29 stycznia 2016

Rozdział 23

Mecz trwał od kilku minut a my dopiero wyszliśmy z lotniska. . Szybko odnaleźliśmy mężczyznę przysłanego przez Ronaldo. Emocje we mnie buzowały. Myślałam, że wybuchnę ze złości. W czasie jazdy wysłałam SMS do Pilar z informacją gdzie jesteśmy. Po 15 minutach dotarliśmy pod stadion. Wyskoczyłam jak oparzona z samochodu zabierając bilety i szybkim krokiem podążyłam do wejścia.
- Mia, zaczekaj! - wołał Michael biegnąć za mną. Dotarłam do mężczyzny, który pilnował bramki.
- Nie można już wejść. Mecz już traw. - poinformował spokojnie.
- Mamy bilety. Musimy tam wejść! - powiedziałam stanowczo będąc już lekko złą.
- Nie mogę państwa wpuścić. - nadal przystawał na swoim denerwując mnie jeszcze bardziej. Michael dla pewności, abym nie skoczyłam na mężczyznę wydrapując mu oczy złapał mnie za nadgarstek.
- Mam miejsca w pierwszym rzędzie. Wiesz, ile to kosztowało?! - krzyknęłam próbując go ominąć. Mężczyzna uniemożliwił mi to jednym ruchem ręki.
- Zaraz zawołam... - nie dokończył groźby.
- Proszę ich puścić. Są ze mną. - usłyszałam głos Pilar i momentalnie podniosłam głowę. Ochroniarz spojrzał na kobietę a ta uśmiechnęła się do niego. Cofnął się kilka kroków. Rzuciłam mu w twarz biletami i podbiegłam do przyjaciółki.
- Dziękuję. - powiedziałam gdy wchodziłyśmy na stadion. Pilar się uśmiechnęła. - Ile jest?
- 0:0 - uf, nie przegapiłam żadnego gola. Mieliśmy miejsca obok siebie, więc zmierzaliśmy w tym samym kierunku.
Przywitałam się z dziewczynami i przestawiłam im Michaela. Usiadłam i trochę się uspokoiłam patrząca piłkarzy i mojego Cristiano. Mecz trwał w najlepsze. Jednak wynik się nie zmienił. Pilar mówiła, że Ronaldo co jakiś czas zerkał na puste miejsce obok niej smutniejąc za każdym razem coraz bardziej. Zastanawiałam się czy mnie już zauważył. Mecz naprawdę był wyrównany. Chłopaki bardzo się starali aby coś ustrzelić. Sergio przy piłce. Daleki podanie do Jamesa. Bale, Benzema i piłka trafia do Ronaldo. Mija obrońców, zbliża się do pola karnego, bramkarz wychodzi z bramki. CR7 składa się do strzału. Uderza i ...
Ostatni raz sprawdziłem telefon. Żadnego nieodebranego połączenia, żadnej wiadomości.
- Ronaldo! Chodź już! - do szatni wpadł nakręcony Ramos. Z niechęcią poszedłem za kolegą. Gdy tylko wyszliśmy na murawę skierowałem wzrok na miejsce obok Pilar. Niestety puste. Mecz się rozpoczął. Nie szło nam najlepiej. Pokierowałem hiszpance kolejne spojrzenie, ta tylko wzruszyła ramionami. Straciłem nadzieję, że Mia przyjdzie po tym jak z trybun zniknęła partnerka Ramosa. Mimo tego, że trenowaliśmy nie mogliśmy poradzić sobie z przeciwnikami. Traciliśmy piłkę zaraz po przekroczeniu połowy.
Nabrałem wiatru w skrzydłach i nadziei w wygraną, gdy zobaczyłem tą kochaną, a za razem złą osobę w tym obserwowanym przeze mnie miejscu. Moje serce zaczęło szybciej bić a kąciki ust mimowolnie się podniosły. Zacząłem dopingować chłopaków krzycząc na cały głos. Moje słowa dotarły do każdego piłkarza Królewskich.
W pewnym momencie dostaję idealne podanie od Karima. Bez zastanowienia minąłem obrońców, wbiegając w pole karne i oddałem mocny, zdecydowany strzał. Na stadionie rozbrzmiała wrzawa. Po chwili podbiegli do mnie chłopaki. Gratulowali o wiele korzystniejszego wyniku. Jest 1:0 teraz będzie już łatwiej. Spojrzałem w stronę swojej drugiej połówki i momentalnie znalazłem się obok barierki oddzielającej trybuny od murawy.
Byłam tak dumna i szczęśliwa, że nie mogłam opanować własnego zachowania. Miałam ochotę płakać i skakać. Wierzyłam w to, że im się uda. Bardzo w to wierzyłam. Nie spodziewałam się, że emocje wezmą górę też nad strzelcem gola. Ronaldo przeskoczył bandy z reklamami i wskoczył na murek łapiąc się jedną ręką metalowej barierki. Stałam na tyle blisko, że bez problemu wsunął swoją prawą dłoń za mój kark i zmusił mnie, żebym jeszcze bliżej podeszła do ogrodzenia. Natychmiast kamery skierowały się w naszą stronę pokazując wszystkim rozwój wydarzeń. Czułam wzrok ludzi na swoich plecach. Gdy byłam już wystarczająco blisko Cristiano namiętnie mnie pocałował. Nie broniłam się przed tym. Nie obchodziło mnie zdanie tysiąca widzów ani opinii brukowców. Cieszyłam się, że to zrobił. Wskazywało to na to, że chciałby, aby każdy wiedział, że jesteśmy razem.
- Gratuluję. Wygracie to! - wyszeptałam gładząc jego policzek. Uśmiechnął się. Cmoknął moje usta ostatni raz i wrócił na murawę. - Hala Madrid! - krzyknęłam a on się odwrócił. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- No nieźle. - powiedziała Pilar uśmiechając się od ucha do ucha. - Ale on cię kocha. Zachowuje się jak mały chłopiec w przedszkolu. Zmieniłaś jego życie. Dawno go takiego nie widziałam. - rozmawiałyśmy oparte o barierkę jednocześnie przyglądając się piłkarzom. Szło im o wiele lepiej niż parę minut temu.
Rzut rożny dla Realu Madryt. Chłopaki skaczą do piłki. Dociera do niej tylko jeden. Sergio Ramos. Dokładnie uderza w futbolówkę  i zamienia rzut rożny w gol. Moja przyjaciółka a jego kobieta popłakała się. Sergio przesłał jej tylko buziaka.
- Są boscy. Teraz zacznie się strzelanina. - powiedziała ocierając łzy. Miała rację, chłopaki strzelili jeszcze dwa gole. Na listę strzelców dopisał się James i Karim. Dwa cudowne gole. Mecz zakończył się w wspaniałej atmosferze, oczywiście tylko dla kibiców Realu. Mimo wszystko było to spotkanie pełne emocji. Niektórzy piłkarze Galaktycznych po ogłoszeniu przez sędziego końca spotkania zaczęli skakać ze szczęścia, inni leżąc na murawie płakali z radości. Po dłuższej chwili świętowania zeszyli do szatni.
Słysząc piosenki radości weszłyśmy z dziewczynami do szatni. Od razu podskoczyłam do Ronaldo i mocno go przytuliłam. Potem pocałowałam.
- To co panowie wpadacie do mnie? - zapytał Cris obejmując mnie jedną ręką. Spojrzałam na niego i na chłopaków. - Do nas? - poprawił i zwycięsko się uśmiechnął. Nie o to mi chodziło, ale spodobało mi się. Rozległ się wrzask zadowolenia.
Nasz podjazd zapełnił się drogimi, eleganckimi wozami. Tańczyliśmy, jedliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy. Wszyscy cieszyliśmy się ze zwycięstwa.
- Przyjechałaś. - Ronaldo objął mnie w pasie od tyłu i delikatnie pocałował w kark. - Jak ci się podobał mecz? Dobrze grałem? - zapytał przekładając moje włosy z jednej strony na drugą.
- Wspaniale. - głaskałam jego dłonie splecione na moim brzuchu. - Jestem z was dumna. Jestem dumna z ciebie.
- Stęskniłem się, za tobą. - wyszeptał obracając mnie. Już mieliśmy się pocałować gdy obok nas stanął Marcelo lekko wymuszając kaszel gdy udaliśmy, że go nie widzimy. Odsunęłam się od Crisa i spojrzałam z uśmiechem na kolegę.
- Możemy zostać na noc? - zapytał Brazylijczyk
- Nie. - odpowiedział natychmiast Portugalczyk
- Tak. - powiedziałam w  tym samym momencie
- Wolę wersję Mii - uśmiechnął się zwycięsko Marcelo. Wróciliśmy do gości. Niektórzy wrócili do domów, inni zostali u nas. Ramos, Pilar, James, Marcelo, Clarice, Pepe. Do późna oglądaliśmy filmy. Potem wszyscy zmęczeni cały dniem emocji poszliśmy spać.
W nocy przebudziłam się. Chciałam sprawdzić, która jest godzina. Sięgnęłam po telefon Cristiano, ponieważ był bliżej a na tapecie ujrzałam jedno ze swoich zdjęć. Uśmiechnęłam się, zerknęłam na godzinę i ponownie zasnęłam przytulając się do mojego mężczyzny.

~~~
Jak Wam się podoba 23 rozdział? Mam nadzieję, że fajnie się wam go czytało i pozostawicie po sobie jakiś komentarz. Dzisiaj dla odmiany zdjęcie również Cristiano.
Co do rozdziału za tydzień. Zaczynam ferie a 5.02 nie będzie mnie w domu. Zobaczymy czy mi się uda to jakoś organizować aby rozdział pojawił się jak co piątek.
Do zobaczenia i życzę wszystkim udanych ferii :*

22 stycznia 2016

Rozdział 22

Z sercem wypełnionym żalem zbliżałam się do umówionego miejsca. Michael już na mnie czekał. Uśmiechnął się na mój widok i pocałował w policzek gdy do niego podeszłam.
- Chodźmy bo się spóźnimy. - wziął jedną z moich toreb a ja z zamyśleniem grzebiąc bez sensu w telefonie poszłam za nim. Był wysportowany, więc noszenie dwóch toreb nie było dla niego wyzwaniem. Gdy go poznałam był zupełnie inny niż obecnie. Mimo tego, że miałam chłopaka, którego bardzo kochałam Michael od zawsze mi się podobał. Nigdy nie myślałam o naszym związku, bo to było nie możliwe. Nie mogłabym być z przyjacielem, ale był idealnym kandydatem na partnera. Jego charakterem zachwyciłaby się nie jedna kobieta., mimo tego, że tak jak każdy ma swoje humorki. Na jego wygląd na pewno też by nie narzekała.
Lot minął bardzo spokojnie. Chwilami panowała niezręczna cisza, ale byłam przygotowała na dosyć chłodniejsze relacje. Do hotelu dotarliśmy gdy było już ciemno. Gdy tylko podeszliśmy do recepcji pojawiły się problemy. Z pozoru miła brunetka dając tylko jeden kluczyk dała nam do zrozumienia, że te kilka dni spędzimy w jednym pokoju. Od razu się zdenerwowałam i podniosłam ton głosu tłumacząc jej, że mieliśmy zarezerwowane dwa. Michael bezskutecznie próbował mnie uspokoić.
Recepcjonistka poinformowała nas, że najprawdopodobniej nastąpiła pomyłka. Drugiego pokoju niestety nie może nam dać bo wszystkie są już zajęte. Nie miałam innego wyjścia jak odpuścić. Poszliśmy długim, eleganckim korytarzem.
Rzuciłam rzeczy na podłogę obok łóżka i zmęczona opadłam na nie. Po chwili dołączył do mnie Michael. Leżała tak blisko, że stykaliśmy się głowami. Po chwili uspokajającego wpatrywania się w sufit zerwałam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stoli, fotel, szafa, półki, telewizor, szafki. Nigdzie nie było drugiego łóżka. Z myślą " Gorzej być nie może" bezwładnie opadłam na równo ułożoną pościel.
- Idziemy coś zjeść? - zapytał mój kolega unosząc się na łokciu. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i poszliśmy do pobliskiej restauracji. Miasto wyglądało przepięknie a jedzenie było bardzo smaczne. Po posiłku namówiłam towarzysza na spacer. Porozmawialiśmy szczerze wszystko sobie tłumacząc.
- Mia, nie jestem zazdrosny. Nie chce dla ciebie źle. Po porostu się martwię. Nie chce, żebyś przechodziła coś podobnego jak z Octavio. Jeśli jesteś z nim szczęśliwa ja też będę. Wiesz przecież, że chce dla ciebie jak najlepiej. - potrzebowałam takiej rozmowy. Brakowało mi go.
Gdy Michael brał wieczorną kąpiel zadzwoniłam do Ronaldo.
- Cześć kochanie, jak sobie radzicie? - zapytałam siadając na fotelu.
- Jakoś dajemy radę, ale jest trudno bez ciebie. - zaśmiałam się - A jak u ciebie?
- Lot w porządku. Pokój i łóżko dzielę z Michaelem. - Ronaldo nic nie odpowiedział zmieniając temat. - Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Wysłałam mu potem zdjęcie widoku zza okna i wskoczyłam pod prysznic.
Leżąc na łóżku rozmawialiśmy do późna.

Szliśmy właśnie na stadion. Od naszego hotelu był zaledwie 5 minut drogi. Za radą szefa poszliśmy trochę wcześniej. Do budynku weszliśmy bez problemu dzięki specjalnym plakietkom. Stadion zapierał dech w piersi. Ruszaliśmy w stronę murawy. Chłopaki poświęcali nam chwilę. Byli bardzo mili. Zrobiliśmy sobie zdjęcie do mojej kolekcji i każdy z nich podpisał mi się w zeszycie. Piłkarze wrócili do rozgrzewki, a my zajęliśmy miejsce na trybunach czekając na pierwszy gwizdek. Po pierwszej połowie Sevilla prowadziła 2:0. Na koniec wynik również był korzystny dla gospodarzy. Wygrali 3:0. Mimo tego, że pojechaliśmy tam do pracy świetnie się bawiliśmy. Właśnie za to kochałam to robić. Nie dość, że mogłam oglądać mecze z idealniej perspektywy na koszt firmy, rozmawiać z piłkarzami to jeszcze robiłam to co kocham czyli przeprowadzałam wywiady i pisałam artykuły. Po meczy zadaliśmy chłopakom jeszcze kilka pytań, zapewniliśmy, że skorzystamy z ich zaproszenia do odwiedzenia jeszcze Sevilli i poszliśmy coś zjeść.
Od razu zaczęłam pisać wywiad. Nie robiłam tego długo, bo zadzwonił Cristiano.
- Jak poszło? - zapytał, gdy zamknęłam laptopa.
- Bardzo dobrze. Świetny mecz i fajni chłopacy. Wiesz przecież, że w tej pracy czuję się jak ryba w wodzie. - opowiadałam. Michael właśnie wrócił i usiadł obok mnie. Właściwie to nie wiem gdzie był. Powiedział tylko, że musi wyjść. Może któraś z fanek mu się spodobała. Postanowiłam nie pytać go o to. Gdyby chciał sam by mi powiedział.
- O której wrócisz? - Cris bardzo się bał, że nie zdążę na mecz. Gdy był z Iriną, ona rzadko towarzyszyła mu na meczach. A jeśli już to robiła to nie interesowało ją widowisko. Dziwną jest osobą.
- Nie wiem jeszcze. Zaraz się zorientuję. Ale obiecałam przecież. - uspokajałam go. - Jak idą treningi?
- Dobrze. Jesteśmy w formie. Jest obok Michael? - zapytał niespodziewanie.
- Jest.
- Mógłbym z nim porozmawiać?
- Jasne, ale włączę się na głośnomówiący. - tak też zrobiłam. Chłopaki śmieli się...przede wszystkim ze mnie. Mówili rzeczy wzięte z Kosmosu, że sama się śmiałam. Byli niemożliwi. Między nimi panowała miła atmosfera. Chyba obaj ustąpili. Zrozumieli, że obaj są dla mnie bardzo ważni.
- Cris, zrobiłbyś coś dla mnie? - przerwałam im naśmiewanie się ze mnie.
- Dla ciebie zawsze. - odpowiedział.
- Załatwisz jeszcze jeden bilet na jutrzejszy mecz? - spojrzałam porozumiewawczo na mojego kolegę a ten tylko się uśmiechnął w geście podziękowania.
- Nie ma sprawy! Jutro z lotniska odbierze was mój człowiek. Przywiezie was na mecz, żebyście nie musieli tłuc się taksówkami. Będzie miał bilety. Tylko napisz do mnie o której będziecie w Madrycie.
- Ale...- zaczęłam
- Ale, dziękuję Cristiano, jesteś najlepszy. - uśmiechnęłam się rumieniąc a Michael wybuchł śmiechem.
- Dziękuję, jesteś najlepszy. - powtórzyłam. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem poszłam spakować rzeczy, których już dzisiaj nie będę urzywać. Cieszyłam się, że już jutro zobaczę chłopaków. Stęskniłam się. Cieszyłam się również z tego powodu, że znów miałam przy sobie najlepszego przyjaciela na świecie.

Obudził nas telefon od szefa. Na szczęście dzwonił do Michaela, więc to on musiał chociaż racjonalnie odpowiadać. Po odłożeniu słuchawki oznajmił, że musimy jeszcze załatwić jedną sprawę. Mamy załatwić dla niego sprawę. Nie chciałam znać szczegółów. Chciałam tylko wiedzieć czy zdąrzymy na samolot. Niestety. Wracamy następnym. Nakryłam głowę kołdrą i odwróciłam się plecami do Michaela.
- Mia! wstawaj! - krzyczał ciągnąc mnie za nogę
- Jeszcze pięć minut - odpowiedziałam przekręcając się na drugi bok. Po telefonie od szefa jeszcze zasnęłam.
- Nie ma mowy! Wstawaj! - nie dawał mi spokoju. Zciągnął ze mnie kołdrę.
- Odczep się! Nigdzie nie idę! - krzyknęłam chowając głowę pod poduszkę.
- Bo pożałujesz. - powiedział w końcu odsuwając się od łóżka. Leżałam w tej samej pozycji w jakiej mnie zostawił kolejną minutę. Nagle na moich plecach poczułam przeraźliwie zimną wodę. Zerwałam się z łóżka jak oparzona.
- Zwariowałeś?! - zaczęłam krzyczeć patrząc jak woda z moich ubrać i włosów kapie na podłogę.
- Ostrzegałem. - powiedział spokojnie siadając na rogu łóżka.
- Zabiję cię! - chwyciłam poduszkę i uderzyłam go w głowę. Pobiegłam do łazienki, aby zdjąć z siebie mokre ubranie. Umyłam się, umalowałam, dzisiaj postawiłam na mocniejszy makijaż i założyłam różową bluzę w gwiazdki, krótkie spodenki, skórzaną kurtkę i buty na koturnie.
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy spotkać się z mężczyzną. Okazało się, że jego biuro będzie dopiero otwarte za dwie godziny. Załamałam się, więc Michael zabrał mnie na pyszne lody. Kilka kartek papieru a tyle zamieszania. Mogłabym już siedzieć w samolocie, ale nie...Czekając na mężczyznę zwiedziliśmy najbliższą okolicę.
Byłam tak zła na naszego szefa, że wkręcił nas w coś takiego. Dokładnie wiedział, że muszę zdążyć na mecz Realu. Do budynku, po bardzo ważne dokumenty, poszedł tylko Michael. Ja usiadłam sobie na ławeczce niedaleko wejścia. Nie chciałam denerwować Cristiano tym, że jeszcze nawet nie jedziemy na lotnisko, więc postanowiłam do niego nie dzwonić. Wybrałam numer Pilar. Rozmawiałyśmy dobre 40 minut a Michaela nadal nie było. Spojrzałam na zegarek. Już dawno powinniśmy przynajmniej być w hotelu i zbierać swoje rzeczy. Natychmiast pożegnałam się z Pilar i wściekła ruszyłam w stronę wejścia. Zapytałam napotkaną kobietę gdzie mogę znaleźć tego faceta. Intensywnie zapukałam do drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka.
