i Sergio w sprawie realizacji mojego planu. Wiedziałem, że Mia idzie do pracy, ale myślałem, że cały dzień będzie pracować w biurze. Na całe szczęście miałem tajnego szpiega w postaci Michaela, który wysłał mi sms. Dzięki niemałemu pechowi, na światłach musieliśmy stanąć akurat obok Audi, którym jechała Mia. Gdyby nas zobaczyła zaczęłaby zadawać pytania, na które nie mógłby udzielić odpowiedzi. Jednak na szczęście Michi, który jechał razem z nią odwrócił jej uwagę.
Potrzebowałem porządnego wsparcia, dlatego zabrałem ze sobą właśnie tą dwójkę. Kto odmówi kapitanowi Realu Madryt oraz pięknej kobiecie. Nikt. Dzięki nim, byłem już coraz bliżej zrealizowania mojego planu.
Odwieźliśmy Pilar do domu, a sami pojechaliśmy na trening. Mecz będzie bardzo ważny. Każdy z nas to wiedział, dlatego nikt nie miał w głowie żartów. Każdy był całkowicie skupiony. Od tego spotkania zależało bardzo dużo. Musieliśmy być zgrani i dyspozycyjni jak nigdy dotąd. To finał. Walka o mistrzostwo.
Po męczącym treningu zabrałem Juniora z przedszkola i pojechałem do mamy. Musiałem omówić z nią moje plany. Chociaż bez względu na to co by o tym sądziła i tak bym to zrobił. Pewnie byłaby zła, jednak nie niepotrzebnie się martwiłem, od razu się zgodziła i była zachwycona moim pomysłem.
Do domu wróciłem później niż zwykle. To wszystko przez to załatwianie, ale nie mogłem powiedzieć tego Mii. Wiedziałem, że chce wiedzieć gdzie byłem bo się martwiła, ale nie mogłem. To by wszystko zepsuło. Na szczęście o nic nie pytała.

Piątek to ostatnia chwila na załatwianie czegokolwiek. Chciałem aby wszystko wyszło tak jak zaplanowałem. Na szczęście miałem wsparcie sporego grona osób.
Po treningu razem z Ramosem poszliśmy wszystko dograć dlatego nie mogłem jechać po Milagros i Alexa. Mia pewnie będzie zła, ale zrozumie. Za jakiś czas wszystko zrozumie.
Gdy wróciłem do domu goście tak umiejętnie ją zagadywali, że nie zapytała o nic. Byłem im bardzo wdzięczny. Jednak potrzebowałem wyjść z Milagros. Nie miałem pojęcia jak to zrobić, jednak ona poradziła sobie perfekcyjnie i udało nam się wszystko załatwić. Wszystko było ustalone. Teraz tylko realizacja. Razem z chłopakami wszystko przegadałem i mieliśmy plan "b", albo nawet "c". Bardzo bałem się tego, że coś zepsuję albo pójdzie niezgodnie z założeniami. Nie chciałem nikogo zawieść.

~~~
Przedostatni rozdział pierwszej historii napisanej właśnie przeze mnie. Możecie spodziewać się jeszcze 30 rozdziału i epilogu, który może pojawi się wcześniej niż tydzień po ostatnim rozdziale, ale to się okaże czy wymyślę jego treść.
Co planuje Cristiano? Dlaczego wszyscy są w to zamieszani?
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i czekam na opinię.

4 marca 2016

Rozdział 28

Po cudownej nocy obudziłam się z wielkim uśmiechem w ramionach Cristiano. Nie chciałam się ruszać żeby nie wyrwać go ze snu, dlatego zagłębiłam się w moje myśli. Dokładnie przeanalizowałam cały pobyt w Monte Carlo. Cały czas nie mogłam w to uwierzyć. Byłam obecna na całym weekendzie wyścigowym, poznałam mnóstwo wspaniałych osób, spełniłam swoje marzenia i miałam, mam najlepszego chłopaka na świecie. Nie wyobrażam sobie żeby nie było go ze mną. Sprawiał, że byłam szczęśliwa, że zapominałam o nieciekawej przeszłości i smutnych wydarzeniach. Przyglądając się jego powoli i spokojnie podnoszącej się i opadającej klatce piersiowej uświadomiłam sobie, że bez względu na wszystko chciałabym spędzić z nim resztę życia.
Ronaldo obudził się i przywitał ze mną soczystym buziakiem.
Gdy ja zbierałam siły aby wstać z łóżka Portugalczyk z wielkim uśmiechem ubierał się już niedaleko mnie. Z wielką uwagą mu się przyglądałam. Wyglądał bardzo męsko i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Po chwili i ja wstałam. Ubrałam się i poszliśmy na śniadanie. Cały dzień spędziliśmy razem na całkowitym relaksie. Byliśmy na basenie, w spa, odpoczywaliśmy na tarasie. Robiliśmy milion wspaniałych rzeczy, niestety nie mogąc spotkać się ani z chłopakami, ani z Alexem i Milagros. Wszyscy albo zbierali się do wyjazdu, albo już wracali. Bez nich, mimo tego, że byłam z Cristiano, było jakoś pusto i nieswojo. Brakowało mi poczucia humoru Lewisa, spokoju Sebastiana, wspaniałego uśmiechu Alexa, cudownych rozmów z Milagros i szczęśliwego rechotu małego Sebastiana.
Wieczorem, po kolacji zaczęliśmy pakować swoje rzeczy, gdyż rano mieliśmy samolot do Madrytu.
- Nie chce wyjeżdżać. - powiedziałam siadając na brzegu łóżka głośno wzdychając.
- I zostawiłabyś chłopaków? Oni by się zapłakali. - powiedział zamykając kolejną walizkę. - Może  wybierzemy się jeszcze na jakiś wyścig. W sumie spodobało mi się i z chęcią zobaczyłbym inne tory. - powiedział kucając tuż przede mną i chwytając mnie za dłonie. Popatrzył chwilę głęboko w moje oczy i pocałował, potem wstał i pocałował w głowę przeczesując moje rozpuszczone włosy. Oczywiście jak po każdym pakowaniu do powrotu nic się nie mieściło. Kupiliśmy trochę drobiazgów, ale byłam pewna, że wszystko się zmieści.  Po wielkiej walce wszystko było już przygotowane. Leżąc już w łóżku włączyliśmy sobie film, podczas, którego chyba zasnęłam, bo nie pamiętam jak się skończył.


- Stęskniłam się za chłopakami. - powiedziałam, gdy jechaliśmy samochodem na lotnisko. Miałam na sobie szary kombinezon, z dziurami na żebrach i szare botki oraz okulary. Włosy jak bardzo często miałam rozpuszczone.
