30 października 2015

Rozdział 10

Całą niedzielę spędziliśmy w domu. Przez ten czas bardzo poznałam Crisa. Jest na prawdę wspaniałym człowiekiem i ojcem. Nie mam zielonego pojęcie skąd ludzie mają o nim tak negatywne zdanie. Oceniają wcale go nie znając. No dobra, nasza znajomość nie sięga 5 lat w stecz, zaledwie jest to kilka dni. Mimo tego już bardzo go podziwiam. Ten dzień spędziliśmy też na zabawie z Juniorem.
Po oswojeniu się z tą myślą, że dzieję się to wszystko na prawdę, poprosiłam go o autograf. Zaczął się śmiać słysząc tą prośbę. Jego uśmiech był taki prawdziwy i szczery. Tym jednym gestem olśniewał całą okolicę i sprawiał, że od razu miałam ochotę uśmiechnąć się razem z nim. Oczywiście dostałam autograf i zdjęcie w pakiecie. Junior nie mógł być gorszy. Też podarował mi swój podpis. Zdjęcia z chłopakami wstawiłam na moje kontra w internecie . To był na prawdę wspaniały dzień, bardzo spokojna i miły. Tego było mi trzeba.
W poniedziałek musiałam iść do pracy. Bardzo tego nie chciałam. Miałam zamiar zostać kilka dni w domu. Nie miałam ochoty na te docinki i spojrzenia moich "koleżanek" z pracy. Cristiano jednak zmusił mnie, abym poszła do pracy. Miał rację, nie mogę cały czas siedzieć. Musiałam wyjść do ludzi.
Zjedliśmy pyszne śniadanko, które przygotował Portugalczyk, ubraliśmy się. Ja założyłam kloszowaną spódniczkę w wzorki, koszulę bez rękawów, szalik i glany. Wsiedliśmy do jednego z jego samochodów i pojechaliśmy zawieźć Juniora do przedszkola. Przez całą drogę Młody nie zamykała się buzia. Nawijał o wszystkim i o niczym. Jest bardzo pozytywnym i szalonym chłopcem. Z pożegnaniem w przedszkolu nie było najmniejszego problemu. Chętnie poszedł do kolegów, zostawiając mnie i jego tatę samych. Potem Cristiano podwiózł mnie pod redakcję:
- Udanej pracy. - powiedział mężczyzna, gdy wysiadałam już z samochodu. - Jak skończysz, zadzwoń to po ciebie przyjadę.
- Dzięki. Skończę około 15. Będę dzwonić. - zostawiłam Ronaldo i weszłam do budynku. Od razu zaatakował mnie Michael.
- Cześć Mała. Kto to cię przywiózł?- gdy przyjrzał mi się dokładniej jego pytanie natychmiast się zmieniło. - Kto ci to zrobił?- mimo tony podkładu, pudru i innych mazideł, nie mogłam zatuszować moich siniaków. Szczególnie przed kimś takim jak Michael.
- Nie powiem ci. - odpowiedziałam stanowczo.
- Mi?
- Powiem, ale potem. - poszliśmy w swoje strony. Bardzo ciężko mi się pracowało. Nie mogłam skupić myśli. Szepty za moimi plecami i te wścibskie spojrzenia były bardzo frustrujące. Postanowiłam zrobić sobie przerwę i odwiedzić Michaela.
- Masz chwilę? - Michael za chwilę wyszedł na korytarz.
- Natychmiast wszystko opowiadaj.
- Chodź na kawę. - po drodze zaczęłam opowiadać mu wszystko po kolei. Gdy dowiedział się o tym co zrobił Octavio był wściekły. Na siebie, za to, że na to pozwolił. Ale gdy dowiedział się, że trafiłam do Ronaldo, i że to właśnie o mnie przywiózł jego poczucie winy pękło jak mydlana bańka.
- Nie przejmuj się tymi laskami. Chcą plotek. - pocieszył mnie na koniec i wróciliśmy do pracy. Czas leciał już szybciej. Przed 15 zadzwoniłam do Crisa:
- Mógłbyś po mnie przyjechać?
- Jasne już jadę. Będę za 20 minut. - dokończyłam pracę i wyszłam przed budynek pracy. Minuty leciały jedna za drugą a Crisa nadal nie było. Była już 15:20 a jego nadal nie było. Zaczęła się martwić. W końcu do niego zadzwoniłam:
- Gdzie jesteś?
- Cristiano nie może teraz podejść do telefonu. - usłyszałam znajomy głos kobiety.
- Mogłaby go pani zapytać, o której po mnie przyjedzie?
- W ogóle nie przyjedzie. - spokojnym głosem oznajmiła mi.
