25 grudnia 2015

Rozdział 18

- I jak spotkałaś się z Cristiano? - zapytała Pilar Rubio, gdy spotkałyśmy się w małej kawiarni na ploteczki, dobre ciacho i pyszną kawę.
- Nie. Nie rozmawiałam z nim od tamtego czasu. - oczekiwała innej odpowiedzi i z miną wyrażającą więcej niż tysiąc słów spojrzała na mnie. Od przypadkowej rozmowy telefonicznej z piłkarzem minęły 4 dni.
- Wiesz, że pewnie czeka na ten telefon. - powiedziała biorąc kolejny łyk kawy.
- Wiem, ale jakoś nie potrafię do niego zadzwonić. Sama nie mogę się zdecydować czego naprawdę chcę. Coś mnie blokuje chociaż bardzo chciałabym, żeby było tak jak dawniej. A nawet lepiej. - opowiedziałam o swoich przemyśleniach i odczuciach. Pilar uważnie mnie słuchała, nie wypowiadając ani jednego słowa.
- Jeśli z nim nie porozmawiasz, to sama się tym zajmę. Z reguły nie wtrącam się w takie rozterki, ale dla was zrobię wyjątek. Ostrzegam. - uśmiechnęła się.
- Oj Pilar...- siedziałyśmy rozmawiając w miłej atmosferze przegryzając pyszne ciasto.
- Mia, a ty nadal mieszkasz w hotelu? - wypaliła nagle moja dobra koleżanka
- A mam inne wyjście? Nadal okupuję pokój 205. - mieszkanie w hotelu nie było moją wielką pasją, ale nie miałam innego wyjścia. Oczywiście szukałam jakiegoś mieszkania, ale dla jednej osoby wszystkie były za dużo, a co za tym idzie za drogie. Chociaż i tak już wydałam fortunę na hotel.
- To może wprowadzisz się do nas? - popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. - Spokojnie rozmawiałam już o tym z Sergio i nie ma nic przeciwko. Wręcz przeciwnie.
- Nie mogę. Narobię wam tylko problemów.
- O czym ty mówisz. Odpracujesz to jakoś. - zaczęłyśmy się śmiać.
- Naprawdę bym mogła? - kobieta pokiwała twierdząco głową z uśmiechem. Od razu pojechałyśmy do hotelu aby zabrać moje rzeczy i się wymeldować. Bardzo się cieszyłam. Siedzenie samemu w hotelowym pokoju nie należało do najprzyjemniejszego sposobu spędzania czasu.
Dom był piękny. Wielkościowo podobny do domu Ronaldo, ale ten był o wiele przytulniejszy i wypełniony miłością. Widać było, że mieszka w nim cudowna, kochająca się rodzina. Wiedziałam również, że projektowała wszystko Pilar.
Przywitał nas Ramos z małym Marco na rękach. Pocałował swoją partnerkę w usta a mnie przytulił jedną ręką. Przyjrzałam się ślicznemu chłopcu i delikatnie pogładziłam go po policzku. Był naprawdę słodki, aż zapragnęłam zostać mamą. W pokoju gościnnym rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam do pary. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy bardzo długo. Oni naprawdę są wspaniałymi ludźmi i tak idealnie się uzupełniają. Chciałabym kiedyś tak skończyć jak oni. Nie mogłam się na nich napatrzeć. Potem pobawiłam się troszkę z Juniorem. Na początku był do mnie sceptycznie nastawiony, ale po kilku minutach zabawy się przełamał. Wspaniałe dziecko, w rodziców. Zajrzałam do jego młodszego braciszka, żeby nie czuł się pokrzywdzony i spędziłam z nim kilka minut. Wieczorem pomogłam Pilar z chłopcami. Nie powiem, spodobało mi się.
- Czy ten twój były dupek jeszcze cię zaczepiał? - zapytał Sergio, gdy siedzieliśmy przy lampce wina w salonie
- Nie, chyba dałeś mu wystarczającą nauczkę. Dziękuję.
- Ile razy będziesz mi jeszcze dziękować? Zrobiłem to co każdy by zrobił. A tak poza tym to nie ładnie wsiadać do samochodu obcych. - uśmiechnął się piłkarz
- Rozkazałeś mi. - przypomniałam mu, chociaż wiedziałam, że ma rację.
- A jakbym ci kazał wskoczyć do łóżka z Ronaldo też byś się mnie posłuchała? - spiorunowałam go wzrokiem a Pilar zwijała się ze śmiechu.
Rano znów dostałam czerwoną różę. Była na bieżąco. Wiedział gdzie jestem. Ciekawe kto mu powiedział? A może mnie śledzi?
- Słodkie. - powiedziała hiszpanka, gdy weszłam do kuchni z kwiatem.
- Weź przestań. - wstawiłam prezent do wody
- Mia, możemy porozmawiać?
- Jasne. - usiadłam obok i trochę się zaniepokoiłam tym pytaniem
- Ale tak w stu procentach szczerze i poważnie. Dobrze? I możesz odpowiadać tylko "tak" albo "nie". Chcę się w niektórych sprawach upewnić bo sama już nie wiem.
- Dobrze. O co chodzi?
- Chciałabyś z nim porozmawiać? - znów rozmowa o Crisie. Pilar naprawdę dużo czasu poświęca na ten temat.
- Tak. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Chciałabyś zapomnieć o tej całym zdarzeniu? - nadal kontynuowała wywiad
- Tak
- Zależy ci na nim?
- Tak
- Podoba ci się? - Pilar uśmiechnęła się szeroko. Zorientowałam się, że chodzi o taktykę zwaną: "trzy razy tak". Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią, ale w końcu miała to być szczera rozmowa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - ponownie się uśmiechnęłam
- Chciałam zadać jeszcze jedno pytanie, ale widzę, że odpowiedź i na nie będzie twierdząca.
- Jakie to pytanie?
- Chciałabyś z nim być? - lekko się speszyłam i spuściłam wzrok. Pilar podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.

*** 3 dni później ***
Bardzo przyjemnie mieszkało mi się tutaj. Wychodziłam właśnie do pracy gdy Ramos złapał mnie przed drzwiami.
- O której wracasz? - zapytał z uśmiechem
- Pewnie około 17. - musiałam zastanowić się nad tą odpowiedzią bo nie zawsze pracuję w tych samych godzinach.
- To dobrze będziesz miała wystarczająco dużo czasu.
- Na co?
- Dzisiaj wieczorem przychodzą chłopacy. Taka mała domówka. Pilar zawsze się wkurza gdy nie ma tych kilku godzin, dlatego postanowiłem spytać i ciebie. W końcu też tu mieszkasz i masz jakieś zdanie. - powiem szczerze, że nie słuchałam zbyt uważnie całej wypowiedzi piłkarza. Skupiłam się tylko na pierwszym zdaniu.
- Crisitano też będzie? - popatrzyłam na obrońcę z nadzieją. Ten uśmiechnął się i odpowiedział:
- Nie spokojnie. Zadzwoń to po ciebie przyjadę.
- Dziękuję. - pożegnaliśmy się buziakiem w policzek.
Moje myśli w pracy były skupione przeważnie na tym w co mam się ubrać tego wieczoru. Musiałam wyglądać przyzwoicie. Cieszyłam się na spotkanie z chłopakami i byłam spokojna, że nie będzie Ronaldo. Po pracy tak jak się umówiłam zadzwoniłam po Sergio i razem pojechaliśmy do domu. Pilar szykowała już na przybycie gości. Nie była jeszcze gotowa. Pomogłam jej, a gdy już wszystko było zrobione zajęłyśmy się sobą. Poszłam do pokoju gościnnego i szukałam odpowiedniego stroju. Nie mogłam się zdecydować przez kilka minut. Zajrzała do mnie hiszpanka, ona była już gotowa. Wyglądała prześlicznie. Skromnie, ale naprawdę pięknie.
- I jak tam, masz coś?
- Nie mogę się zdecydować. To czy to? - pokazałam jej dwa zestawy. Przyjrzała się ubraniom i wybrała srebrną, krótką, asymetryczną sukienkę. Zdecydowałam się również na szpilki a Pilar pomogła mi się umalować. Nie wyglądałam źle. Mi się podobało.
Piłkarze i ich kobiety przyszli na ustaloną godzinę. Byłam zdziwiona, że nikt się nie spóźnił. Przywitałam się z każdym kto wchodził, ale nagle poczułam, że ktoś podnosi mnie do góry i kręci dookoła. Gdy postawił mnie na ma podłodze zorientowałam się, że to wariat Marcelo.
- Chcesz żebym zeszła na zawał? - poprawiłam włosy i sukienkę. Brazylijczyk mocno mnie przytulił.
- I tak mnie lubisz. - uśmiechnął się.
- Jak można nie lubić kogoś takiego jak ty? - impreza trwała w najlepsze. Stałam z dziewczynami popijając wino a panowie zajmowali się sobą w drugim pomieszczeniu. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zbytnio na to nie zareagowałam a Pilar poszła otworzyć. Gość poszedł chyba od razu do chłopaków.
Szłam do łazienki gdy zobaczyłam bardzo dobrze znaną mi posturę ciała. Mimo tego, że mężczyzna stał tyłem do mnie a w pokoju panował mrok  wiedziałam, że to Ronaldo. Co on tu robi?! Przecież miało go nie być?! Uciekłam do łazienki i siedziałam tam przez dobre 10 minut. Postanowiłam jednak wyjść i zachowywać się normalnie. Tak też zrobiłam. Wróciłam do dziewczyn i miałam nadzieję, że wyglądało to naturalnie. Za jakiś czas wpadł James:
- Pilar, Pepe zjadł wszystkie ciastka! Sergio powiedział, że mam przyjść do ciebie.
- Ej nie płacz zaraz będą kolejne. - zaśmiała się hiszpanka czochrając piłkarza po włosach. - Wracaj do kolegów. - razem z dziewczynami zaczęłyśmy się śmiać.
- Mia pomożesz mi?
- Oczywiście. - poszłyśmy do spiżarni i zaczęłyśmy przygotowywać przekąski.
- O! Chyba mały płaczę. Poradzisz sobie?
- Jasne, leć do niego. Zaniosę dzieciom jedzonko. - Pilar wyszła zostawiając mnie samą. Spiżarnia była bardzo ustawna. Wszystko miałam pod ręką i nawet zmieścił się tam blat, dzięki czemu nie musiałam wszystkiego wynosić. Stałam tyłem do drzwi układając ciastka i nucąc jakąś melodię pod nosem. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Potem usłyszałam trzaskające drzwi i klucz w zamku. Bałam się odwrócić, ale jednak to zrobiłam. Przede mną stał Cristiano. Serce łomotało mi niemiłosiernie, na policzkach pojawiły się czerwone rumieńce a przez plecy przeleciał dreszcz. Ominęłam mężczyznę bez słowa i podbiegłam do drzwi. Zaczęłam walić pięściami i szarpać klamkę. Drzwi ani drgnęły.
- Nie pogryzę cię. - powiedział Ronaldo podchodząc do mnie. - Przynajmniej mamy okazję porozmawiać. Miałaś zadzwonić. - powoli odwróciłam się i spojrzałam na piłkarza.
- Przepraszam. Nie mogłam.
- Nic się nie stało. Rozumiem. A teraz wysłuchasz mnie? - z jego głosu odczytałam nadzieję, smutek i nutkę strachu.
- Oczywiście.
- Nie chce się powtarzać, dlatego powiem tylko, że bardzo cię przepraszam i bardzo mi na tobie zależy. Nie chcę zaprzepaścić znajomości z tobą przez własną głupotę. Wiem jestem idiotą i wstyd mi. Byłem zły i powiedziałem za dużo. Proszę nie gniewaj się. - Cristiano złapał mnie za dłonie. - Możemy zapomnieć o tej sytuacji. Nie zniosę dłuższego życia w taki sposób.
- Też chciałam cię przeprosić. Nie gniewam się bo nawet nie pamiętam co się stało. - uśmiechnęliśmy się do siebie, ale nadal było bardzo niezręcznie i sztywno. Bardzo chciałam powiedzieć mu co czuję. Wyrzucić wszystko z siebie i liczyć na nieodrzucenie. Marcelo w tym czasie siedział przyklejony do drzwi od spiżarni, podsłuchiwał rozwój wydarzeń i informował na migi resztę. Spotkanie w spiżarni nie było przypadkowe. Wszyscy o tym wiedzieli, a głównymi autorami był nie kto inny jak Sergio i Pilar. To wszystko było zaplanowane.
- Chciałbym jeszcze coś ci powiedzieć?
- Tak? - spojrzałam piłkarzowi prosto w oczy.
- Podobasz mi się. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie. Namieszałaś mi w głowie gdy tylko cię zobaczyłem. - z każdym słowem czułam większą ulgę na sercu. Pasowało mi to co mówi Ronaldo. - Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Nie pozwolę na kolejne kłótnie między nami.  - Portugalczyk zrobił dłuższą przerwę. - Bardzo mi się podobasz. - przez chwilę staliśmy patrząc na siebie. - Dlaczego nic nie mówisz?
- Bo nie wiem co powinnam. - Cristiano zaniepokoił się
- Powiedz co czujesz w najprostszy sposób - poradził mi. Wzięłam głęboki oddech.
- Czuję to samo. Bardzo cierpiałam przez te kilka tygodni. Bardzo za tobą tęskniłam i bardzo mi ciebie brakowało. Możesz mi obiecać, że nigdy już nie będziemy się kłócić? - Ronaldo na znak przyjętej obietnicy mocno mnie przytulił. Tak bardzo mi tego brakowało. Objęłam jego szyję i wyszeptałam - Nie odchodź. Potrzebuję cię.
- Kocham Cię. - odpowiedział Portugalczyk a po moim policzku poleciała łza szczęścia. Ronaldo uśmiechnął się i wytarł ją jednym ruchem ręki. Nagle zza drzwi usłyszeliśmy głośnie "Tak!" Marcelo pomyślałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja ciebie też.
- Wracasz ze mną. - oznajmił piłkarz odsuwając się ode mnie minimalnie. Po chwili chwycił moją dłoń. To było wspaniałe uczucie. Byłam taka szczęśliwa. Tak bardzo tego pragnęłam. Wyszliśmy ze spiżarni. W pobliżu stali wszyscy goście. Gdy nas zobaczyli zaczęli bić brawo. Sergio i Pilar stali oparci o szafki. Od razu do nich podbiegłam i oboje mocno uściskałam. Byłam im bardzo wdzięczna. Nie wiadomo co by było gdyby w to nie wkroczyli.
- A tak poza tym to wiesz, że Junior i Marco są u rodziców? - zapytała ze śmiechem Pilar gdy już ich puściłam. - Nawet odprowadzałaś ich do samochodu. Jesteś tego świadoma? - zastanowiłam się co powiedziała i miała rację. Przecież chłopcy rano pojechali do dziadków, ale jestem nieogarnięta. -Widać co miłość robi z człowieka. - wszyscy zaczęli się śmiać a ja podeszłam do Crisitano i mocno się w niego wtuliłam.
~~~
Mimo Bożego Narodzenia jest kolejny rozdział. Rozdział który bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że spędzacie wspaniałe święta i że otrzymaliście to o co prosiliście.
Czekam na komentarze i do zobaczenia już w 2016 :*

18 grudnia 2015

Rozdział 17

Rano, gdy przejrzałam się w lustrze sama się siebie przestraszyłam. Wyglądałam strasznie. Miałam spuchniętą twarz i zaczerwienione oczy. To wszystko pewnie przez litry wypłakanych łez. Poszłam do łazienki, aby doprowadzić się do porządku. Wyglądałam lepiej, ale nie idealnie.  Poszłam do pracy. Idąc korytarzem spotkałam Michaela. Stanął przede mną w niewielkiej odległości i przez dłuższy czas tylko się na mnie patrzył. Objął mnie i prosto do ucha szepnął "Przepraszam". To było bardzo miłe, ale nie chciałam żyć tak jakby nic się nie wydarzyło. Musiało minąć trochę czasu. Odsunął się i chwilę, sztywno porozmawialiśmy.
Dzisiaj czekał na mnie jeszcze mały wywiad, dlatego wyszłam z budynku i skierowałam się na miejsce spotkania. Każdy wywiad sprawiał mi ogromną radość. Miałam nadzieję, że po zdobytym doświadczeniu kiedyś dopcham się do takich osób jak np. kierowcy Formuły 1. Stanę w padoku i porozmawiam z tymi wspaniałymi facetami. Cała rozmowa nie trwała długo. Na koniec, tak jak mam to w zwyczaju robić poprosiłam o wspólne zdjęcie i autograf. Następnie wróciłam do hotelu, wzięłam prysznic i poszłam coś zjeść. Wczesnym wieczorem, siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach. Słowa  Cristiano nadal chodziły po głowie, a serce krwawiło, ale postanowiłam nie rozpaczać tylko żyć dalej. To co się stało widocznie miało się stać, a co ma się stać, na pewno się stanie. Zadzwonił mi telefon. To Pilar.
- Tak? - odebrałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Część kochana, mam dla ciebie dobrą wiadomość.
- Co tam? - zapytałam wygodnie siadając na łóżku.
- Jutro wieczorem jest impreza u nas. Wpadniesz z Crisem?
- Cris może i wpadnie. Musisz zapytać. Ja raczej tym razem podziękuję. Nie obraź się. - momentalnie zrobiło mi się smutno.
- Jak to? - w głosie Pilar dało się wyczytać zdziwienie
- Pokłóciłam się z nim i się wyprowadziłam.
- Gdzie jesteś?
- W hotelu.
- Niedługo będę. Natychmiast wyślij adres! - kobieta przyjechała po 15 minutach. Usiadłyśmy obie na łóżku i długo rozmawiałyśmy. Powiedziała, że musimy ochłonąć i porozmawiać na spokojnie bo widać, że się potrzebujemy. Byłam jej bardzo wdzięczna za tą rozmowę. Pożyczyłam jej dobrej zabawy, pożegnałyśmy się a ja po chwili poszłam spać

*** 3 tygodnie później ***
Cristiano dzwoni co najmniej 10 razy dziennie. Każdego dnia kurier przynosi mi jedną, czerwoną różę, od tajemniczego wielbiciela. Jestem pewna, że to od niego. Bardzo chciałabym z nim porozmawiać, albo chociaż zobaczyć, ale nie chce, albo nie mogę zapomnieć też o wypowiedzianych przez niego słowach. Bardzo mi go brakuje. Jego i jego kochanego synka.
Na dzisiejszy dzień nie miałam większych planów, dlatego przełamałam się i postanowiłam iść na trening Realu Madryt. Napisałam o tym do Pilar i  umówiłyśmy się w danym miejscy. Ubrałam się w coś bardziej nadające się do ludzi i ruszyłam w kierunku stadionu. Wybrałam spacer, bo była piękna pogoda. Świeciło piękne słońce, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Zdziwiła się bo na ulicach było niemal pusto.
Byłam kilka ulic przed stadionem, gdy silna, zdecydowanie męska dłoń chwyciła mnie za nadgarstek. Serca mało co nie wyskoczyło mi z ciała. Nie na żarty się przestraszyłam. Nawet nie słyszałam, że ktoś się do mnie zbliża. Przez głowę przeleciały mi najgorsze scenariusze. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie jestem potężna i moja obrona mogła pójść na marne, dlatego bałam się jeszcze bardziej. Silna dłoń pociągnęła mnie w swoim kierunku powodując obrót mojego ciała w przeciwną stronę. Mężczyzna był stanowczy i zdecydowany. Zanim się obejrzałam dotykałam już plecami zimnego ogrodzenia a on stała zaledwie kilka centymetrów przede mną. Dokładnie mnie trzymał, abym nawet nie próbowała się wydostać. Dopiero jak podniósł głowę zobaczyłam, że to bardzo dobrze znana mi postać. Był to nie kto inny, jak Octacio. Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać
- Tęskniłem. - wyszeptał. Jego ciało przysunęło się niebezpiecznie do mojego. Oddech mojego byłego chłopaka czułam na swojej szyi.
- Ja nie bardzo!
- Miła jak zawsze. Co słychać? - zapytał czułym głosem
- Pytasz poważnie?! Jesteś pijany czy coś brałeś?
- A kochasz mnie jeszcze?
- Chciałbyś! Nie pamiętasz już co mi zrobiłeś? - próbowałam odpowiedzieć z odwagą, ale odnosiłam wrażenie, że to mi nie wyszło.
- Nic nie zrobiłem, a ty z dnia na dzień mnie zostawiłaś. - użalał się nad sobą, stojąc w tej samej pozycji.
- Oczywiście. Wszystko moja wina! Skończyłeś już?! Mogę iść?!
- Mijeczka, kochanie, wróć do mnie. - Octavio przysunął się jeszcze bardziej. Próbowałam go odepchnąć, ale nie miałam na to wystarczającej ilości siły. Mężczyzna delikatnie chwycił moją brodę i podniósł ją. Z moich oczy poleciałam łza. Zaraz za nią kolejna. Gardziłam tym kolesiem. Gdy stał tak blisko robiło mi się niedobrze. Jak on mógł mi się podobać? Jak mogłam chcieć spędzić z nim resztę swojego życia? Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Przypomniały mi się wszystkie dobrze chwile naszego wspólnego życia. A zaraz za nimi te najgorsze. Octavio zbliżył swoje usta do moich. Próbował mnie pocałować, ale błyskawicznie odwróciłam twarz.
- Czego ty chcesz?! Zostaw mnie! Straciłeś swoją szansę! - szarpałam się, ale nadal staliśmy w niemal identycznej pozycji. - Puszczaj idioto! - Octavio tylko się uśmiechnął. Nagle usłyszałam pisk opon. Wysoki, postawny mężczyzna w kapturze wyskoczył z samochodu i oderwał ode mnie mojego byłego. Stałam jak zahipnotyzowana przyglądając się rozwojowi wydarzeń. Mężczyzna w kapturze nieźle dołożył Octavio, ten jednak stał nadal na nogach i próbował oddać. Nieznajomy zablokował cios i powalił go na chodnik. Nie miałam pojęcia kim może być mój bohater. W głębi duszy dziękowałam mu z całego serca bo nie wiadomo jak mogłaby się to skończyć. Mimo tego, że przyglądałam się jego twarzy nie mogłam jej dotrzeć. Umiejętnie się krył. Mój były chłopak zwijał się z bólu na ziemi.
- Wsiadaj! - krzyknął mężczyzna i pobiegł do drzwi kierowcy. Bez zastanowienia wsiadałam do pojazdu. Nie minęły nawet 3 minuty a zdjął kaptur.
- Sergio?! - ty było nie małe zaskoczenie.
- Też się cieszę, że cię widzę. - uśmiechnął się obrońca a ja odwzajemniłam ten gest.
- Dziękuję. Skąd wiedziałeś?
- Przeczucie. - odpowiedział spoglądając na mnie kątem oka.
- A tak na poważnie?
- Mam swoje sposoby. - dojechaliśmy na stadion. Po wyjściu z samochodu mocno przytuliłam Ramosa i jeszcze raz podziękowałam. Hiszpan poszedł do szatni a ja na umówione spotkanie z jego partnerką. Kobieta już na mnie czekała. Przeprosiłam za spóźnienie i opowiedziałam całe zajście. Poszłyśmy na trybuny. Gdy dojrzałam Cristiano zaczęłam gapić się na niego jak dziecko na lizaka. Zauważył mnie i szeroko się uśmiechnął. Pilar siedziała obok i chyba coś do mnie mówiła, ale byłam jak zaczarowana. Portugalczyk znów na mnie spojrzał co spowodowała potknięcie się o pachołek i wylądowanie na murawie. Jego koledzy nie omieszkali wyśmiać jego niezdarstwa. Dostrzegli także mnie na trybunach, z uśmiechem na twarzy pomachali mi na przywitanie. Oczywiście zrobiłam to samo. Po kilku minutach wróciło trzeźwe myślenie.
- Przepraszam. - powiedziałam i wstałam z miejsca kierując się ku wyjściu. Pilar pobiegła za mną.
- Ej Mała, co się dzieje?!
- Nie mogę...- powiedziałam ze smutkiem w głowie. Z trudem powstrzymywałam łzy.
- Czego? - kobieta zmartwiła się.
- Nie mogę być tak blisko jego i nie móc go nawet przytulić.
- A więc o to chodzi. Wiesz dobrze, że możesz to zrobić.
- Niby tak, ale...- Pilar mi przerwała
- Wiem dobrze co czujesz, ale kiedyś mi mówiłaś, że nie chcesz być jak inne dziewczyny, które nie odzywają się do swojego chłopaka przez kilka tygodnie bo powiedział kilka słów za dużo. Czy dobrze pamiętam, że nie chciałaś być taka. Musisz spróbować z nim porozmawiać.
- Dobrze pamiętasz, ale to nie jest mój chłopak. Nie potrafię z nim rozmawiać.
- Nie potrafisz też o nim zapomnieć. - ona miała rację w każdy zdaniu. - Musicie to wyjaśnić. W nerwach to mówi się dużo niepotrzebnych rzeczy.
- On nie chce ze mną rozmawiać.
- Pewna jesteś? Czy jak, się od niego wyprowadziłaś to nie przypominał ci o swoim istnieniu?
- Codziennie dzwoni i codziennie rano kurier przynosi mi różę.
- Widzisz. Gdyś go nie obchodziła nie robiłby takich rzeczy. Uwierz mi znam go trochę. - Pilar mocno mnie przytuliła.
- Może innym razem. Obiecują, że kiedyś to zrobię. Przeproś ode mnie chłopaków i jeszcze raz podziękuj Sergio.
- Trzymaj się. - wróciłam do hotelu. Resztę popołudnia spędziłam ne leżeniu na łóżku i wpatrywaniu się w sufit. Przez chwilę zamyśliłam się i odebrałam dzwoniący telefon nie sprawdzając kto dzwoni.
- Słucham?
- Cześć. Fajnie, że w końcu odebrałaś. Nie rozłączaj się, daj mi tylko chwilę. - to był Ronaldo. Nie wiedziałam co zrobić.
- Dobrze, słucham.
- Mia, bardzo cię przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Nie tak to miało brzmieć. Widziałem cię dzisiaj. Myślałem, że porozmawiamy po treningu, ale uciekłaś. Bardzo cię przepraszam. Rozumiem, że uważasz mnie za kompletnego dupka, ale wybacz mi, na prawdę tego nie chciałem. Emocje mnie trochę przerosły. Dotarło do mnie, że miałaś rację. Hallo, Mia, jesteś?
- Tak. Nie uważam cię za dupka. - w głąb serca czułam ogromną ulgę, ale nie byłam pewna co powinnam zrobić.
- Możemy się spotkać i spokojnie porozmawiać? Bardzo mi na tym zależy.
- Daj mi chwilę czasu. Muszę to przemyśleć. Zadzwonię. - moje serce krzyczało z radości. Miałam ochotę wykrzyczeć:" Tak! Tak! Tak! Spotkajmy się nawet teraz!" Jednak nie chciałam zachować się jak wariatka.
- Czekam. - mężczyzna wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale zdążyłam się rozłączyć. Zasnęłam bardzo późno.
~~~
Nie spodziewałam się, że ten rozdział będzie aż taki długi. To chyba najdłuższy w mojej karierze.
Mia spotka się z Ronaldo? Octavio będzie jeszcze nękał Mię?
Chciałabym też napisać, że w piątek 25.12 pojawi się kolejny, osiemnasty rozdział. Nie wiem dokładnie o której, ale na pewno będzie tak więc będziecie mogli przeczytać.
A teraz chciałaby życzyć Wam: zdrowych, pogodnych, szczęśliwych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenie. Życzę Wam również, aby przyszły, 2016 rok był jeszcze lepszy od tego. Abyście mogli pełnić swoje marzenia i robić to na co macie ochotę.
Do zobaczenia za tydzień :*

11 grudnia 2015

Rozdział 16

Nadeszła wyczekiwana przez mnie godzina. Junior jeszcze nie czuł się najlepiej, ale nie mógł przegapić meczu taty. Przygotowałam jakieś przekąski i usiedliśmy na kanapie włączając telewizor. Junior wtulił się we mnie, przykryłam go dokładnie kocykiem i czekaliśmy na pojawienie się piłkarzy.
- Tata! Tata! - krzyczał chłopiec, gdy zobaczył Ronaldo. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Czułam się tak dziwnie. Ta myśl, że mieszkam u tego człowieka, że go znam, że opiekuję się jego synem...poczułam dziwne ciepło w klatce piersiowej. Sam mecz był do wygrania i to z wysokim wynikiem. Nie oszukujmy się, San Marino to nie czołowa reprezentacja. Miałam taką nadzieję, że Ronaldo zakończy mecz z hat trick co najmniej. Byłam pewna wygranej. Piłkarze reprezentacji Portugalii chyba też bo do 30 minuty strzelali, ale dookoła bramki rywala. Do końca meczu zostało jeszcze sporo czasu, więc nie martwiłam się. Ostatnia akcja pierwszej połowy. Ronaldo zmierza z piłką prosto do bramki. Sytuacja gwarantująca gol. Obrońcy drużyny z San Marino zostali z tyłu i modlili się, aby bramkarz wybroni strzał. Tymczasem Ronaldo idzie sam na sam z bramkarzem. Emocje sięgają zenitu. Serca zaczęły szybciej bić, nawet Junior się ożywił a kibice na stadionie wstali z miejsc. Ronaldo wbiega już w pole karne. Składa się do strzału. Wstrzymałam oddech, błagając o to, żeby piłka wylądowała w siatce... piłka leci nad bramką i ląduje w publiczności.
- Cholera! Ty dupku! - nie wytrzymałam. To już nie pierwsza tak zmarnowała przez niego sytuacja. Ten mecz mógłby tak pięknie wyglądać. Junior nadal siedział obok mnie i tylko uważnie mi się przyjrzał. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0;0. Byłam bardzo zła. Ronaldo grał tragicznie, jeśli można to w ogólne nazwać graniem. Tracił piłki, nie trafiał do bramki w najprostszych sytuacjach,  kopał po kostkach i wymuszał faule. Byłam przerażona. W drugiej połowie nie szło im lepiej. San Marino wykorzystało prezent obrońców i strzelili gola godnego podziwu. Portugalia mogła wyrównać wynika, ale Cristiano zmarnował kolejną 100 % okazję.
- Co za sierota! Weź zejdź lepiej jak masz tak grać! - Junior spojrzał się na mnie i nic nie mówiąc wrócił do oglądania meczu. Mieli to wygrać. Mecz zakończył się wynikiem 1:0  dla San Marino. To takie upokarzające. Co to w ogóle było? Jakaś porażka... . Nie chodziło nawet o przegranym mecz, tylko o zachowanie Crisa. Dobił mnie schodząc do szatni z miną obrażonego dziecka. W złym nastroju poszłam spać.

Mężczyzna przyjechał wieczorem następnego dnia. Przywitał się z Juniorem i przeszedł do mnie. Z jednej strony cieszyłam się, że go widzę, ale z drugiej nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Na wczorajszym meczy pokazał się z najgorszej możliwej strony.
- Cześć. - powiedział podchodząc do mnie i przytulając mnie na powitanie. Zdziwiło mnie to zachowanie. - Widzę, że daliście sobie racę. Oboje jesteście w jednym kawałku. Jak tam Junior? Nieźle dał ci w kość?
- Nie, był bardzo grzeczny. - odsunęłam się na bezpieczną odległość bo inaczej nie mogłabym wydusić ani jednego słowa.
- Oglądaliście mecz? - Junior przykleił się do nogi taty.  Mimo tego, że nie było go tylko przez 3 dni to bardzo się za nim stęsknił.
- Niestety oglądaliśmy. - znów w myślach powróciłam do żenującego wyrazu twarzy Crisa.
- Tato, a Mia powiedziała, że jak masz tak grać to będzie lepiej jak zejdziesz z boiska. - Junior uśmiechnął się a Cristiano spiorunował mnie wzrokiem.
- Na prawdę tak powiedziałaś? - zapytał lekko zdziwiony.
- Tak - przyznałam się, ale wcale nie byłam zła na małego, że to powiedział.  Wręcz przeciwnie, cieszyłam się. Niech wie jak wczoraj grał!
- Dlaczego? - Cristiano stał przed mną i przyglądał mi się, skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i pewna swojej racji.
- Bo taka jest prawda. Grałeś totalną amatorkę, a nawet i gorzej. Szkoda było patrzeć na to co robiłeś.
- Co ty mówisz?! przecież to był dobry mecz.
- Byłby jeszcze lepszy gdybyś nie grał, albo grał lepiej. A tak to był dobry, ale nie w twoim wykonaniu.
- Co ty sobie w ogóle  myślisz?! - Cristiano zrobił się czerwony ze złości. - Kim ty jesteś, żeby tak mówić!  Jestem najlepszym piłkarzem na świecie, gram w najlepszym klubie, jestem wysportowany, przystojny i popularny. Nie możesz mi mówić takich rzeczy!
- No proszę. Jaka skromność. Dlaczego nie mogę? Robię to co chcę! Nie będzie mi mówić co mogę robić, a czego nie! Jeśli boli cię prawda to  się zastanów na sobą. - słowna piłkarza bardzo mnie bolały. Powstrzymywałam złość a za razem łzy.
- Nie musisz mi doradzać jak mam grać. Lepiej wiem jak to się robi. Bo i tak się na tym nie znasz. Mam odpowiednich od tego odpowiednich ludzi, którzy mówią mi co robić i dzięki nim zarabiam tyle ile ty byś nie zarobiła przez całe życie. - Cristiano był bardzo pewny tego co mówił. Ciekawe czy się nad tym zastanawiał. Skrytykowanie go groziło śmiercią, ale ja nie dałam sobą pomiatać. Zbliżyłam się do piłkarza.
- Jesteś samolubnym, chamskim, egoistycznym narcyzem. - każde słowo podkreślałam uderzając wskazującym palcem, prawej ręki w jego pierś. - Nawet nie potrafisz przyjąć krytyki! Myślałam, że jesteś inny. Nawet nie wiesz jak mnie skrzywdziłeś. Chyba musimy się pożegnać. - odwróciłam się i poszłam po moje rzeczy. Gdy wychodziłam z walizką przybiegł zapłakany Junior:
- Mia gdzie idziesz? Po co ci ta walizka? - ukucnęłam przed maluchem powstrzymując łzy. - Zostawiasz mnie? Już mnie nie lubisz!
- Junior nie płacz. To nie twoja wina, przecież wiesz, że kocham cię całym serduszkiem i jesteś moim małym księciem. Niedługo się zobaczymy. - przytuliłam Juniora z całej siły a chłopiec aż zanosił się płaczem. Pocałowałam go w czoło, zabrałam walizkę, kątem oka spojrzałam na Cristiano i wyszłam. Zamówiłam taksówkę i skierowałam się do najbliższego hotelu.
Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i zaczęłam beczeć jak małe dziecko. Tak bardzo bolały mnie słowa i zachowanie Cristiano. Nie mogłam się uspokoić. Dotarło do mnie, że zależy mi na nim bardziej niż to sobie wyobrażam. Tak cholernie mi się podobał! Już nie mogłam sobie wmawiać, że jest inaczej. Taka jest prawda i koniec kropka. Dlaczego zawsze trafiam na nieodpowiednich facetów? Poczułam, że chciałabym teraz porozmawiać z Michaelem. Ale on chyba nie miałaby takiej ochoty. Zmęczona i spuchnięta po kilku godzinach zasnęłam.
~~~
Jak myślicie Mia pogodzi się z Michaelem? A co będzie z Cristiano?
Trochę smutny 16 rozdział, ale mam nadzieję, że Wam się podoba. Zadziwiająco dużo czasu poświęciłam na ten rozdział. Nie wiem co więcej napisać bo nie mam więcej przemyśleń, więc po prostu zapraszam do czytania i czekam na komentarze :*

4 grudnia 2015

Rozdział 15

Obudziłam się bardzo wcześnie. Chciałam jeszcze pospać, ale siły wyższe mi na to nie pozwoliły. Przewracałam się  po łóżku zastanawiając się nad wczorajszą sytuacją. Z jednej strony był to najlepszy dzień mojego życia, z drugiej najgorszy. Długo myślałam też nad moimi relacjami z Ronaldo. Gdy stał blisko mnie dostawałam palpitacji serca. Jego ciemne, pięknie błyszczące tęczówki powodowały pojawienie się na moich policzkach czerwonych rumieńców a sile ramiona obejmujące moje ciało sprawiały, że czułam się jak w niebie. Zdałam sobie sprawę z tego, że jest dla mnie bardzo ważny. Przez chwilę pomyślałam też o słowach Pilar, ale zaraz przywróciłam rozsądne myślenie. To nie realne, ani to, że ja podobam się jemu, ani to, że on podoba się mi. Szybko zerwałam się na nogi i poszłam wziąć zimny prysznic. Miałam nadzieję, że dzięki niemu moje uczucia i problemu popłyną razem z wodą. Nie chciałam uwierzyć w to co czułam do piłkarza, ale zdawałam sobie sprawę, że jakaś magiczna siła ciągnie nas do siebie. Ubrałam się w coś wygodnego: czarne leginsy i szarą bluzkę na długi rękaw. Zeszłam do kuchni. Tam krzątała się gosposia. Przywitałam się, poprosiłam o kawę i usiadłam przy blacie otwierając laptopa. Po słowach Michaela dotarło do mnie, że nie mogę tak długo tu mieszkać. Po pierwsze z przyzwoitości powinnam znaleźć sobie swoje mieszkanie, a po drugie abym jeszcze bardziej nie przywiązała się do tych ludzi. Szukałam ofert popijając napój i co jakiś czas zamieniając słowo z kobietą. Od zawsze miałam szacunek do osób, które pracowały w takim lub podobnym zawodzie. Praca jak praca i nie rozumiałam ludzi, którzy uważali, że takie osoby są gorsze.
- Dzień dobry - powiedział Cristiano wchodząc do kuchni i kładąc rękę na moim ramieniu. - Jak się czujesz?
- Lepiej. Dziękuję. - mężczyzna usiadł obok mnie.
- Idziesz dzisiaj do pracy? - Ronaldo próbował nawiązać jakąś dłuższą rozmowę, ale nie mogłam lub nie potrafiłam z nim rozmawiać. Bałam się, że coś zauważy.
- Idę, ale po południu.
- Co tam oglądasz? - Cristiano stanął obok mnie z kubkiem soku powodując,  że moje serce zaczęło szybciej bić. Stał kilka centymetrów za mną.
- A tak sobie oglądam. Szukam mieszkania.
- Mieszkania? po co? - piłkarz odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. Wtedy stwierdziłam, że mogę się odwrócić. Gdy stał nade mną wyglądał jeszcze potężniej.