Z ciężkim sercem opuszczałam Monako, ale tak jak powiedział Ronaldo, na tym Grand Pix się nie skończy. Ten wyjazd był niesamowity. Podczas niego zdarzyło się tyle niezwykłych rzeczy.
Lecąc już do Madrytu zadzwoniłam do Pilar.
- Za półtorej godzinki będziemy w domu. - poinformowałam ją po krótkim powitaniu
- Wpadniecie do nas? Zapraszamy. - musiałyśmy się koniecznie spotkać, chciałam jej wszystko dokładnie opowiedzieć.
- Zobaczymy. Musimy jeszcze odebrać Juniorka od babci. - Cristiano w tym momencie zabrał mi komórkę.
- Będziemy około 16. - poinformował piłkarz Pilar a ja spojrzałam na niego pytająco.
- To do zobaczenia. - pożegnali się i oddał mi telefon.
- Co to miało być?! A gdybym dzwoniła do kochanka i tylko udawała, że rozmawiam z Pilar? - udawałam złą i poważną, ale nie nabrał się. Nachylił się nade mną i pocałował. Potem zadzwonił do mamy, aby poinformować ją, że dzisiaj przyjedziemy po Juniora. Rozmawiali dosyć długo, ale przynajmniej miałam chwilę spokoju. Przejrzałam sobie wszystkie portale społecznościowe, poodpisywałam na wiadomości i komentarze a także naczytałam się newsów na temat mojej obecności przy boku piłkarza. Prawdę mówiąc to on mi towarzyszył, ale nie wnikajmy w szczegóły. W sumie to nie było aż tak wredne i chamskie jak ostatnio. Można nawet stwierdzić, że było to miłe i w miarę prawdziwe. W samolocie zjedliśmy coś aby po wylądowaniu spokojnie jechać do mamy Cristiano. Oboje bardzo stęskniliśmy się za chłopcem.
Po przepakowaniu bagaży do samochodu postanowiliśmy, że pojedziemy najpierw do domu. Wpadliśmy na chwilę, zostawiliśmy torby i wzięliśmy szybkie prysznice. Cristiano wziął butelkę czerwonego wina i pojechaliśmy po Juniora.
- Tata! - krzyknął szczęśliwy chłopiec, gdy weszliśmy do domu jego babci. Piłkarz wziął go na ręce i poszliśmy do salony gdzie przywitała nas pani Dolores. Zrobiła nam herbaty i wszyscy usiedliśmy na kanapie. Junior ani na chwilę nie zszedł z kolan swojego taty.
- No to opowiadajcie. Fajnie było? - zapytała kobieta
- Było fenomenalnie. Świetnie się bawiliśmy. Poznaliśmy dużo niesamowitych osób. - opowiedziałam jej streszczony przebieg wydarzeń.
- Chyba częściej powinniście jeździć gdzieś tylko we dwoje. Gdy tylko będziecie mieli taką ochotę, zostanę z Juniorem. - opieka nad chłopcem była dla niej przyjemnością. Uwielbiała spędzać z nim czas. - Widziałam zdjęcia w internecie. Powiem szczerze, że o wiele ładniej wyglądasz gdy jesteś na nich z dziewczyną, a nie z mamusią. - zaśmiała się do syna a ja się zarumieniłam. - Jestem szczęśliwa, że znalazłeś kogoś odpowiedniego. - moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Potwierdzić, zaprzeczyć a może siedzieć cicho. Ratując mnie z nieciekawej sytuacji po chwili dodała. - Jestem spokojna gdy wiem, że mój synek w końcu jest szczęśliwy. - Cristiano podszedł do mamy i mocno ją przytulił. Z oczu pani Dolores popłynęły łzy. Ja o mały włos również się nie popłakałam. Potem ja przytuliłam kobietę. Dopiliśmy herbatę  w wspaniałej atmosferze i razem z Juniorem pojechaliśmy do Pilar i Sergio. Młody Ronaldo od razu pobiegł do syna Ramosa a nasza czwórka z butelką wina, którą przyniósł Portugalczyk usiedliśmy w salonie. Cały wieczór rozmawialiśmy na temat naszego wyjazdu, co się działo podczas naszej nieobecności, nadchodzącego finału oraz na każdy inny jaki tylko wpadł nam do głowy. Zwyczajne ploteczki.
- Pilar, mogę cię na chwilę prosić? - zapytałam koleżankę i razem wyszłyśmy do innego pomieszczenia.
- Coś się stało? - zapytała lekko zdezorientowana.
- Muszę ci coś powiedzieć. - jeszcze nie wypowiedziałam żadnego słowa, które miałam w planie a już zrobiłam się czerwona. - No bo wiesz w tym Monako to ja i Cristiano... - spuściłam wzrok nie mogąc dokończyć. - Przespaliśmy się. - uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtych wydarzeń a Pilar zapiszczała z radości po czym zakryła dłońmi usta. Opowiedziałam jej z kobiecymi szczegółami cały wyjazd i wróciliśmy do chłopaków.
- Jesteś pewien? To pojedziemy z tobą. Potem jej powiem. - usłyszałam Ramosa, ale jak tylko weszłyśmy do pokoju natychmiast zmienili temat. Miałam zapytać Crisa o czym rozmawiali, ale zajęłam się czymś innym i wypadło mi to z głowy. Przy przyjemnej, lecącej w tle muzyce rozmawialiśmy bardzo długo. Mogłabym z nimi rozmawiać całymi dniami. Byli moimi przyjaciółmi, ale też rodziną.
Gdy mieliśmy się już zbierać do wyjścia Cristiano poszedł na górę zawołać Juniora, ale zaraz do nas wrócił bez syna i poprowadził za sobą do pokoju. Po wejściu do pomieszczenia zobaczyliśmy dwóch chłopców słodko śpiących na jednym łóżku. Pilar natychmiast pobiegła po aparat i zrobiła im kilka zdjęć. Ronaldo delikatnie podniósł syna i zaniósł go do samochodu. Chłopiec spał jak kamień.
- To widzimy się jutro. - powiedział Ramos do kolegi z zespołu. Pożegnaliśmy się z parą i pojechaliśmy do domu. Rozpakowałam część bagaży i mimo późnej pory przygotowałam się na jutrzejszy powrót do pracy. Nie miałam innego wyjścia, musiałam to zrobić i tak miałam dużo wolnego.
Wieczorem gdy Cristiano się kąpał usiadłam na łóżku z laptopem. Weszłam na pocztę i zobaczyłam milion nieprzeczytanych maili od Michaela i szefa. Ze zdenerwowaniem zaczęłam czytać wszystkie po kolei. Z wiadomości wynikało, że muszę jutro przyjść wcześniej niż powinnam i mam się przygotować na wywiad. Jednak nie miałam pojęcia z kim on będzie. Odpisałam obu panom, przepraszając za tak późną reakcję i oczywiście potwierdzając swoją obecność. Nie wiedziałam z kim mam rozmawiać, więc nie mogłam nic zrobić. Stwierdzając, że dam sobie radę i najwyżej będę improwizować zamknęłam laptopa i wygodnie ułożyłam się na łóżku.
- Wszystko ustaliłeś? Tak, tak. Na pewno. Dobra. Będę dzwonił. Cześć. - leżałam z zamkniętymi oczami i powoli usypiałam gdy usłyszałam głos Ronaldo na korytarzu. Ta rozmowa była bardzo podejrzana, ale byłam zbyt zmęczona aby o cokolwiek zapytać.
~~~
Witam wszystkich! Zapraszam na 28 rozdział. Już 28. Jak to szybko leci.
Jak myślicie z kim Mia ma przeprowadzić wywiad? Da sobie radę? Z kim i o czym rozmawiał Cristiano? Czy mama Portugalczyka na prawdę polubiła jego partnerkę?
Czekam na komentarze i do zobaczenia już niedługo.

26 lutego 2016

Rozdział 27

- Mia! Mia! Mia! - mimo wielkiego hałasu i poruszenia usłyszałam radosne, ale niewyraźne wołanie mojego imienia. Do startu wyjściu została jeszcze ponad godzina, ale już od kilkunastu minut razem z Cristiano byliśmy w boksie Ferrari. Siedzieliśmy właśnie na wysokich taboretach przy blacie pod ścianą przyglądając się zmęczonym pracą mechanikom, gdy do garażu wbiegł mały uśmiechnięty chłopiec. Zaraz za nim weszła Milagros i Alex słodko tarzając się za ręce. Od razu do nasz podeszli, tym czasem mały chłopiec siedział już u mnie na kolanach opowiadając Ronaldo coś bardzo ekscytującego. Niestety oboje mało co z tego rozumieliśmy.
- Cześć łobuzie. - przywitał się z dzieckiem Sebastian Vettel, który jak zawsze w zawiązanych na biodrach rękawach czerwonego kombinezonu staną obok nas. - Jakie wyniki obstawiacie? - zapytał opierając się o blat i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Alex i Milagros od razu powiedzieli, że wygra właśnie on. Cristiano wybrał Lewisa a ja nie mogąc podjąć decyzji postawiłam na kierowcę McLarena, Jensona Buttona. To było niemożliwe, ponieważ nie mieli w tym sezonie najlepszego bolidu. Wszyscy zaczęli się śmiać gdy przyszedł Lewis. On i Vettel od jakiegoś czasu bardzo dobrze się dogadywali. Wspólny wróg w tym przypadku w postaci Nico Rosberga potrafi zbliżyć. Spędzają ze sobą sporo czasu i mimo to, że są z dwóch różnych światów i prowadzą dwa różne style życie współpracują ze sobą idealnie. Jednak na torze zachowywali pełen profesjonalizm i bez względu na to czy są kolegami czy nie, rywalizują z pełną klasą.
- Jak już wygram wyścig i odbiorę moje trofeum a potem utopię Seba w szampanie możemy iść do klubu. Kto chętny? - zapytał kładąc mi rękę na ramię.
- Ja jestem za, ale to ja wygram. - powiedział z wielkim uśmiechem Niemiec.
- Idziemy bez względu na to, kto wygra. Tylko co z małym? - stanowczo zdecydowała mama chłopca.
- Idzie z nami. Niech uczy się życia! - krzyknął Lewis poprawiając czarną czapkę z logiem mercedesa.
- Chyba zwariowałeś. - zdenerwowała się Milagros.
- Mam inny, lepszy pomysł. Poprosimy Kimiego. - zaproponował kierowca Ferrari. - On i tak pewnie nie będzie chciał z nami iść.
- Na to mogę się zgodzić. - zbliżała się upragniona godzina. Panowie stali już na polach startowych. Początek postanowiliśmy obejrzeć z balkonu tuż nad prostą startową. Mały Sebastian siedzący na rękach u Alexa bawił się swoimi czerwonymi słuchawkami do tłumienia dźwięku a jego tata z anielską cierpliwością co chwila mu je poprawiał. Dźwięk silnika jest zbyt głośny dla takich małych dzieci a w słuchawkach wyglądał jeszcze bardziej uroczo.  Cristiano stał za mną trzymając mnie w pasie a ja z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słodkim słówkiem, wprost do mojego ucha czułam się jeszcze szczęśliwsza. Dzięki niemu spełniło się tyle moich marzeń.
Usłyszeliśmy głośny ryk silnika. Sebuś od razu zaczął się śmiać. Czerwone lampy tuż nad Lewisem i Sebastianem zajmującymi dwie pierwsze pozycje systematycznie zaczęły się zapalać. Zgasły i wyścig się rozpoczął. Od razu Ferrari zrównało się z Mercedesem. Ten nie dawał za wygraną i aż do pierwszego zakrętu jechali w tym samym tempie. W końcu Vettel był zmuszony odpuścić, ponieważ Hamilton był w lepszej sytuacji. Jednak zaraz przy kolejnym skutecznie go wyprzedził i objął prowadzenie. Walka w tym roku na torze w Monte Carlo była bardzo zacięta i ciekawa. Oczywiście nie zabrakło wypadków. Tegorocznym pechowcem okazał się Nico Rosberg, który z wielką prędkością uderzył w bandę niszcząc cały przód bolidu i zapewniając kolegom wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Bolid zdenerwowanego Niemca szybko zabrano z toru i już po kilku okrążeniach  wyścig można było zacząć od nowa. Oglądanie rywalizacji na żywo było na pewno bardziej ekscytujące niż oglądanie go w telewizji. Gdy patrzyłam na zagrania kierowców cała się trzęsłam. Wyścig po fenomenalnej walce i niezapomnianej końcówce wygrał Sebastian Vettel. Drugi był Hamilton a trzeci Ricciardo, który cieszył się jakby wygrał mistrzostwo. Po udzieleniu miliona wywiadów Sebastian przyszedł do garażu.
Wracając do hotelu zaszliśmy do Lewisa aby poinformować go o naszym pomyśle.
Miałam jakieś 3 godziny na przygotowanie się do wyjścia. Jednak zaraz po tym jak weszłam do pokoju położyłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i postanowiłam trochę odpocząć. Cristiano położył się obok zaplatając ręce na karku. Leżeliśmy w ciszy ponad 30 minut, moje serce nadal biło jak oszalałe a w głowie szumiał dźwięk silnika. Po wielkiej wojnie z moimi myślami i chęciami w końcu zebrałam odpowiednie siły aby zacząć się zbierać. Na początku z racji tego, że niczego nie mogłam znaleźć posprzątałam nasze rzeczy leżące porozrzucane po całym pokoju. Wzięłam prysznic, umalowałam się, założyłam żółtą sukienkę na cienkich ramiączkach w kwiecisty zwór i białe buty na obcasie. W ostatniej chwili, tuż przed wyjściem chwyciłam za okulary przeciwsłoneczne.
