26 lutego 2016

Rozdział 27

- Mia! Mia! Mia! - mimo wielkiego hałasu i poruszenia usłyszałam radosne, ale niewyraźne wołanie mojego imienia. Do startu wyjściu została jeszcze ponad godzina, ale już od kilkunastu minut razem z Cristiano byliśmy w boksie Ferrari. Siedzieliśmy właśnie na wysokich taboretach przy blacie pod ścianą przyglądając się zmęczonym pracą mechanikom, gdy do garażu wbiegł mały uśmiechnięty chłopiec. Zaraz za nim weszła Milagros i Alex słodko tarzając się za ręce. Od razu do nasz podeszli, tym czasem mały chłopiec siedział już u mnie na kolanach opowiadając Ronaldo coś bardzo ekscytującego. Niestety oboje mało co z tego rozumieliśmy.
- Cześć łobuzie. - przywitał się z dzieckiem Sebastian Vettel, który jak zawsze w zawiązanych na biodrach rękawach czerwonego kombinezonu staną obok nas. - Jakie wyniki obstawiacie? - zapytał opierając się o blat i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Alex i Milagros od razu powiedzieli, że wygra właśnie on. Cristiano wybrał Lewisa a ja nie mogąc podjąć decyzji postawiłam na kierowcę McLarena, Jensona Buttona. To było niemożliwe, ponieważ nie mieli w tym sezonie najlepszego bolidu. Wszyscy zaczęli się śmiać gdy przyszedł Lewis. On i Vettel od jakiegoś czasu bardzo dobrze się dogadywali. Wspólny wróg w tym przypadku w postaci Nico Rosberga potrafi zbliżyć. Spędzają ze sobą sporo czasu i mimo to, że są z dwóch różnych światów i prowadzą dwa różne style życie współpracują ze sobą idealnie. Jednak na torze zachowywali pełen profesjonalizm i bez względu na to czy są kolegami czy nie, rywalizują z pełną klasą.
- Jak już wygram wyścig i odbiorę moje trofeum a potem utopię Seba w szampanie możemy iść do klubu. Kto chętny? - zapytał kładąc mi rękę na ramię.
- Ja jestem za, ale to ja wygram. - powiedział z wielkim uśmiechem Niemiec.
- Idziemy bez względu na to, kto wygra. Tylko co z małym? - stanowczo zdecydowała mama chłopca.
- Idzie z nami. Niech uczy się życia! - krzyknął Lewis poprawiając czarną czapkę z logiem mercedesa.
- Chyba zwariowałeś. - zdenerwowała się Milagros.
- Mam inny, lepszy pomysł. Poprosimy Kimiego. - zaproponował kierowca Ferrari. - On i tak pewnie nie będzie chciał z nami iść.
- Na to mogę się zgodzić. - zbliżała się upragniona godzina. Panowie stali już na polach startowych. Początek postanowiliśmy obejrzeć z balkonu tuż nad prostą startową. Mały Sebastian siedzący na rękach u Alexa bawił się swoimi czerwonymi słuchawkami do tłumienia dźwięku a jego tata z anielską cierpliwością co chwila mu je poprawiał. Dźwięk silnika jest zbyt głośny dla takich małych dzieci a w słuchawkach wyglądał jeszcze bardziej uroczo.  Cristiano stał za mną trzymając mnie w pasie a ja z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słodkim słówkiem, wprost do mojego ucha czułam się jeszcze szczęśliwsza. Dzięki niemu spełniło się tyle moich marzeń.
Usłyszeliśmy głośny ryk silnika. Sebuś od razu zaczął się śmiać. Czerwone lampy tuż nad Lewisem i Sebastianem zajmującymi dwie pierwsze pozycje systematycznie zaczęły się zapalać. Zgasły i wyścig się rozpoczął. Od razu Ferrari zrównało się z Mercedesem. Ten nie dawał za wygraną i aż do pierwszego zakrętu jechali w tym samym tempie. W końcu Vettel był zmuszony odpuścić, ponieważ Hamilton był w lepszej sytuacji. Jednak zaraz przy kolejnym skutecznie go wyprzedził i objął prowadzenie. Walka w tym roku na torze w Monte Carlo była bardzo zacięta i ciekawa. Oczywiście nie zabrakło wypadków. Tegorocznym pechowcem okazał się Nico Rosberg, który z wielką prędkością uderzył w bandę niszcząc cały przód bolidu i zapewniając kolegom wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Bolid zdenerwowanego Niemca szybko zabrano z toru i już po kilku okrążeniach  wyścig można było zacząć od nowa. Oglądanie rywalizacji na żywo było na pewno bardziej ekscytujące niż oglądanie go w telewizji. Gdy patrzyłam na zagrania kierowców cała się trzęsłam. Wyścig po fenomenalnej walce i niezapomnianej końcówce wygrał Sebastian Vettel. Drugi był Hamilton a trzeci Ricciardo, który cieszył się jakby wygrał mistrzostwo. Po udzieleniu miliona wywiadów Sebastian przyszedł do garażu.
Wracając do hotelu zaszliśmy do Lewisa aby poinformować go o naszym pomyśle.