- Michael chyba powinniśmy już iść. Samolot nam ucieknie. - powiedziałam do kolegi w ogólne nie zwracając uwagi na mężczyznę.
- To jest Mia Colace. Pracujemy i przyjechaliśmy to razem. - wytłumaczył mnie.
- Dzień dobry. Miło panią poznać. - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uścisnęłam ją, nieprzykładający się do tego. - Właśnie tłumaczyłem pani koledze zawartość dokumentów.
- Coś długo panu to idzie. - mruknęłam pod nosem. Michael spiorunował mnie wzrokiem. Biznesmen tłumaczył, mówiąc cały czas to samo. Chciałam mu przerwać i powiedzieć, że już wszystko rozumiemy, ale mój towarzysz powstrzymywał mnie od tego czynu. Siedzieliśmy już tam ponad 15 minut. Z każdą kolejną byłam coraz bardziej zła. Byłam pewna, że nie zdążymy na samolot.
- Moja córka też chciałaby zostać dziennikarką. Może kiedyś się z panią spotka i da jej pani kilka rad. - spojrzałam na mężczyznę wściekła. Nic nie odpowiedziałam. - Jest bardzo nieśmiała. Trudno jej będzie się odnaleźć w tej roli. - z każdym wypowiedzianym przez niego słowem denerwowałam się jeszcze bardziej. - Za to młodsza chciałaby zostać tancerką.
- Nie interesują nas pańskie dzieci i życie prywatne. Przyszliśmy tu tylko po kilka kartek. Właśnie teraz powinnam już być na lotnisku i wracać do mojego chłopaka, ale nie panu się zachciało opowiadać nam pół swojego życia. Michael bierz te papiery i wychodzimy! - biznesmen stał jak zahipnotyzowany. Stanęłam przy drzwiach zaplatając ramiona na piersi. Michael chował dokumenty do torby.
- Przepraszam. - wyszeptał gdy zamykał drzwi. Szybkim, stanowczym krokiem wyszłam z budynku. - Co za sztywny nudziarz. Gdyby nie ty siedzielibyśmy tam do wieczora - powiedział obejmując mnie jedną ręką i całując w policzek.
Siedzieliśmy na lotnisku czekając na otwarcie bramek. To już trzeci samolot którym mieliśmy dzisiaj lecieć. Samolot ostatniej szansy. Po wylądowaniu bylibyśmy tylko godzinę przed meczem. Michael próbował mnie uspokoić, ale kompletnie mu to nie wychodziło. Siedzieliśmy popijając kawę gdy usłyszeliśmy, że nasz samolot jest opóźniony. Zamknęłam oczy w celu uspokojenia się. Nic nie pomogło. Michael chwycił mnie za dłoń.
- Zdążymy! Uwierz mi. - przytulił mnie. Mijały kolejne minuty a my nadal czekaliśmy. Napisałam SMS do Pilar, że pewnie się spóźnimy, ale niech nic nie mówi Crisowi.
Nareszcie siedzieliśmy na pokładzie. Na początek meczu już się nie wyrobimy. Lot trwa ponad godzinę, odprawa, dojazd. Nie ma szans. Byłam załamana.


~~~
Jak myślicie Mia zdąży chociaż na drugą połowę? Ronaldo będzie zły?
Zapraszam na kolejny rozdział i liczę na jakieś komentarze. Pod 21 był tylko jeden :(
Liczę na więcej. Do zobaczenia.