O umówionej godzinie wszyscy spotkaliśmy się w wyznaczonym miejscu. Milagros wyglądała cudownie. Miała na sobie czarną, koronkową sukienkę i buty na obcasie. Nie jeden facet zwrócił na nią uwagę. Na wygląd chłopaków też nie potrafiłyśmy narzekać. Lewis zaprowadził nas do zaplanowanego miejsca i  już za chwilę siedzieliśmy przy stoliku. Sebastian nie bardzo lubi takie wypady, tak samo jak Alex i Cristiano, ale przy determinacji mojej i mojej koleżanki nie mieli wyjścia. Poza tym raz na jakiś czas im nie zaszkodzi. Jednak nie było widać, że żałują. Na ich relacje aż miło było patrzeć. Razem z Milagros dopadła nas euforia, przez którą odstawiałyśmy takie sceny, że chłopaki zwijali się ze śmiechu. Myślę, że alkohol i obecność bliskich osób oraz wspaniała komunikacja nam w tym pomogły. Oczywiście oprócz napojów zajmowaliśmy się też tańcem i rozmową. Każdy z nas wypił coś mocniejszego, ale jednak w najgorszym stanie był Hamilton. On ledwo trzymał się na nogach a jak kelnerka przyniosła kolejny kufel piwa, właśnie dla kierowcy, zamiast po wzięciu łyka postawić go na bezpiecznej pozycji na stoliku umieścił go na samym brzegu i cały trunek wylądował na spodniach Vettela. Sytuacja Niemca i stan Brytyjczyka kazał nam opuścić lokal i tak było już bardzo późno. Odprowadziliśmy najpierw kierowcę mercedesa, potem ferrari. Pożegnaliśmy się z Alexem i jego partnerką i skierowaliśmy się do naszego hotelu.
Jechaliśmy windą na właściwe piętro.
- Czy prezent urodzinowy okazał się właściwy? - zapytał Ronaldo opierając się o ścianę windy.
- Bardzo. - stojąc dotychczas dotykając plecami równoległą ścianę podeszłam powoli do piłkarza z dozą niepewności i pocałowałam go w usta. W jego brązowych tęczówkach zaświeciły się małe iskierki. Delikatnie odgarnął moje włosy i chwycił moją talię ponownie całując i przyciągając do siebie. Było już bardzo późno. W całym hotelu spotkaliśmy jedną osobę - recepcjonistkę. Winda zatrzymała się na piętrze, na którym mieliśmy pokój. Wydała charakterystyczny dźwięk i drzwi się otworzyły. Ciągle namiętnie się całując dotarliśmy do wejścia oddzielających korytarz od pomieszczenia. Cristiano oparł mnie o nie wplatając dłonie w moje proste włosy. Z tylnej kieszeni jego jeansów wyjęłam kartę. Popchnął mnie w głąb ciemnego pokoju, jednym kopnięciem zamykając drzwi. Rzucił moje okulary przeciwsłoneczne na stoli, jednak nie trafił i wylądowały na podłodze. Ostrożnie położył mnie na łóżku po czym delikatnie usiadł okrakiem na moich biodrach. Nachylił się nad moją twarzą, odgarnął włosy i podarował kilka drobnych pocałunków w szyję. Prawą rękę delikatnie przesuwał po moim ciele sprawiając, że cała drżałam. Podsuwając się wyżej nieoczekiwanie podciągnął moją sukienkę. Już po wyjściu z windy wiedziałam, że na samych pocałunkach się nie skończy. Cristiano wyprostował się nadal na mnie siedząc i spojrzał na mnie pytająco. Momentalnie pokiwałam twierdząco głową zagryzając dolną wargę. W pełni mu ufałam i byłam szczęśliwa z nadchodzących wydarzeń. Ronaldo ponownie zaczął mnie całować. Prawą rękę wsunął pod moje plecy i przyciągnął mnie do siebie. Sprawnie rozsunął suwak mojej sukienki i delikatnie zdjął ramiączka. Powoli rozpięłam guziki jego koszuli i odrzuciłam ją na bok. Każdy nasz kolejny ruch był wolny, ale sprawiał, że moje serce waliło jak oszalałe.
Po całej sprawie łóżkowej z wielkim zafascynowaniem i szczerym uśmiechem wpatrywałam się w leżącego obok mnie nagiego mężczyznę. On tak samo patrzył na mnie. To było fantastyczne, zmysłowe, niesamowite. Czułam się kochana, szczęśliwa, spełniona. To zdarzenie różniło się od tych z Octiavio. To było przepełnione miłością i uczuciem. Wspaniała chwila, której nie spodziewałam się w światłach Monte Carlo
~~~
Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam przebrnąć przez końcówkę tego rozdziału. Miałam ją już zaplanowaną bardzo dawno temu, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak ciężko przyjdzie mi to pisać. Chyba nie umiem pisać takich scen. Mam nadzieję, że w miarę da się to czytać i czekam na opinie :)

19 lutego 2016

Rozdział 26

Kolejny dzień w Monte Carlo spędziliśmy nie odstępując się na krok. Dużo rozmawialiśmy o naszym poznaniu, o wspólnej przyszłości, o wszystkim. Uwielbiam spędzać z nim czas i czuć, że jest blisko. Wtedy jest mi  lepiej, wiem, że zawsze mogę na niego liczyć i przy jego wsparciu mogę zrobić wszystko.
Po południu wybraliśmy się w okolice toru, ale praktycznie nikogo tam nie było, dlatego wróciliśmy do hotelu. Wieczorem, aby trochę się rozerwać postanowiliśmy iść do jakiegoś baru. Cristiano bez najmniejszego problemu zorganizował nam jakiś lokal. Oczywiście nie powiedział mi jaki. Wzięłam prysznic, założyłam spódniczkę w panterkę i krótką, różową bluzkę oraz zrobiłam mocniejszy makijaż. Przez ten czas Cris nie mógł się zdecydować co wybrać. Pomogłam mu i już byliśmy gotowi. Zaprowadził mnie na statek, z którego dobiegała muzyka idealna do tańca i miliony kolorowych światełek. Osób nie było przesadnie dużo, ale po samym ich ubiorze było widać, że to wyższa sfera. Czułam się skrępowana, nie wiedziałam czy moje zachowanie nie sprawi piłkarzowi problemów. Podszedł do nas kelner z kieliszkami szampana a zaraz za nim trzech mężczyzn. Przywitali się z Cristiano a następnie ze mną. Widać było, że znali się prywatnie i to dobrze. Ja osobiście widziałam ich pierwszy raz na oczy. Usiedliśmy z nimi oraz z ich partnerkami przy stoliku. Kobiety wyglądały na bardzo miłe i towarzyskie. Rozmawialiśmy pijąc już kolejnego kolorowego drinka. Znudziło mi się siedzenie z nimi. Było miło, ale to nie było to samo co spotkania z chłopakami z drużyny i dziewczynami. Poprosiłam Ronaldo, aby poszedł ze mną zatańczyć. Zgodził się i już za chwilę znaleźliśmy wolne miejsce na parkiecie.
- Nie polubiłaś ich? - zapytał kołysząc mnie w rytm powolnej muzyki.
- Nie to, że nie polubiłam. - odpowiedziałam wymijająco. Cristiano uśmiechnął się porozumiewawczo. Gdy usłyszałam szybszą muzykę odrzuciłam złe myśli i całkowicie dałam się ponieść. We dwoje wspaniale się bawiliśmy, nie zważając na ludzi dookoła nas. Jednak nie chciałam wrócić do nowo poznanych osób.
Kochałam to kiedy był taki naturalny, rozluźniony, kiedy po prostu był sobą. Wydaje mi się, że takie oderwanie od rzeczywistości, od problemów i zrozumienie, że nie jestem jak jego była dziewczyna, Irina, było mu potrzebne.
Droga do hotelu z każdym kokiem wydawała się coraz dłuższa. Z każdym krokiem moje stopy coraz bardziej bolały. Obcasy nie były wysokie, ale gdy taka sobą jak ja, która nie lubi chodzić w wysokich butach zakłada je na prawie całonocną imprezę, mogłaby się tego spodziewać. Cristiano chciał wziąć mnie na ręce, ale jakby to wyglądało. Dotarliśmy do budynku około 2 w nocy i od razu poszliśmy spać.
Budzik zadzwonił o 7 rano. Nie do końca wyspana wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do wielkiego okna zasłoniętego czerwonymi firanami. Odsłoniłam je a do pomieszczenia wpadły ranne promienie słońca. To dzisiaj zobaczę chłopaków. Poznam ich, zamiennie kilka słów. Zaczyna się weekend wyścigowy. Musi być wspaniale. Od razu ode chciało mi się spać. Z powrotem wskoczyłam na łóżko i zaczęłam szarpać ramię Cristiano żeby się obudził. Zignorował mnie i odwrócił się w drugą stronę. Okrążyłam łóżko, ukucnęłam i pocałowałam go. To było skuteczniejsze i piłkarz za chwilę wstał. Założyłam czarne leginsy, koszule w czarno-białe pionowe paski i czarne tenisówki. Kilka minut przed 8 zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na tor. Nie mogłam się doczekać aż spotkam któregoś z kierowców. Dobrze, że Ronaldo trzymał mnie za rękę bo już bym pobiegła do boksów. Zanim tam dotarliśmy zatrzymywaliśmy się milion razy bo ktoś chciał albo autograf, albo zdjęcie z piłkarzem. Nie odmówił nikomu co powoli zaczynało mnie irytować, ale starałam się to ukryć.
- Zachowuj się w miarę normalnie. - zażartował gdy weszliśmy do pierwszego boksu - McLarena. Ronaldo już miał do czynienia i z Jensonem i Fernando, dlatego postanowiliśmy iść najpierw do nich. To będzie największy szok bo tych kierowców lubię najbardziej.
- O, co za niespodzianka. Miło cię widzieć. - przywitał nas Button. Podali sobie ręce. Zaniemówiłam gdy go zobaczyłam, ale zaraz wróciłam do żywych, ponieważ stwierdziłam, że nie po to tu przyjechałam, żeby stać i się tylko na nich patrzeć.
- Cześć jestem Mia - powiedziałam wyciągając dłoń. - Uwielbiam formułę a ty jesteś moim ulubionym kierowcą. - Jenson uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Bardzo mi miło. Zaczekajcie chwilę. Zaraz wrócę. - Jenson znikł za drzwiami a ja szczęśliwa rozglądałam się po garażu. Z wielką fascynacją wpatrywałam się w srebrno-czerwony bolid stojący nieopodal. Brytyjczyka nadal nie było, kiedy pojawił się Alonso ze swoją dziewczyną - Larą. Podeszli do nas. Zamieniliśmy kilka zdań i wrócił jego kolega z zespołu z czapką McLarena. Za nim mi ją podarował podpisał się na niej tak samo jak Fernando. Ucieszyłam się i obu panów mocno przytuliłam. Zrobiliśmy sobie zdjęcia i poszliśmy dalej żeby zdążyć przed rozpoczęciem treningu. W boksie Ferrari spotkaliśmy Sebastiana Vettela ubranego już do połowy w czerwony kombinezon. Rozmawiał właśnie ze swoim kolegą Kimim Raikkonenem, jego partnerką oraz z Alexem Marquezem. Bez najmniejszego problemu przyjęli nas do swojego grona. Z takim towarzystwem jak Cristiano Ronaldo mogłam wejść wszędzie. Nie mogłam odpuścić ani podpisu, ani zdjęcia. Panowie usłyszawszy tą prośbę dziwnie się na mnie spojrzeli. Od razu wytłumaczyłam im, że z każdy robię sobie zdjęcie i biorę autograf. To takie moje małe hobby.
- Panowie zbierajcie się. - usłyszeliśmy polecenie. Seb i Kimi zaczęli zakładać kombinezon, gdy przyszła drobna kobieta z małym chłopcem na rękach, jak się później okazało była to żona i syn Alexa. Przedstawiła się nam, miała na imię Milagros, ale kazała nam do siebie mówić Mila. Trzyletni chłopiec, który od jakiegoś czasu siedział na rękach u Vettela miał na imię Sebastian.  Już na pierwszy rzut oka było widać, że są wspaniałą, kochającą się rodziną.
- Powodzenia wujek. - powiedział malec stojąc obok czerwonego bolidu Niemca. Uśmiechnęłam się na ten widok. Kierowcy wyjechali na tor, a nasza piątka poszła do pokoju, w którym spokojnie mogliśmy oglądać rozwój wydarzeń na torze. Usiadłam na krześle obok nowo poznanej kobiety.
- Często przyjeżdżasz na wyścigi? - zapytałam.
- Jesteśmy prawie na każdym już od kilku lat. - uśmiechnęła się promiennie biorąc malca na kolana. - Rozumiem, że ty i Ronaldo to...
- Tak - przerwałam jej. Wspaniale się dogadywałyśmy, jakbyś znały się co najmniej od 10 lat. O wiele lepiej rozmawiało mi się z nią niż z paniami z poprzedniej nocy. Dowiedziałam się, że poznała Alexa na wyścigu, gdy przeprowadzała z nim wywiad. Jest dziennikarką, ale pracuje tylko w padokach wyścigowych. Rozmawiałyśmy przez cały pierwszy trening.
- Twój syn chyba bardzo lubi Vettela. - powiedziałam zaczepiając chłopca, który od razu radośnie zaczął się śmiać.
- To jego ojciec chrzestny. - zdziwiłam się, ale to było urocze. Nie mogłyśmy się nagadać. Nawijałyśmy przez cały czas na każdy możliwy temat. Milagros to pewna siebie kobieta w podobnym wieku do mnie. Stąpa twardo po ziemi co pozwala jej spełniać marzenia. Jest atrakcyjną dziewczyną z wielką pasją co nie jednego mężczyznę wprawia o zawroty głowy. Od zawsze wolała trzymać się z kolegami, ale przez to nie pozbyła się kobiecego uroku. Cały czas się uśmiecha i jest pełna energii. Nie planowała syna, ale bardzo cieszy się z jego obecności. Razem z Alexem tworzy wspaniałą, kochającą się parę.
Młody Sebastian ze zdziwieniem swojej mamy przyszedł do mnie na kolana i przez dłuższy czas nie chciał z nich zejść. Zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć. W przerwie pomiędzy treningami postanowiłyśmy pójść na małą kawę. Cristiano poszedł gdzieś z chłopakami. Brunetka zapoznała mnie z innymi kobietami, które akurat były w pomieszczeniu. Znały się już dłuższy czas, ale i tak cały czas rozmawiałam tylko z brunetką. W tak krótkim czasie z pełnym zaufaniem opowiedziałyśmy połowę swojego życia i obie wiedziałyśmy, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy. Poznałam swoją bratnią duszę. Jednak ukryłam przed nią jedną rzecz. Nie powiedziałam jej o związku z Octavio.
Po wypiciu przepysznej kawy wymieniłyśmy się numerami telefonu i poszłam poszukać Cristiano. Zawitaliśmy do każdego boksu, zamieniliśmy kilka zdań z każdym kierowcą. Najlepiej bawiłam się chyba w obozie Mercedesa, razem z Hamiltonem. Lewis jest wspaniałą osobą. Cały czas uśmiechnięty, zabawny i szalony. Zrobiliśmy sobie milion zdjęć gdy Ronaldo rozmawiał z Rosbergiem, z którym nie mogłam znaleźć wspólnego tematu. Może dlatego, że nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a może dlatego, że zwyczajnie go nie lubiłam.
Drugi trening spędziliśmy właśnie u nich. Gdy Brytyjczyk przebierał się ja zadzwoniłam do żony Alexa czy chcą nam towarzyszyć. Postanowiliśmy zwiedzić okolice. Hamilton podjął się stanowiska przewodnika i poszliśmy. Jedno było pewne, ten wyjazd zapamiętam do końca życia. Byłam bardzo wdzięczna za to, że Cristiano zdecydował się na taki prezent. Lewis pokazywał nam przepiękne miejsca, do wieczora, dokąd Sebastian nie zaczął marudzić. Maluch, gdy wracaliśmy usnął Alexowi na rękach. Gdy patrzyłam na to jak bardzo podobny jest do swojego taty i jak uroczo razem wyglądają coś we mnie pękło, jednak od razu odrzuciłam tą myśl i wszyscy wróciliśmy do swoich hoteli. Było już za późno aby gdzieś wychodzić, ale też za wcześnie aby iść spać.
- Oglądamy jakiś film? - zaproponował Portugalczyk.
- Czemu nie. Jaki? - usadowiłam się wygodnie na dwuosobowym łożu.
- Oby nie "Szybkich i wściekłych" nawet ja już to znam na pamięć. - Cristiano popatrzył na mnie z wielkim uśmiechem i iskierkami w oczach. - I oby nie "Szklaną pułapkę" - zaczęłam się śmiać
- To sam coś wymyśl. - włączył film, który o dziwo mnie zaciekawił już na samym początku. Jednak musieliśmy przerwać seans, ponieważ zadzwonił Marcelo. Ronaldo oburzył się, że jego koledzy dzwonią do mnie, a nie do niego, ale zaraz mu przeszło.
- Właśnie siedzimy u Jamesa i jest strasznie nudno. - powiedział z żalem a ja się zaśmiałam.
- Słyszałem! - krzyknął Kolumbijczyk.
- Szkoda, że cię, to znaczy was nie ma. Widziałem wasze zdjęcia w internecie. Chyba dobrze się bawicie. Oby tylko ten alkohol nie spowodował tego, że zostanę wujkiem. - zaśmiał się
- Marcelo! - krzyknęła Pilar i zabrała mu słuchawkę. Opowiedziałam jej o dzisiejszym dniu.
- Mam nadzieję, że o nas nie zapomnisz. - powiedziała to pewnie dla żartów, ale te słowa sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na sercu. Wiedziałam, że na nią i na chłopaków mogłam liczyć o każdej godzinie dnia i nocy. Bardzo mi pomogli i sprawili, że zapomniałam o przeszłości. Gdyby nie oni pewnie siedziałabym teraz w domu ubrana w starą, rozciągniętą piżamę i z miską chipsów oglądała jakiś marny film. Albo co gorsza wróciłabym do Octavio i płakała gdzieś w kącie ciemnego pokoju. Zawdzięczałam im życie i mimo to, że byłam w Monte Carlo bardzo za nimi tęskniłam.

Trzeci trening spędziliśmy w McLarenie a kwalifikacje obejrzeliśmy w boksie Ferrari razem z Milą i Alexem. Czułam się w ich towarzystwie już bardzie swobodnie niż wczoraj i cieszyłam się na kolejne z nimi.
- Jakie macie plany na popołudnie? - zapytał zwycięzca kwalifikacji, Lewis Hamilton. Niegdyś postrzegałam go jako gburowatego i samolubnego, ale teraz, jak go poznałam osobiście, dotarło do mnie, że jest wspaniałym kierowcą oraz niezwykłym człowiekiem.
- My nie mamy żadnych. - odpowiedział za mnie Cristiano.
- My również. - odpowiedział Alex podnosząc małego chłopca. Po wspólnym zastanowieniu poszliśmy do hotelu Lewisa. Miał chyba jeszcze bardziej ekskluzywny pokój niż nasz, chociaż myślałam, że to niemożliwe. Miał również do własnej dyspozycji duży taras z pięknym widokiem. Była piękna pogoda, dlatego przez cały czas siedzieliśmy w tym miejscu. Mały Sebastian miał wielu partnerów do zabawy dzięki czemu Milagors mogła spokojnie ze mną rozmawiać i trochę odpocząć.