Miałam jakieś 3 godziny na przygotowanie się do wyjścia. Jednak zaraz po tym jak weszłam do pokoju położyłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i postanowiłam trochę odpocząć. Cristiano położył się obok zaplatając ręce na karku. Leżeliśmy w ciszy ponad 30 minut, moje serce nadal biło jak oszalałe a w głowie szumiał dźwięk silnika. Po wielkiej wojnie z moimi myślami i chęciami w końcu zebrałam odpowiednie siły aby zacząć się zbierać. Na początku z racji tego, że niczego nie mogłam znaleźć posprzątałam nasze rzeczy leżące porozrzucane po całym pokoju. Wzięłam prysznic, umalowałam się, założyłam żółtą sukienkę na cienkich ramiączkach w kwiecisty zwór i białe buty na obcasie. W ostatniej chwili, tuż przed wyjściem chwyciłam za okulary przeciwsłoneczne.
O umówionej godzinie wszyscy spotkaliśmy się w wyznaczonym miejscu. Milagros wyglądała cudownie. Miała na sobie czarną, koronkową sukienkę i buty na obcasie. Nie jeden facet zwrócił na nią uwagę. Na wygląd chłopaków też nie potrafiłyśmy narzekać. Lewis zaprowadził nas do zaplanowanego miejsca i  już za chwilę siedzieliśmy przy stoliku. Sebastian nie bardzo lubi takie wypady, tak samo jak Alex i Cristiano, ale przy determinacji mojej i mojej koleżanki nie mieli wyjścia. Poza tym raz na jakiś czas im nie zaszkodzi. Jednak nie było widać, że żałują. Na ich relacje aż miło było patrzeć. Razem z Milagros dopadła nas euforia, przez którą odstawiałyśmy takie sceny, że chłopaki zwijali się ze śmiechu. Myślę, że alkohol i obecność bliskich osób oraz wspaniała komunikacja nam w tym pomogły. Oczywiście oprócz napojów zajmowaliśmy się też tańcem i rozmową. Każdy z nas wypił coś mocniejszego, ale jednak w najgorszym stanie był Hamilton. On ledwo trzymał się na nogach a jak kelnerka przyniosła kolejny kufel piwa, właśnie dla kierowcy, zamiast po wzięciu łyka postawić go na bezpiecznej pozycji na stoliku umieścił go na samym brzegu i cały trunek wylądował na spodniach Vettela. Sytuacja Niemca i stan Brytyjczyka kazał nam opuścić lokal i tak było już bardzo późno. Odprowadziliśmy najpierw kierowcę mercedesa, potem ferrari. Pożegnaliśmy się z Alexem i jego partnerką i skierowaliśmy się do naszego hotelu.
Jechaliśmy windą na właściwe piętro.
- Czy prezent urodzinowy okazał się właściwy? - zapytał Ronaldo opierając się o ścianę windy.
- Bardzo. - stojąc dotychczas dotykając plecami równoległą ścianę podeszłam powoli do piłkarza z dozą niepewności i pocałowałam go w usta. W jego brązowych tęczówkach zaświeciły się małe iskierki. Delikatnie odgarnął moje włosy i chwycił moją talię ponownie całując i przyciągając do siebie. Było już bardzo późno. W całym hotelu spotkaliśmy jedną osobę - recepcjonistkę. Winda zatrzymała się na piętrze, na którym mieliśmy pokój. Wydała charakterystyczny dźwięk i drzwi się otworzyły. Ciągle namiętnie się całując dotarliśmy do wejścia oddzielających korytarz od pomieszczenia. Cristiano oparł mnie o nie wplatając dłonie w moje proste włosy. Z tylnej kieszeni jego jeansów wyjęłam kartę. Popchnął mnie w głąb ciemnego pokoju, jednym kopnięciem zamykając drzwi. Rzucił moje okulary przeciwsłoneczne na stoli, jednak nie trafił i wylądowały na podłodze. Ostrożnie położył mnie na łóżku po czym delikatnie usiadł okrakiem na moich biodrach. Nachylił się nad moją twarzą, odgarnął włosy i podarował kilka drobnych pocałunków w szyję. Prawą rękę delikatnie przesuwał po moim ciele sprawiając, że cała drżałam. Podsuwając się wyżej nieoczekiwanie podciągnął moją sukienkę. Już po wyjściu z windy wiedziałam, że na samych pocałunkach się nie skończy. Cristiano wyprostował się nadal na mnie siedząc i spojrzał na mnie pytająco. Momentalnie pokiwałam twierdząco głową zagryzając dolną wargę. W pełni mu ufałam i byłam szczęśliwa z nadchodzących wydarzeń. Ronaldo ponownie zaczął mnie całować. Prawą rękę wsunął pod moje plecy i przyciągnął mnie do siebie. Sprawnie rozsunął suwak mojej sukienki i delikatnie zdjął ramiączka. Powoli rozpięłam guziki jego koszuli i odrzuciłam ją na bok. Każdy nasz kolejny ruch był wolny, ale sprawiał, że moje serce waliło jak oszalałe.
Po całej sprawie łóżkowej z wielkim zafascynowaniem i szczerym uśmiechem wpatrywałam się w leżącego obok mnie nagiego mężczyznę. On tak samo patrzył na mnie. To było fantastyczne, zmysłowe, niesamowite. Czułam się kochana, szczęśliwa, spełniona. To zdarzenie różniło się od tych z Octiavio. To było przepełnione miłością i uczuciem. Wspaniała chwila, której nie spodziewałam się w światłach Monte Carlo
~~~
Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam przebrnąć przez końcówkę tego rozdziału. Miałam ją już zaplanowaną bardzo dawno temu, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak ciężko przyjdzie mi to pisać. Chyba nie umiem pisać takich scen. Mam nadzieję, że w miarę da się to czytać i czekam na opinie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz