22 stycznia 2016

Rozdział 22

Z sercem wypełnionym żalem zbliżałam się do umówionego miejsca. Michael już na mnie czekał. Uśmiechnął się na mój widok i pocałował w policzek gdy do niego podeszłam.
- Chodźmy bo się spóźnimy. - wziął jedną z moich toreb a ja z zamyśleniem grzebiąc bez sensu w telefonie poszłam za nim. Był wysportowany, więc noszenie dwóch toreb nie było dla niego wyzwaniem. Gdy go poznałam był zupełnie inny niż obecnie. Mimo tego, że miałam chłopaka, którego bardzo kochałam Michael od zawsze mi się podobał. Nigdy nie myślałam o naszym związku, bo to było nie możliwe. Nie mogłabym być z przyjacielem, ale był idealnym kandydatem na partnera. Jego charakterem zachwyciłaby się nie jedna kobieta., mimo tego, że tak jak każdy ma swoje humorki. Na jego wygląd na pewno też by nie narzekała.
Lot minął bardzo spokojnie. Chwilami panowała niezręczna cisza, ale byłam przygotowała na dosyć chłodniejsze relacje. Do hotelu dotarliśmy gdy było już ciemno. Gdy tylko podeszliśmy do recepcji pojawiły się problemy. Z pozoru miła brunetka dając tylko jeden kluczyk dała nam do zrozumienia, że te kilka dni spędzimy w jednym pokoju. Od razu się zdenerwowałam i podniosłam ton głosu tłumacząc jej, że mieliśmy zarezerwowane dwa. Michael bezskutecznie próbował mnie uspokoić.
Recepcjonistka poinformowała nas, że najprawdopodobniej nastąpiła pomyłka. Drugiego pokoju niestety nie może nam dać bo wszystkie są już zajęte. Nie miałam innego wyjścia jak odpuścić. Poszliśmy długim, eleganckim korytarzem.
Rzuciłam rzeczy na podłogę obok łóżka i zmęczona opadłam na nie. Po chwili dołączył do mnie Michael. Leżała tak blisko, że stykaliśmy się głowami. Po chwili uspokajającego wpatrywania się w sufit zerwałam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stoli, fotel, szafa, półki, telewizor, szafki. Nigdzie nie było drugiego łóżka. Z myślą " Gorzej być nie może" bezwładnie opadłam na równo ułożoną pościel.
- Idziemy coś zjeść? - zapytał mój kolega unosząc się na łokciu. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszliśmy do pobliskiej restauracji. Miasto wyglądało przepięknie a jedzenie było bardzo smaczne. Po posiłku namówiłam towarzysza na spacer. Porozmawialiśmy szczerze wszystko sobie tłumacząc.
- Mia, nie jestem zazdrosny. Nie chce dla ciebie źle. Po porostu się martwię. Nie chce, żebyś przechodziła coś podobnego jak z Octavio. Jeśli jesteś z nim szczęśliwa ja też będę. Wiesz przecież, że chce dla ciebie jak najlepiej. - potrzebowałam takiej rozmowy. Brakowało mi go.
Gdy Michael brał wieczorną kąpiel zadzwoniłam do Ronaldo.
- Cześć kochanie, jak sobie radzicie? - zapytałam siadając na fotelu.
- Jakoś dajemy radę, ale jest trudno bez ciebie. - zaśmiałam się - A jak u ciebie?
- Lot w porządku. Pokój i łóżko dzielę z Michaelem. - Ronaldo nic nie odpowiedział zmieniając temat. - Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Wysłałam mu potem zdjęcie widoku zza okna i wskoczyłam pod prysznic.
Leżąc na łóżku rozmawialiśmy do późna.

Szliśmy właśnie na stadion. Od naszego hotelu był zaledwie 5 minut drogi. Za radą szefa poszliśmy trochę wcześniej. Do budynku weszliśmy bez problemu dzięki specjalnym plakietkom. Stadion zapierał dech w piersi. Ruszaliśmy w stronę murawy. Chłopaki poświęcali nam chwilę. Byli bardzo mili. Zrobiliśmy sobie zdjęcie do mojej kolekcji i każdy z nich podpisał mi się w zeszycie. Piłkarze wrócili do rozgrzewki, a my zajęliśmy miejsce na trybunach czekając na pierwszy gwizdek. Po pierwszej połowie Sevilla prowadziła 2:0. Na koniec wynik również był korzystny dla gospodarzy. Wygrali 3:0. Mimo tego, że pojechaliśmy tam do pracy świetnie się bawiliśmy. Właśnie za to kochałam to robić. Nie dość, że mogłam oglądać mecze z idealniej perspektywy na koszt firmy, rozmawiać z piłkarzami to jeszcze robiłam to co kocham czyli przeprowadzałam wywiady i pisałam artykuły. Po meczy zadaliśmy chłopakom jeszcze kilka pytań, zapewniliśmy, że skorzystamy z ich zaproszenia do odwiedzenia jeszcze Sevilli i poszliśmy coś zjeść.
Od razu zaczęłam pisać wywiad. Nie robiłam tego długo, bo zadzwonił Cristiano.
- Jak poszło? - zapytał, gdy zamknęłam laptopa.
- Bardzo dobrze. Świetny mecz i fajni chłopacy. Wiesz przecież, że w tej pracy czuję się jak ryba w wodzie. - opowiadałam. Michael właśnie wrócił i usiadł obok mnie. Właściwie to nie wiem gdzie był. Powiedział tylko, że musi wyjść. Może któraś z fanek mu się spodobała. Postanowiłam nie pytać go o to. Gdyby chciał sam by mi powiedział.
- O której wrócisz? - Cris bardzo się bał, że nie zdążę na mecz. Gdy był z Iriną, ona rzadko towarzyszyła mu na meczach. A jeśli już to robiła to nie interesowało ją widowisko. Dziwną jest osobą.
- Nie wiem jeszcze. Zaraz się zorientuję. Ale obiecałam przecież. - uspokajałam go. - Jak idą treningi?
- Dobrze. Jesteśmy w formie. Jest obok Michael? - zapytał niespodziewanie.
- Jest.
- Mógłbym z nim porozmawiać?
- Jasne, ale włączę się na głośnomówiący. - tak też zrobiłam. Chłopaki śmieli się...przede wszystkim ze mnie. Mówili rzeczy wzięte z Kosmosu, że sama się śmiałam. Byli niemożliwi. Między nimi panowała miła atmosfera. Chyba obaj ustąpili. Zrozumieli, że obaj są dla mnie bardzo ważni.
- Cris, zrobiłbyś coś dla mnie? - przerwałam im naśmiewanie się ze mnie.
- Dla ciebie zawsze. - odpowiedział.
- Załatwisz jeszcze jeden bilet na jutrzejszy mecz? - spojrzałam porozumiewawczo na mojego kolegę a ten tylko się uśmiechnął w geście podziękowania.
- Nie ma sprawy! Jutro z lotniska odbierze was mój człowiek. Przywiezie was na mecz, żebyście nie musieli tłuc się taksówkami. Będzie miał bilety. Tylko napisz do mnie o której będziecie w Madrycie.
- Ale...- zaczęłam
- Ale, dziękuję Cristiano, jesteś najlepszy. - uśmiechnęłam się rumieniąc a Michael wybuchł śmiechem.
- Dziękuję, jesteś najlepszy. - powtórzyłam. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem poszłam spakować rzeczy, których już dzisiaj nie będę urzywać. Cieszyłam się, że już jutro zobaczę chłopaków. Stęskniłam się. Cieszyłam się również z tego powodu, że znów miałam przy sobie najlepszego przyjaciela na świecie.

Obudził nas telefon od szefa. Na szczęście dzwonił do Michaela, więc to on musiał chociaż racjonalnie odpowiadać. Po odłożeniu słuchawki oznajmił, że musimy jeszcze załatwić jedną sprawę. Mamy załatwić dla niego sprawę. Nie chciałam znać szczegółów. Chciałam tylko wiedzieć czy zdąrzymy na samolot. Niestety. Wracamy następnym. Nakryłam głowę kołdrą i odwróciłam się plecami do Michaela.
- Mia! wstawaj! - krzyczał ciągnąc mnie za nogę
- Jeszcze pięć minut - odpowiedziałam przekręcając się na drugi bok. Po telefonie od szefa jeszcze zasnęłam.
- Nie ma mowy! Wstawaj! - nie dawał mi spokoju. Zciągnął ze mnie kołdrę.
- Odczep się! Nigdzie nie idę! - krzyknęłam chowając głowę pod poduszkę.
- Bo pożałujesz. - powiedział w końcu odsuwając się od łóżka. Leżałam w tej samej pozycji w jakiej mnie zostawił kolejną minutę. Nagle na moich plecach poczułam przeraźliwie zimną wodę. Zerwałam się z łóżka jak oparzona.
- Zwariowałeś?! - zaczęłam krzyczeć patrząc jak woda z moich ubrać i włosów kapie na podłogę.
- Ostrzegałem. - powiedział spokojnie siadając na rogu łóżka.
- Zabiję cię! - chwyciłam poduszkę i uderzyłam go w głowę. Pobiegłam do łazienki, aby zdjąć z siebie mokre ubranie. Umyłam się, umalowałam, dzisiaj postawiłam na mocniejszy makijaż i założyłam różową bluzę w gwiazdki, krótkie spodenki, skórzaną kurtkę i buty na koturnie.
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy spotkać się z mężczyzną. Okazało się, że jego biuro będzie dopiero otwarte za dwie godziny. Załamałam się, więc Michael zabrał mnie na pyszne lody. Kilka kartek papieru a tyle zamieszania. Mogłabym już siedzieć w samolocie, ale nie...Czekając na mężczyznę zwiedziliśmy najbliższą okolicę.