- Jak to? Przecież przed chwilą z nim rozmawiałam. - trochę się wkurzyłam. Stoję tutaj jak głupia, czekam na niego a on jedzie do jakieś laski i nawet nie raczy do mnie zadzwonić.
- Ale plany troszkę się zmieniły. Odbierz Juniora z przedszkola i jeździe do domu.
- Ale ja nie mam kluczy. Po za tym nie oddadzą mi go.
- Już to załatwiłam. Odbierz go i zróbcie co chcecie. Jak Cristiano będzie mógł rozmawiać to do ciebie zadzwoni. Cześć
- Cześć. - zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam po Juniora. Faktycznie, z odebranie go nie było żadnego problemu. Mały ucieszył się gdy mnie zobaczył. Na początku zabrałam go na lody.
- Gdzie jest tata?
- Wiesz co, sama nie wiem, ale spokojnie znajdzie się.
- Może do niego zadzwonimy?
- Już dzwoniłam.
- I co powiedział? - zapytał chłopiec
- Nic. Odebrała jakaś kobieta.
- Pewnie to znów ta Irma. - wtedy mnie olśniło. Rozmawiałam z Iriną, ale co oni robili razem? Przecież, jeszcze wczoraj Cristiano opowiedział mi całe zajście miedzy nimi. Nie wierzyłam w to, że samowolnie znajduje się u niej. Nienawidził jej odkąd go zdradziła.
- Ona chyba miała na imię Irina. - próbowałam nie pokazać mojego zdenerwowania.
- Co to za różnica. Nie lubię jej. Jest dziwna. - podsumował chłopiec. Po zjedzeniu lodów, poszliśmy do parki i na plac zabaw. Spędziliśmy tam mnóstwo czasu a Ronaldo nadal się nie odzywał. Gdy Juniorowi znudziła się już zabawa poszliśmy się przejść. Spacerowaliśmy sobie a Junior powiadał mi o swoim dniu w przedszkolu. Zrobiliśmy sobie kilka, naprawdę fajnych zdjęć. Próbowałam kilka razy zadzwonić do Ronaldo, ale najpierw nie odbierał a potem miał wyłączony telefon. Chłopczyk był już bardzo zmęczony. Nie mieliśmy innego wyjścia jak przenocować w hotelu. Wybraliśmy jakiś pierwszy z brzegu. Junior zaraz zasnął a ja nie miałam tyle szczęścia. Bardzo się martwiłam i byłam zła.
~~~
Zapraszam na kolejny rozdział. To już 10. Bardzo się cieszę, że zaczęłam pisać to opowiadanie. Sprawia mi tą ogromną przyjemność i nie mam zamiaru z tego zrezygnować. Czekam na opinię.
Miłego weekendu. Całuję :*

23 października 2015

Rozdział 9

Czas, w którym byłam sama minął bardzo szybko. Zdążyłam zrobić materiał do pracy, posprzątać po śniadaniu, ogarnąć się i poleżeć na kanapie myśląc nad sensem dalszego życia. Ronaldo i Junior wrócili w dobrych nastrojach. Młody, gdy tylko wpadł do domy przykleił się do mnie. Zrobiło mi się bardzo miło. Znał mnie niecały dzień a już mnie polubił. To miłe. Zaraz za nim wszedł jego tata:
- Dawno nie widziałem, żeby tak szybko wracał z treningu. To nie mój syn. Podmienili mi dziecko. Junior daj jej spokój!
- Mi to nie przeszkadza. Jest mi bardzo miło. Jak trening?
- Super! - wykrzyczał chłopiec.
- Jak zawsze - powiedział piłkarz. - pójdę się przebrać. Junior nie męcz Mii.
- Mia? Zrobisz mi coś do jedzenia? - poprosił chłopiec.
- Jasne. Chodź wymyślimy to coś. - Junior zajadał się kolorową kanapką a ja z Cristiano siedzieliśmy na kanapie rozmawiając o niczym. Do mężczyzny zadzwonił telefon.
- Niedługo przyjdzie moja siostra. Zostanie z Juniorem, a my pójdziemy po twoje rzeczy.
- Bardzo dziękuję. Twoja siostra się nie zdziwi?
- Może cię tylko nie polubić, ale po za tym nic ci nie grozi? - zażartował piłkarz a ja bardzo bałam się tego spotkania. Sama nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Od razu czuję się lepiej.
- Dogadacie się. Na pewno. Tylko nie zwracaj uwagi na jej głupie docinki. - nadal rozmawialiśmy, dopóki nie przyszła ciocia chłopca.
- Cześć, dzięki, że przyszłaś. - Ronaldo przywitał siostrę.