- Cristiano chyba bardzo lubi dzieci. - stwierdziła siedząca nieopodal na leżaku kobieta popijając kolorowy napój.
- Zdecydowanie. Jest wspaniałym ojcem. - uśmiechnęłam się na widok tego jak Cris bawi się z chłopcem.
- Planujecie własne? - w jej pięknych, brązowych oczach pojawiły się świecące iskierki. Zarumieniłam się.
- Nie rozmawialiśmy nigdy na ten temat. - popołudnie spędziliśmy w wspaniałej atmosferze, oczywiście robiąc sobie mnóstwo zdjęć, przy czy również wspaniale się bawiliśmy. Omówiłyśmy każdy temat związany z Formułą i piłką nożną. Okazało się, że Mila jest fanką Realu Madryt. Bez najmniejszego zastanowienia zaprosiłam ją na najbliższy finał.
~~~
Witam wszystkich :) mam nadzieję, że rozdział o spełniających się marzeniach Wam się podoba. Czekam na opinię i do zobaczenia. Do końca historii już coraz mniej.

11 lutego 2016

Rozdział 25

W ten słoneczny wtorek obudziłam się wcześniej niż zwykle. Gdy myślałam co stanie się już za kilka dni moje serce zaczynało bić tak szybko, że rzadko kiedy mogłam wysiedzieć w jednym miejscu. Roznosiła mnie energia i szczęście. Nie mogłam się doczekać tego dnia. Nie mogłam doczekać się aż zobaczę piękny tor w Monte Carlo. Fakt, że będę tam ze swoim chłopakiem, Cristiano Ronaldo, sprawiał, że wizja najbliższej przyszłość stawała się jeszcze piękniejsza.
Cristiano jeszcze spał, żeby go nie obudzić poszłam do łazienki. Po 15 minutach wyszłam umyta i ubrana w jeansowe krótkie spodenki i białą koszulkę z różowym nadrukiem. Całość dopełniłam czarnym paskiem i lekko różowymi sportowymi butami. Skierowałam się do kuchni gdzie zrobiłam sobie pyszną kawę i wzięłam się za szykowanie śniadania. Miałam dwie sprawne rączki, dlatego nie widziałam potrzeby aby w robieniu posiłku potrzebowała pomocy gosposi. Przekonałam kobietę aby usiadała i spokojnie wypiła kawę. Portugalczyk z pewnością jeszcze ją wymęczy swoimi zachciankami. Tak jak każdego dnia. Ronaldo dołączył do mnie po jakimś czasie z gołym torsem co spowodowało u mnie zawroty głowy. Miał takie boskie ciało, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Przywiał się ze mną buziakiem i omówiliśmy szczegóły naszego wielkiego wyjazdu. To znaczy, dla mnie on był wielki i wyjątkowy. Cris do takich rzeczy był już przyzwyczajony, w końcu mógł mieć wszystko czego tylko zapragnął. Jednak cieszył się, przynajmniej na takiego wyglądał.
- Cristiano jadę do pracy. - powiedziałam wkładając dokumenty i telefon do ulubionej torebki.
- Czym jedziesz? - Piłkarz zbiegł ze schodów i stanął obok mnie.
- Pewnie swoim. - odpowiedziałam zarzucając torbę na ramię i podnosząc wzrok
- Nie chcesz wziąć któregoś z moich? - objął mnie a ja w duchu szczerze się uśmiechnęłam
- Mogę? - wolałam się upewnić czy wie co mówi.
- No jasne. Bierz, które chcesz - uśmiechnął się szeroko po czym pocałował mnie w głowę. Pożegnałam się i szczęśliwa wpadłam do garażu. Lamborghini, Mercedes, Audi, Ferrari a może McLaren? Który tu wybrać? Po dłuższych namysłach wybrałam McLarena. Jechało się nim wspaniale. Uwielbiałam szybkie samochody, a te, które posiadał Cristiano były niesamowite. Z nieschodzącym uśmiechem z twarzy dojechałam pod budynek pracy. Byłam pewna, że bez wścibskich komentarzy się nie obejdzie, ale nie myśląc o tym skierowałam się do gabinetu szefa, ponieważ musiałam z nim załatwić sprawę mojego wolnego.
- Szefie, chciałabym wziąć tydzień wolnego. Dogadałam się już z Michaelem i będzie mnie zastępować. To co musiałam zrobić, zrobiłam. - wyjaśniłam mu całą sprawę. Oczywiście nie wspominając tego gdzie i z kim zamierzam spędzić ten czas.
- Mia, nie ma najmniejszego problemu. Ciężko pracowałaś, należy ci się chwila odpoczynku. - zamieniliśmy jeszcze kilka zdań.
Przez cały dzień załatwiałam wszystkie sprawy, abym czas w Monako spędziła nie przejmując się pracą. 2 godziny przed regulaminowym zakończeniem pracy przyszedł do mnie szef z informacją, że jeżeli tylko mam ochotę mogę już wyjść z pracy. Dokończyłam właśnie wykonywaną pracę i skorzystałam z propozycji. Wsiadłam do pięknego McLarena i podskoczyłam do pobliskiej galerii. Już na parkingu zorientowałam się, że ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Myśląc, że jestem gdzieś ubrudzona spojrzałam na swoje ubranie. Było w porządku. Dla pewności wyciągnęłam jeszcze lusterko z torebki i szybko się przejrzałam. Wyglądałam normalnie. Poprawiłam włosy i z podniesioną głową ruszyłam do sklepu. Idąc jednym z korytarzy oświeciło mnie. To wszystko przecież przez Ronaldo. Ludzie widzieli nasz pocałunek. Moje myśli powróciły do rozmowy z szefem. Czy to, że mogłam wziąć tydzień wolnego i to, że pozwolił wcześniej wyjść też było dzięki piłkarzowi. Głośno westchnęłam i weszłam do pierwszego sklepu. Same zakupy nie zajęły mi dużo czasu. Kupiłam tylko kilka drobiazgów.
Gdy wróciłam do domu Cristiano był jeszcze na treningu a Junior w przedszkolu. Zastanawiałam się co by tu zrobić mając do swojej dyspozycji taką przestrzeń. Postanowiłam pójść na siłownie. Przebrałam się, włączyłam muzykę w pomieszczeniu i zaczęłam ćwiczyć. Szło mi całkiem sprawnie i z uśmiechem na twarzy wykonywałam co raz to inne ćwiczenia. Wyrabiałam swoją sylwetkę dotąd aż nie przyszli chłopacy. Poszłam wziąć szybki prysznic po czym usiadłam obok Ronaldo na kanapie w salonie.