Byłam tak zła na naszego szefa, że wkręcił nas w coś takiego. Dokładnie wiedział, że muszę zdążyć na mecz Realu. Do budynku, po bardzo ważne dokumenty, poszedł tylko Michael. Ja usiadłam sobie na ławeczce niedaleko wejścia. Nie chciałam denerwować Cristiano tym, że jeszcze nawet nie jedziemy na lotnisko, więc postanowiłam do niego nie dzwonić. Wybrałam numer Pilar. Rozmawiałyśmy dobre 40 minut a Michaela nadal nie było. Spojrzałam na zegarek. Już dawno powinniśmy przynajmniej być w hotelu i zbierać swoje rzeczy. Natychmiast pożegnałam się z Pilar i wściekła ruszyłam w stronę wejścia. Zapytałam napotkaną kobietę gdzie mogę znaleźć tego faceta. Intensywnie zapukałam do drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka.
- Michael chyba powinniśmy już iść. Samolot nam ucieknie. - powiedziałam do kolegi w ogólne nie zwracając uwagi na mężczyznę.
- To jest Mia Colace. Pracujemy i przyjechaliśmy to razem. - wytłumaczył mnie.
- Dzień dobry. Miło panią poznać. - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uścisnęłam ją, nieprzykładający się do tego. - Właśnie tłumaczyłem pani koledze zawartość dokumentów.
- Coś długo panu to idzie. - mruknęłam pod nosem. Michael spiorunował mnie wzrokiem. Biznesmen tłumaczył, mówiąc cały czas to samo. Chciałam mu przerwać i powiedzieć, że już wszystko rozumiemy, ale mój towarzysz powstrzymywał mnie od tego czynu. Siedzieliśmy już tam ponad 15 minut. Z każdą kolejną byłam coraz bardziej zła. Byłam pewna, że nie zdążymy na samolot.
- Moja córka też chciałaby zostać dziennikarką. Może kiedyś się z panią spotka i da jej pani kilka rad. - spojrzałam na mężczyznę wściekła. Nic nie odpowiedziałam. - Jest bardzo nieśmiała. Trudno jej będzie się odnaleźć w tej roli. - z każdym wypowiedzianym przez niego słowem denerwowałam się jeszcze bardziej. - Za to młodsza chciałaby zostać tancerką.
- Nie interesują nas pańskie dzieci i życie prywatne. Przyszliśmy tu tylko po kilka kartek. Właśnie teraz powinnam już być na lotnisku i wracać do mojego chłopaka, ale nie panu się zachciało opowiadać nam pół swojego życia. Michael bierz te papiery i wychodzimy! - biznesmen stał jak zahipnotyzowany. Stanęłam przy drzwiach zaplatając ramiona na piersi. Michael chował dokumenty do torby.
- Przepraszam. - wyszeptał gdy zamykał drzwi. Szybkim, stanowczym krokiem wyszłam z budynku. - Co za sztywny nudziarz. Gdyby nie ty siedzielibyśmy tam do wieczora - powiedział obejmując mnie jedną ręką i całując w policzek.
Siedzieliśmy na lotnisku czekając na otwarcie bramek. To już trzeci samolot którym mieliśmy dzisiaj lecieć. Samolot ostatniej szansy. Po wylądowaniu bylibyśmy tylko godzinę przed meczem. Michael próbował mnie uspokoić, ale kompletnie mu to nie wychodziło. Siedzieliśmy popijając kawę gdy usłyszeliśmy, że nasz samolot jest opóźniony. Zamknęłam oczy w celu uspokojenia się. Nic nie pomogło. Michael chwycił mnie za dłoń.
- Zdążymy! Uwierz mi. - przytulił mnie. Mijały kolejne minuty a my nadal czekaliśmy. Napisałam SMS do Pilar, że pewnie się spóźnimy, ale niech nic nie mówi Crisowi.
Nareszcie siedzieliśmy na pokładzie. Na początek meczu już się nie wyrobimy. Lot trwa ponad godzinę, odprawa, dojazd. Nie ma szans. Byłam załamana.


~~~
Jak myślicie Mia zdąży chociaż na drugą połowę? Ronaldo będzie zły?
Zapraszam na kolejny rozdział i liczę na jakieś komentarze. Pod 21 był tylko jeden :(
Liczę na więcej. Do zobaczenia.

5 komentarzy:

  1. Super! :)) Czekam na kolejny i życzę dużooo pomysłów :*
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! :D Mam nadzieję, że Mia zdąży choć na drugą połowę... Myślę też, żę Cris nie będzie zły na nią, bo ją kocha, więc jej wybaczy :) No ale okaże się za tydzień :))
    Dużo weny :* I czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie, okażę się za tydzień :)
      dziękuję :*

      Usuń
  3. No no dobry ale niech zdąży😁😁😁😁

    OdpowiedzUsuń