- Nie ma problemu. Z miłą chęcią z nim posiedzę.
- To jest Mia - przedstawił nas sobie gwiazda Realu Madryt
- Cześć, Katia. Co ci się stało? Pewnie kręciłaś się po jakiś szemranych okolicach z narkomanami i cię napadli.
- Nie mów tak do niej. Dużo przeszła. - bronił mnie Cristiano. - Zostań z nim. My musimy coś załatwić. Niedługo wrócimy.
- Dobra idźcie. Ale Cris, uważaj żebyś też nie dostał. Gdzie jest Junior?
- Junior chodź na chwilę. Masz gościa. - po prośbie taty, Junior za chwilkę przybiegł do nas.
- Ooo cześć. Co ty tu robisz?
- No proszę jaki zadowolony, że mnie widzi. Przyszłam popilnować twojego tatę. Bo znów się w coś wpakuje. - odpowiedziała kobieta.
- Moim tatą zajmie się Mia. Możesz już iść. - chłopiec uśmiechnął się zwycięsko. Był z siebie dumny. Spojrzałam na Crisa on spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnęliśmy.
- Zostaniesz chwilę z ciocią. My musimy wyjść. - oznajmił Ronaldo
- A Mia zostaje? - zapytał chłopiec z nadzieją.
- Nie. Idzie ze mną.
- To ja też idę.
- Wyjdziemy tylko na chwilę. - pocieszyłam Młodego.
- No dobra. - Założyłam czarne, wąskie spodnie i sweter, który skądś wytrzasnął mi Ronaldo. Po chwili wsiedliśmy do jego samochodu.
- Jesteś pewna, że ten koleś mnie nie zabije?
- Pracuje. Na pewno nie ma go w domu.
- No dobra. Prowadź. - Najpierw musieliśmy wrócić na główną drogę, bo nie pamiętałam którędy szłam wczorajszego dnia. Byłam zdziwiona, że Cris mieszka tak blisko. To może 5 minut drogi samochodem.
- Załatwmy to jak najszybciej. Chodź. - Portugalczyk grzecznie podążał za mną dopóki nie doszliśmy do garderoby. Tam doznałam szoku. Gdy stanęłam przed szafą zobaczyłam tylko niektóre z moich ubrań.
- Powiem ci, że nie widziałem, żeby dziewczyna miała tylko tyle ubrań. - zdziwił się piłkarz.
- Nie wierzę! Gdzie są moje ciuchy? Co ten kretyn z nimi zrobił?
- Ej gdzie idziesz? - szukałam moich rzeczy po całym domu, ale nigdzie ich nie było. Aby trochę ochłonąć wyszłam do ogrodu. Tam wkurzyłam się jeszcze bardziej. W ognisku leżały resztki moich ubrać.
- Co za psychopata! - Ronaldo, który do tej pory siedział w salonie stanął obok mnie.
- Co się stało?
- Octavio spalił moje ubrania. Sam zobacz. Niech ja tylko go spotkam. Zabije tego idiotę! - poszłam spakować to co mi zostało. Niestety niewiele tego było.
- Na jakiś czas wystarczy. Potem będę musiała udać się na zakupy. - mieliśmy już wychodzić, jednak dźwięk otwierających się drzwi przeszkodził nam w tym. Ronaldo zdążył schować się do szafy. Ja nie miałam tyle szczęścia.
- Ooo moja kochana Mia. Co ty kochanie tu robisz? - był totalnie upity. Ledwo trzymał się na nogach, dlatego ulżył sobie wieszając się na mnie.
- Zostaw mnie pacanie! - krzyknęłam mu tuż nad głową, ale nic to nie dało. - Spieprzaj!
- Mia, daj buziaczka - z szafy wyskoczył Ronaldo:
- Ta pani o coś cię poprosiła. Zostaw ją!
- No proszę. Nowy narzeczony. Ciebie też pewnie po pewnym czasie zostawi. - Octavio cały czas mnie "przytulał".
- Jeśli nie rozumiesz grzecznie to wytłumaczę inaczej, ale radziłbym posłuchać bo dwa razy nie będę powtarzać.
- Oj przystojniaczku. Spokojnie, pogadajmy. Bez problemu możemy się dogadać. Na przykład ty bierzesz ją w dni parzyste a ja w nieparzyste.
- Nie! - sprzeciwił się piłkarz
- No dobra ja mogę wziąć parzyste. Ustąpię ci. Zobacz jaka jest słodka. - Octavio spróbował pogłaskać mnie po policzku, ale zdążyłam złapać jego rękę.