- Ludzie się na mnie dziwnie patrzą przez ciebie. - powiedziałam z udawaną nutką złości w głosie.
- Przeze mnie? - zdziwił się. Opowiedziałam mu sytuacje z dzisiejszego dnia. - Zacznij się przyzwyczajać. - podsumował i poszliśmy pakować swoje rzeczy na wyjazd. Junior nie chciał z nami jechać. Wolał jechać do babci. Wypychając walizki ubraniami tym razem nie ograniczałam się. Skończyliśmy późnym wieczorem. Zmęczeni, ale szczęśliwi usiedliśmy przed telewizorem z lampkami czerwonego wina. Obejrzeliśmy przypadkowo znaleziony film i poszliśmy spać.

Obudził mnie delikatny pocałunek w policzek. Otworzyłam powoli oczy i jak tylko zobaczyłam twarz Cristiano zaledwie kilka centymetrów od mojej szeroko się uśmiechnęłam. Przekręciłam się i już na nim leżałam. Mocno pocałowałam go prosto w usta. Nie protestował i odwzajemnił ten gest.
- Wstawaj! Jedziemy do Monako! - stanęłam nad nim na łóżku z wielkim uśmiechem i rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją i położył pod głowę. - Wstawaj leniu. - miałam już zejść gdy złapał mnie za uda i zmusił aby upadła obok niego.
- Ja leń? - nachylił się nade mną i objął ręką z groźna miną. Gdy był tak blisko moje serce mimowolnie zaczynało szybciej bić. Momentami czasami mnie onieśmielał. Byliśmy już razem kilka tygodni a ja nadal kochałam go tak jak na początku i nie mogłam wyobrazić sobie tego jakby teraz go nie było. Zagryzłam dolną wargę i czekałam na to co stanie się dalej. Pocałował mnie. Długo i namiętnie.
Walizki były już włożone do samochodu. Junior zbierał swoje ostatnie zabawki, bez których nie mógłby wyjść z domu. A ja zastanawiałam się czy na pewno wszystko wzięłam. Po kilku minutach wszyscy siedzieliśmy w samochodzie. Zawieźliśmy Juniora do jego babci. Z panią Dolores zamieniłam tylko kilka zdań bo Cristiano cały czas mnie pośpieszał.
Gdy tylko wylądowaliśmy wyleciałam z samolotu jak głupia. Patrząc na te piękne budynki w oddali, na ten cudowny widok i pamiętając o tym, że niedługo spełnią się moje marzenia z moich oczu popłynęły łzy szczęścia. Stałam jak zahipnotyzowana i nie wierzyłam w to, że tu jestem. Cristiano podszedł do mnie i obejmując moje ciało od tyłu pocałował w szyję. Wsiedliśmy do podstawionego samochodu i pojechaliśmy do hotelu. Był bardzo dostojny i elegancki. Byłam pewna, że doba kosztowała majątek. Stałam w recepcji i z uwagą rozglądałam się po pomieszczeniu gdy Ronaldo rozmawiał z panem, który na jego widok mało co nie zemdlał. Jadąc windą obojętnie patrzyłam na lecące cyferki.
- Wiem co myślisz. Jesteś na mnie zła za to, że wybrałem taki hotel. - trafił w sedno. - Chciałem, żeby wszystko było idealnie. Chciałem, żebyś dobrze się czuła. - słuchałam go, ale nie zareagowałam. Gdy winda się otworzyła nie czekając na Portugalczyka podążyłam korytarzem. Po chwili podbiegł do mnie i mocno złapał mnie w pasie. - Nie bądź zła. - ponownie milczałam. - Zaraz ci przejdzie. Zamknij oczy. - dla pewności, że nic nie widzę zasłonił mi oczy ręką. Prowadził mnie przez dłuższą chwilę. Słyszałam kiedy otwiera drzwi, ale grzecznie zdawałam się na jego los. - Uwaga. - powiedział i zabrał ręce. Staliśmy przy wielkim oknie, prawdopodobnie w naszym apartamencie. Tuż pod naszymi oknami wiła się nitka toru. Zaniemówiłam z wrażenia. Po kilku sekundach, gdy doszłam do siebie odwróciłam się i pocałowałam piłkarza.
Kiedy nasze ubrania były już ładnie porozkładane na pułkach w szafkach postanowiliśmy zwiedzić okolicę. Było już ciemno a na ulicach nie było dużo ludzi. Można nawet stwierdzić, że było pusto. Co jakiś czas tylko mijaliśmy jakaś parę, albo mężczyznę, który po całym dniu pracy zmęczony wracał do domu. Nikt nie zwracał na nas uwagi. Spacerowaliśmy do późna. Zrobiliśmy sobie mnóstwo zdjęć, niektóre wstawiliśmy na portale społecznościwe, inne wysłałam do mamy Crisitano, Michaela i Pilar. Koleżanka zadzwoniła do mnie dosłownie za dwie minuty od wysłania wiadomości.
- Jak się bawicie? - zapytała podekscytowana
- Jest wspaniale. Mam najlepszego chłopaka na świecie. - uśmiechnęłam się spoglądając na towarzyszącego mi mężczyznę.
- Zazdroszczę. - westchnęła
- No ładnie czego ja się tutaj dowiaduję. Już ci się znudziłem. - usłyszałam wzburzony głos Sergio. Razem z Pilar zaczęłyśmy się śmiać. - Cześć gołąbeczki. Co tam u was?
- Wszystko dobrze kapitanie - powiedziałam ze śmiechem.
- Ale wrócicie do nas? Cris jak Cris znajdziemy innego na jego miejsce, ale ty jesteś niezastąpiona. - wyznał mi Hiszpan. Zapewniłam go, że za kilka dni będziemy z powrotem w stolicy Hiszpanii i Cristiano pomoże im wygrać finałowy mecz. Rozmawiałam z Pilar aż nie dotarliśmy do hotelu. Tam zanim poszliśmy do swojego pokoju zjedliśmy przepyszny posiłek.
Zmęczeniu podróżą i z nadmiarem wrażeń w świetle cudownego Monte Carlo zasnęliśmy bez najmniejszego problemu.
~~~
Dzisiejszy rozdział opublikowany później niż zwykle, ale mam nadzieję, że to nie problem i z wielką przyjemnością przeczytacie sobie na dobranoc.
Wielka wyprawa do Monako. Jak myślicie czy w okolicach legendarnego toru Formuły 1 stanie się coś nieprzewidywalnego?
Wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają ferie życzę dużo odpoczynku i ciekawego spędzenia czasu a tym, którym się one właśnie skończyły, tak jak mi, życzę powodzenia.
Do zobaczenia za tydzień :*