- Bo nie mogę mieszkać ci na głowie do końca życia. Jestem ci bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś, ale muszę zacząć od nowa. - mówiłam patrząc w podłogę.
- Przecież możesz tu mieszkać. Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Junior też. Mam z kim porozmawiać. Nie musisz się wyprowadzać. - Poszłam do swojego pokoju i spędziłam w nim mnóstwo czasu. Siedziałam na parapecie wpatrując się w piękny krajobraz za oknem. Siedziałam tam z nadzieją, że znajdę odpowiedź na moje pytania. Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł Ronaldo:
- Mia co się stało? Czemu jesteś smutna? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie jestem. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Co tam?
- Chciałem tylko ci powiedzieć, że jutro musze jechać na mecz reprezentacji. Najprawdopodobniej nie będzie mnie przez 3 dni. Spokojnie, Juniora zawiozę rano do przedszkola a potem Katia go zabierze, więc cały dom należy do ciebie. Myślę, że dasz sobie radę.
- Dzięki.
Do pracy założyłam: granatową spódniczkę, bordową koszulkę, kurtkę w kratkę, naszyjnik, czarne rajstopy i czarne buty na koturnie. Przez te kilka godzin unikałam Michaela jak ognia. Nie chciałam z nim rozmawiać. Musiałam to wszystko przemyśleć.
Kocham tą pracę, od zawsze wiedziałam, że jest to moje powołanie, że właśnie to sprawia mi największą radość. Mimo to, że nie jestem jeszcze dziennikarką z najwyższego szczebla to i tak lubiłam to robić. Nie wyobrażałam sobie siedzenia 8 godzin za biurkiem. To nie dla mnie.
Po wykonaniu swojej pracy pojechałam do centrum handlowego. Odwiedziłam kilka sklepów i kupiłam kilka drobiazgów. Wróciłam do domu bardzo późno. Junior już spał. Zamieniła kilka zdań z mężczyzną, przegryzłam coś i poszłam spać.
Następnego dnia gdy razem z Cristiano byliśmy w salonie przyszedł do nas Junior. Wyglądał przerażająco. Miał przeszkolone oczy i był blady. Błyskawicznie ukucnęłam przed nim:
- Junio coś cię boli? - chłopiec ledwo stał na nogach
- Brzuch i głowa. - dotknęła dłonią czoła. Był rozpalony.
- Wiesz co, chyba ktoś tu zrobi sobie dzisiaj wolne. - powiedział Ronaldo kucając obok mnie.
-Chodź. Wracamy do łóżka. - wzięłam Juniora na ręce i zaniosłam do jego pokoju. Przykryłam kołdrą i podałam potrzebne leki. Bardzo się martwiłam.
- No to chyba z meczu nici. - dla Cristiano mecze i wyjazdy były na prawdę ważne, ale wiadomo, że syn jest ważniejszy.
- Nawet nie ma takiej opcji. Pojedziesz i wygrasz to! Ja zostanę z małym.
- Poważnie? - skinęłam głową. - Dziękuję - Ronaldo przytulił mnie bardzo mocno.
- Bo mnie udusisz. - puścił mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać. - Zbieraj się bo się spóźnisz.
- Będziesz oglądać? - zapytał, gdy już miał wychodzić. Tak dziwnie się czułam z myślą, że zaraz pojedzie i wróci dopiero za 3 dni. Czy to nadchodząca tęsknota? A może pustka? Może to po prostu strach przed zostanie z Juniorem przez 3 dni.
- Oczywiście. Skop im tyłki. I pamiętaj na następny mecz jedziemy z tobą. - Cristiano uśmiechnął się, spojrzał mi prosto w oczy, pożegnał się i wyszedł.
Junior cały dzień leżał w łóżku. Albo spał, albo oglądał bajki. Na nic nie miał siły ani ochoty. Miałam tylko nadzieję, że to jakaś grypa i zaraz mu przejdzie. Bardzo się o niego martwiłam. Pierwszy raz widziałam małego bez energii i radości. Żeby nie było mu smutno położyłam się obok niego. Razem oglądaliśmy bajki i żartowaliśmy. Gdy zasnął poszłam popracować. Późnym wieczorem wpadła Katia. Przyszła dowiedzieć się co z Juniorem i dotrzymać mi towarzystwa. Rozmawiałyśmy na neutralne tematy gdy nagle wypaliła:
- A jak tam z Crisem?
- Jak to jak? Normalnie.
- Widać właśnie po nim jak normalnie na ciebie reaguje. - powiedziała kładąc nacisk na słowo "normalnie". - Dawno nie widziałam go takiego.
- Czyli jakiego? - zapytałam aby upewnić się, że nie chodzi jej o coś czego nie chciałam słyszeć.
- Szczęśliwego. Podobasz mu się. - cieszyła się, że mi to powiedziała. Szczęście jej brata było dla niej bardzo ważne.
- Wydaje ci się. - Katia uśmiechnęła się tylko. Wiedziałam, że nie zmieni zdania. Może miała trochę racji bo mi też nie było obojętny. Po dogadaniu się co do jutrzejszej opieki nad chłopcem pożegnałam się i zajrzałam do Juniora. Spał jak aniołek. Postanowiłam, że zrobię to samo.
~~~ 
Po pierwsze bardzoo wszystkim dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Bardzo mi pomogły ♥ jesteście najlepsi!! DZIĘKUJĘ :*
Po drugie jestem na prawdę zadowolona z tego rozdziału. Podoba mi się. Obiecałam, że się postaram no i wydaje mi się, że się udało.
Czy podczas nieobecności Ronaldo coś się wydarzy? Czy Mia wyprowadzi się od piłkarza?
Czekam na komentarze i do zobaczenia za tydzień ♥