- Nie dotykaj mnie! - Cristiano już nie wytrzymał. Pociągnął go za ramię, skutecznie go odwracając.  Prawa pięść Crisa zatrzymała się na brzuchu pijanego. Mój były chłopak zgiął się w pół. Po ponownym odzyskaniu pionowej postawy próbował oddać. Jednak wyszedł na tym jeszcze gorzej. Po oberwaniu kilku ciosów upadł na podłogę. Położyłam coś od siebie, zabraliśmy moje rzeczy i wróciliśmy do domu Ronaldo.
Katia jeszcze chwilę z nami posiedziała. Cały czas mi dogadując. Nie przejmowałam się tym. Udawałam, że tego nie słyszę.
Dzisiejszej nocy spałam już w pokoju gościnnym. Było mi o wiele wygodniej niż na kanapie.
~~~
Hejka kochani. Zapraszam Was na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że spodoba Wam się bardziej niż mi. Powiem krótko i na temat: ten rozdział wyjątkowo mi się nie podoba. Nie miałam pomysłu i czasu. Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy.

16 października 2015

Rozdział 8

Wstałam dosyć wcześnie. Było około 8 rano. Rozejrzałam się dookoła i dopiero zdałam sobie sprawę, że to co wydarzyło się wczoraj było rzeczywistością. Salon, w którym się znajdowałam był bardzo elegancki i nowoczesny. Spodobał mi się. Twarz i głowa dawały o sobie znać. Strasznie bolały. Powoli wstałam z kanapy, opatuliłam się cieplutkim kocykiem i udałam się do kuchni bo usłyszałam, że ktoś tam jest. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam mężczyznę. Stał do mnie tyłem i parzył kawę. Był ubrany w białą, obcisłą koszulkę, która podkreślała jego mięśnie i czarne spodnie.
- Dzień dobry - przywitałam się siadając na wysokim krześle przy stole.
- Dzień dobry. Kawy? - zapytał nadal stojąc do mnie tyłem.
- Jest opcja: latte?
- Specjalnie dla ciebie, zawsze.
- Bardzo dziękuję.
- Jak się czujesz? - zapytał, w końcu się odwracając i siadając obok. Zatkało mnie. Przecież to...przecież to idol miliona ludzi. To hiszpańska gwiazda. To piłkarz. To piłkarz Realu Madryt. To sam Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro. Nie wierzyłam własnym oczom. Mężczyzna chyba to zauważył bo zaczął się śmiać. Nie wiedziałam jak się zachować. Boże jak to się stało, że ja tutaj jestem?
- Hallo, Ziemia! - powiedział uśmiechając się.
- Przepraszam trochę się zdziwiłam.
- Dlaczego? Przecież od wczoraj się nie zmieniłem.
- Wiem, ale wczoraj nawet się panu nie przyjrzałam. Nie docierało do mnie nic.
- Przyzwyczaisz się za chwilę. Przecież jestem normalnym człowiekiem.
- Normalnym człowiekiem?! Chyba pan żartuje! Jest pan najlepszym piłkarzem na świecie. Pobił pan wszystkie rekordy jakie były możliwe. No dobra nie wszystkie, ale prawie. Robi pan z piłką takie rzeczy, o których innym się nie śniło. Jest pan najlepszy w tym co robi. Dodatkowo wspaniały człowiek.
- Po pierwsze nie mów do mnie na "pan". Cristiano jestem. Po drugie bardzo dziękuję. A po trzecie nie jestem takim ideałem. Lubisz piłkę nożną?
- Pytanie. Piłka nożna to...- przerwał mi krzyk.
- Tato! tato! tato! tato! - do kuchni, w piżamie wpadł Młody Ronaldo.
- Co się stało?
- Ooo, kto to? - zapytał gdy mnie zauważył.
- To jest moje koleżanka. - spojrzała na mnie a ja właśnie sobie przypomniałam, że nie powiedziałam jak się nazywam.
- Mia - dokończyłam
- Masz bardzo ładne imię. - powiedział Junior
- Ty też niczego sobie.
- Wiem. Po tacie. A co ci się stało? - ojciec chłopca stał i przyglądał się nam z uśmiechem
- O proszę jaki skromny. To też po tacie? Mały wypadek przy pracy. Nic groźnego.
- Młody. Co chciałeś? - zapytał Ronaldo przerywając nam naszą rozmowę
- Mogę jechać z tobą dzisiaj na trening. Mogę? mogę? mogę? mogę? - zaczął niemal błagać maluch.
- W każdą sobotę, każdy z drużyny zabiera na trening swoją rodzinkę. Dzieci i partnerkę. Tak się kiedyś przyjęło i jest do dzisiaj. Dla dzieciaków to fajna przygoda i lubią z nami jeździć. - wytłumaczył mi szybko piłkarz.
- Mogę, mogę, mogę, mogę? - Junior znów zaczął jęczeć
- Możesz.
- Huraa. Spotkam się ze swoimi kumplami. - Junior był wniebowzięty a ja z jego tatą zaczęliśmy się śmiać.
- Leć się ubrać bo w piżamie do swoich kumpli na pewno nie pojedziesz. Chyba, że chcesz żeby się z ciebie śmiali. Zmykaj. A może ty też chcesz jechać z nami?
- Jako dziecko czy żona?
- Jako koleżanka
- Nie dzięki. Innym razem. Na jeden dzień już i tak za dużo wrażeń. Po za tym spójrz jak wyglądam no i nie mam żadnych ubrań. Ale mam nadzieję, że ta propozycja nie jest aktualna tylko dzisiaj.
- Jasne, że nie . Jeśli tylko będziesz miała ochotę zabiorę cię tam. A co do ubrań to jak wrócę podskoczymy do twojego chłopaka i zabierzesz swoje rzeczy.
- Dziękuję. Nigdy jeszcze nie byłam na Bernabéu. Twój synek to niezły artysta.
- Jest go wszędzie pełno. Ma niekończone zasoby energii. Bardzo cię polubił, wiesz. Z Iriną przez 5 lat nie mogli znaleźć wspólnego języka. Junior jest taki, że albo od razu z kimś się dogada, albo wcale. Ty mu przypadłaś do gustu od samego początku. Aż sam jestem zdziwiony.
- Może to dlatego, że jest sobota i spotka się ze swoimi kumplami. - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Mia, Mia, Mia...- znów usłyszeliśmy krzyk Juniora. Po chwili wpadł do kuchni, już ubrany.
- Ej szalony. To już Mia a nie tata? - syn nawet nie zwrócił na niego uwagi.
- Mia, ładnie wyglądam?
- Pięknie. Wszystkie hiszpanki są twoje. - Junior ucieszył się, że uzyskał taką odpowiedź.
- Teraz ja się pójdę ubrać. Muszę się postarać, żeby nie być gorszym od syna. - parsknęłam śmiechem. W czasie gdy Crisitano się przygotowywał do treningu Junior pokazywał mi swój pokój. Jak każdy chłopiec miał w nim mnóstwo samochodów, klocków i innych zabawek. Pokazał mi każdy element. Pokój był ładny. Widać było, że podoba się chłopcu.
- Junior jedziesz? - zapytał krzycząc Cristianio
- Jadę! Już idę. - poszliśmy do piłkarza, który czekał już przy drzwiach.
- Czuj się jak u siebie. Niczego się nie krępuj. Rób co chcesz. - zwrócił się do mnie właściciel. - Jeśli będziesz  chciała wyjść tu masz klucze.
- Spokojnie, poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką. A wychodzić raczej nie będę. Wykład sobie dzisiaj odpuszczę. Potem jakoś nadrobię. Lecicie już bo się spóźnicie.
- Jak coś dzwoń. - podał mi swój numer komórkowy.
- Paaa Mia. - pomachał mi Junior.
- My uciekamy. Trzymaj się.
- Powodzenia i liczę na gole. - puściłam oczko piłkarzowi, pomachałam Juniorowi i zamknęłam drzwi.

~~~
Dzisiaj trochę wcześniej niż zawsze, ale mam nadzieję, że to nie problem. Czekam na opinię.
Jeśli ktoś chciałby być informowany o tym, że jest już nowy rozdział wystarczy napisać gdzie mam wysłać taką informacje. Możecie pisać w komentarzach i na aska.
http://ask.fm/Patrycja_26_

9 października 2015

Rozdział 7

Zadzwoniłam domofonem. Po chwili odezwał się spokojny, męski głos.
- Tak?
- Dobry wieczór, czy...- nie zdążyłam dokończyć bo już mi przerwał.
- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie. Najprawdopodobniej przez kamerkę w domofonie zobaczył jak wyglądam.
- Długo by opowiadać. Jest dobrze. Jeszcze żyję.
- Do rana mamy sporo czasu. - powiedział naciskając przycisk otwierający furtkę. Wolno złapałam za klamkę. Już nawet na to nie miałam siły. Drzwi otworzył mi potężny mężczyzna. Byłam tak nieświadoma tego co się dzieję, że nawet mu się nie przyjrzałam.
- Na żywo wyglądasz jeszcze gorzej. Wchodź.
- Wielkie dzięki. Wiesz jak poprawić humor. - zmęczona, pobita, zapłakana i przemoczona weszłam do środka. - Mogłabym prosić o kawałek plastra i jakąś chusteczkę i już sobie idę.
- Nawet nie ma opcji! Nigdzie w tym stanie  Cię nie puszczę. Zaczekaj tutaj. - Mężczyzna na moment znikł z mojego pola widzenia. Przeszedł z koszulką, spodenkami i ręcznikiem.
- Na początek idź się wykąp. Tam jest łazienka. - Wskazał ręką pomieszczenie, do którego mam się udać. - I błagam nie płacz już. Ja pójdę zrobić coś do picia. Coś na rozgrzanie ci się przyda. Nie śpiesz się. - Wcisnął mi rzeczy, które trzymał, zabrał zaś moją torebkę i kurtkę. Postąpiłam tak jak powiedział. Zmyłam resztki makijażu, wzięłam cieplutki prysznic i założyłam ubrania. Te rzeczy nie leżały na mnie idealnie. Były trochę przyduże, ale było mi to kompletnie obojętne. Mężczyzna siedział na kanapie w salonie z apteczką na kolanach. Usiadłam obok niego.
- Szybko ci poszło.
- Jestem tak zmęczona, że nie miałam siły stać pod prysznicem. Czy teraz mogę już iść?
- A dokąd?
- W sumie to sama nie wiem. Pewnie do hotelu. - Popatrzył się na mnie wzrokiem, dzięki któremu zrozumiałam, że zostaję.
- Zaraz będzie herbata. A teraz opowiedz mi co się stało. Kto ci to zrobił? - zapytał dezynfekując mi kolano.
- Auć, szczypie. - Krzyknęłam a on zaczął delikatnie dmuchać na  moje kolano pokryte pieniącą się wodą utlenioną.
- Przepraszam. A więc, kto to był?
- Mój - zrobiłam przerwę. - Mój chłopak. - dokończyłam
- Chyba żartujesz!
- A wyglądam na taką?
- Nie wierzę, że uderzył cię własny chłopak.
- A jednak. Mówię poważnie.
- Jak można uderzyć dziewczynę?!
- Nie wiem. Zapytaj jego jakie to uczucie. Jak to zrobił to pewnie można i sprawia niezłą frajdę. Nie wyglądał na zmartwionego, zatroskanego i złego na siebie że to co zrobił.
- Co za dupek!
- On jest dobry. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Nie wiem co w niego wstąpiło. Ma dobre serce.
- Typowe tłumaczenie. Dobrze, że od niego uciekłaś. Tu wykazałaś się większą rozsądnością niż inne kobiety w takiej sytuacji. - Kolano było już opatrzone. Jedna rana na twarzy też. Mężczyzna delikatnym ruchem dłoni dotknął siniaka pod moi okiem. - Nieźle oberwałaś. Facet musi coś trenować. Dobrze, że nie trzeba zszywać. - Czajnik dał sygnał, że woda już się zagotowała.
- Zaraz wrócę a ty się rozgość. - Właściciel domu poszedł zrobić napój. Ja w tym czasie położyłam głowę na oparciu kanapy i zasnęłam.

* perspektywa mężczyzny *

Właśnie kończyłem porządkować sprawy papierkowe. Pilnie czegoś szukałem, ale jak zawsze zostawiłem to na ostatni moment. Rozległ się dźwięk domofonu. Zdziwiłem się bo o tej porze zazwyczaj wszyscy śpią. Nawet nie miałem pomysłu kto to mógł być. W takich godzinach raczej nie chodzi się po ludziach. Szybko podszedłem i odebrałem. Zobaczyłem piękną, zapłakaną i pobitą kobietę. Bez wahania ją wpuściłem. Zastanawiałem się kto jej to zrobił i z jakiego powodu. Było mi jej strasznie szkoda. Gdy wygoniłem ją do łazienki poszedłem do kuchni wstawić wodę na herbatę. Czekałem aż wyjdzie i rozmyślałem dlaczego mnie nie poznała. Może i nie jestem mega popularny, ale jesteśmy w Hiszpanii. Tutaj nawet jak ktoś nie chce musi tym żyć. Moje rozmyślania stanęły na tym, że w końcu to kobieta, która najwidoczniej nie interesuję się takimi tematami. Nieznajoma bez krwi na twarzy wygląda jeszcze ładniej. Najdelikatniej jak umiałem opatrzyłem jej rany. Wiedziałem, że czuję się odrobinę lepiej. Mimo takiego bólu nadal się uśmiechała. Może nie do końca naturalnie i szczerze, ale było oczywiste, że zanim to nastąpi minie trochę czasu. Na chwilę poszedłem do kuchni, gdy wróciłem bezbronna osóbka spałą na kanapie. Przykryłem ją kocykiem, pomyślałem, że chce chronić ją do końca życia przed podobnymi akcjami. Nie pozwolę już jej skrzywdzić. Popatrzyłem jeszcze jak słodko śpi i poszedłem się położyć. Nie mogłam jednak usnąć. Myślałem nad tym jak to się stało, że ona tutaj trafiła bo z tego wszystkiego nawet nie zdążyła mi nic  opowiedzieć. Nic też nie wiedziałem o niej samej. Po długim przewracaniu się po łóżku zasnąłem.
~~~
Jest i 7 rozdział. Serdecznie wszystkich zapraszam do czytania no i czekam na komentarze. Jak myślicie, kto będzie tajemniczym mężczyzną. Dotrzyma obietnicy i zajmie się naszą Mią? 
Miłego weekendu kochani ♥

2 października 2015

Rozdział 6

*kilkanaście dni później*

Wróciłam z pracy trochę później niż zwykle. Zjadałam coś, przebrałam się i zabrałam za domowe czynności. Wstawiłam pranie, wyjęłam naczynia ze zmywarki. Podczas sprzątania w sypialni zadzwonił Octavio:
- Cześć. Co robisz?
- Walczę z kosmitami. Chcesz się przyłączyć?
- Nie dzięki. A teraz poważnie?
- Właśnie sprząta w sypialni. A co tam?
- Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że po pracy idę z chłopakami na piwo.
- Dobra. Nie ma sprawy. O której będziesz?
- Późno. Pewnie około 3.
- Baw się dobrze. Pa.
- Miłego sprzątania - to było wredne. Rozłączyłam się i powróciłam do sprzątania. Ten dom nie jest duży, ale jak ma go sprzątać jedna osoba długo się schodzi, ale już zaczęłam i mimo wszystko postanowiłam skończyć. Około 24:00 byłam już padnięta. Kończyłam właśnie porządki w kuchni, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. O tej porze mógł przyjść tylko mój chłopak. Musiało coś się stać, że przyszedł wcześniej. Pobiegłam do drzwi, bo bardzo się za nim stęskniłam. Otworzyłam drzwi a gdy Octavio przekroczył próg domu chciałam się przytulić. Już rozłożyłam ręce aby to uczynić jednak on tylko złapał moje dłonie i opuścił je z powrotem wzdłuż ciała. TO było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie czuć było od niego alkoholu, więc na pewno wiedział co robi. Po za tym nie wyglądał na pijanego. W takim razie co on robił tyle godzin? Nie chce mi się w to wierzyć, że był z kumplami i nic nie wypił.
- Co się stało? - zapytałam wchodząc za nim do salonu.
- Lepiej ty mi to powiedz. - był zły a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- O czym?
- Nie udawaj. Już wszystko wiem.
- Niby co takiego?- zapytałam już lekko zdenerwowana.
- Z kim byłaś na imprezie biznesowej kilka tygodni temu?
- No przecież ci mówiła. Z Michaelem.
- Co robiłaś?
- Czy to jest przesłuchanie?!
- Tak. Odpowiadaj jak zadaję pytania. Co tam robiłaś?
- Tańczyłam, wygłupiałam się, rozmawiałam
- Pewna jesteś, że to wszystko? - powoli zaczynał na mnie krzyczeć co nigdy się nie zdarzyło.
- Do jasnej cholery!! Powiedz o co ci chodzi!
- Tańczyłam, wygłupiałam się, rozmawiałam i zdradzałam swojego chłopaka. Tak powinno brzmieć całe zdanie.
- Haha jesteś niepoważny. Nie zdradziłam cię! - O co on mnie w ogóle oskarża? Z kim niby miałam to zrobić?
- Może i niepoważny, ale przynajmniej wierny. Jak mogłaś mi to zrobić. Wiesz, że jesteś całym moim światem. Jak mogłaś? Czy jest Ci ze mną aż tak źle? Spójrz mi  prosto w oczy i wytłumacz mi to! Kilka tygodni temu minęły trzy lata. Co już Ci się znudziłem?! Tak najlepiej przespać się z kumplem z pracy. - Był wściekły. Nie pozwolił mi nawet dojść do słowa - Dlaczego w ogóle się nie odzywasz? Brak ci odwagi? Tak najłatwiej.
- Zamknij się w końcu i przestań tak wrzeszczeć! Nie zdradziłam cię. Zapamiętaj to sobie.
- Pół miasta o was mówi. Nie oszukuj mnie.
- Nie zdradziłam cię!! Ile razy mam to powtarzać. Jak chcesz możesz zadzwonić do Michaela i się zapytać co się działo na imprezie.
- Skąd będę miał pewność, że nie kłamie?
- Jak nie ufasz własnej dziewczynie to może posłuchasz chociaż jego.
- I tak wiem swoje. Nie wiem jak mogłaś. - Znów zaczynał swój monolog. Wyłączyłam się na moment, ale chyba dużo nie straciłam bo w kółko mówił to samo.- Powiesz coś do cholery?
- Nie mam zamiaru i tak mnie nie słuchasz! - Nagle poczułam ból na twarzy a dokładnie pod prawym okiem. Uderzył mnie. Po prostu zacisnął pięść i mnie uderzył. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Jednak powstrzymałam je i nadal twardo stałam na nogach. Drżącym głosem wydusiłam tylko:
- Dlaczego? - Wyraz jego twarzy nawet nie drgnął.
- Jeśli się nie przyznasz będzie gorzej.
- Grozisz mi? Jesteś psychiczny! - Powoli zaczynałam się go bać. I miałam rację. Uderzył mnie po raz drugi. Tym razem w nos. Na koszulkę zaczęły kapać małe kropelki czerwonej cieczy. Mimo przyjętych dwóch ciosów nadal stałam na nogach. Nie chciałam upaść ani się rozpłakać. Wtedy poczułby, że ma przewagę.
- Jeszcze raz to zrobisz i ani razu już mnie nie zobaczysz.
- Ciekawe co byś beze mnie zrobiła. Beze mnie jesteś nikim. Nie dasz sobie rady. Nawet nie masz gdzie spać.
- Teraz zacząłeś się martwić?! Dam sobie radę. Czy ta plotka o tym, że niby cię zdradziłam jest tylko po to, żeby mnie pobić. Spójrz na mnie gnoju. Zobacz co mi zrobiłeś. Jak przez ciebie wyglądam. Tego chciałeś? Jak chciałeś się wyżyć trzeba było iść na siłownię a nie być własną dziewczynę. Co ty robisz? Jak się zachowujesz? Ty nie jesteś moim chłopakiem. On by na pewno się tak nie zachował. Alkoholem może od ciebie nie wali, ale może coś brałeś? - Byłam już nieźle wkurzona. Octavio też nie wytrzymał i uderzył po raz trzeci. Tym razem w okolice kącika ust. To już była przesada. Przegiął całkowicie. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie dałam rady ich już powstrzymać. Pożegnałam się z nim liściem w policzek, ale to na pewno nie było to co on zadał mi.
- Jesteś skończonym kretynem! Powinieneś się leczyć. Napatrz się na mnie i zapamiętaj co mi zrobiłeś bo więcej mnie nie zobaczysz.
- Idź sobie! Nie chce takiej szmaty jak ty. Nie potrzebuję cię. Nigdy nie potrzebowałem. - Te słowa zabolały mnie najbardziej, ale już nie miałam siły z nim rozmawiać. Krew z nosa małymi kroplami nadal kapała. Za to łzy z moich oczu kapały bez przerwy. Miałam całe mokre policzki. Twarz spuchniętą i we krwi. Koszulka też była w czerwone kropki. Chwyciłam torebkę i kurtkę. Krzyknęłam, że jest dupkiem i zatrzasnęłam drzwi. Ostatnie słowa jakie słyszałam to: "I tak wrócisz".  Biegłam okolicznymi uliczkami. Było ciemno i zimno. Nic do mnie nie docierało. Nie wiedziałam co robię po prostu biegłam. Skręcałam w różne strony. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że pada deszcz i tak było mi to obojętne. W ciągu kilku minut zawalił mi się cały świat. Octavio miał rację nawet nie miałam gdzie spać. Ostatecznością był hotel, ale nawet nie wiedziałam gdzie byłam. Wszędzie było ciemno, w żadnym z mijanych budynków nie paliło się światło. Nic dziwnego było około 1:00 w nocy. W szaleńczym biegu przewróciłam się i rozwaliłam kolano. No tak nogi były jeszcze całe. Tam jeszcze nic mnie nie bolało.
Nagle zobaczyłam zapalone światło w jednym z domów. Postanowiłam zadzwonić i chociaż poprosić o kawałek plastra. Podeszłam pod bramę bo już nie miałam siły biec, byłam wykończona tym wszystkim. Podeszłam do domofonu i nacisnęłam przycisk.
~~~~
6 rozdział specjalnie dla Was. Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Zapraszam do czytania i czekam na komentarze. Jak myślicie co dalej będzie z Mią? Wyląduje pod mostem czy wróci do Octavio a może stanie się coś innego?