15 stycznia 2016

Rozdział 21

Dokładnie tego dnia, 25 lat temu na świat przyszła malutka, kruszynka, która zamiast płakać uśmiechała się. Nazwała się Mia Colace. To właśnie dzisiaj obchodzę urodziny. Obudziłam się ze szczerym uśmiechem na twarzy i świecącymi iskierkami w oczach obok najcudowniejszego chłopaka na świecie. Popatrzyłam chwilę na to jak słodko śpi i sięgnęłam po telefon. Gdy zobaczyłam godzinę na wyświetlaczu z przerażenia mało nie spadłam z łóżka. Byłam spóźniona. Pognałam do łazienki, szybko się umyłam i wyciągnęłam z szafy to co wpadło mi w oko czyli: białą koszulkę z napisem, spódniczkę w kolorowe kwadraty, baleriny i wzięłam cienki sweterek. Zabierając torebkę i materiały z kuchennego stołu wpadłam do garażu. Kurde i co tu wybrać. Może z okazji urodzin zajechać pod budynek pracy ferrari wartym kilka tysięcy dolarów? Zdecydowałam się jednak na mój samochód, nie miałam czasu uczyć się co jest gdzie. Pędziłam jak szalona, nie wiadomo po co bo przecież i tak byłam spóźniona a z taką prędkością mogło skończyć się na kolizji. Wpadłam zdyszana do budynku. Winda otworzyła się na moim piętrze i szybkim krokiem szłam w kierunku pokoju, gdy poczułam mocny uścisk dłoni na moim nadgarstku. Magiczna siła pociągnęła mnie w kąt w pobliżu, którego nikogo nie było. Dopiero tam zobaczyłam, że to Michael.
- Spóźniona - uśmiechnął się zwycięsko puszczając moją rękę
- Tak, wiem, wiem, błagam cię nic nie mów szefowi bo mnie wyleje. - błagałam go stojąc nadal w tej samej pozycji
- Już z nim rozmawiałem. - przestraszona spojrzałam na niego wyczekując aż powie mi, że mogę wracać do domu. - Spokojnie, kryłem cię. Powiedziałem, że musiałaś iść do lekarza.
- Naprawdę to zrobiłeś? Dziękuję! - uwiesiłam się mu na szyję nadal dziękując.
- Nie drzyj się wariatko, bo się dowiedzą. - odsunęłam się od niego. - A tak poza tym to najlepszego z okazji urodzin. Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, lepszej pracy, no i szczęścia z Ronaldo. - Zbliżył się do mnie, nachylił i pocałował w policzek.
- Dziękuję. Lecę. - usiadłam przy swoim biurku jak gdyby nigdy nic i zajęłam się swoją pracą. Ostatnio nie poświęcałam jej tyle czasu ile powinnam, dlatego czekało mnie sporo roboty do późnych godzin.
- Tak najlepszy piłkarzu na świecie? - odebrałam telefon od mojego chłopaka. Moje koleżanki popatrzyły na mnie ze zdziwieniem. Miały uszy jak nietoperze, wszystko wychwycą. Cristiano dzwonił po to aby zapytać się gdzie uciekłam i kiedy wrócę. Wytłumaczyłam mu wszystko i wróciłam do pracy. Nie widziałam go od kilku godzin a moja tęsknota dawała już o sobie znać. Było już sporo po 18:00 kiedy wyszłam z pracy. Pojechałam prosto do wilii Aveiro. We wszystkich pokojach mijanych przeze mnie panował półmrok. Po chwili dotarłam do jadalni. Na stole stały dwie świece, wino i pysznie wyglądające jedzenie. Przyglądałam się pięknie przygotowanemu posiłkowi dla dwóch osób, gdy poczułam, że sile ramiona oplatają moją talię od tyłu. Poczułam zapach perfum, które kojarzą mi się tylko z jedną osobą i uspokoiłam oddech. Mężczyzna przyciągnął mnie do swojego ciała po czym wyszeptał prosto do ucha "Wszystkiego Najlepszego". Nie przypominam sobie, żebym mówiła mu kiedy mam urodziny, ale możliwe, że kiedyś coś powiedziałam na ten temat. Nie ważne, o wiele bardziej wolałam cieszyć się tą chwilą.
- Zapraszam. - gestem ręki wskazał miejsce przy stole.
- Dziękuję. - powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha. - Gdzie jest Junior?
- Mama go zabrała. Wina? - byłam taka głodna, że jedzenie smakowało jeszcze pyszniej. Momentami tak zapatrzyłam się na Ronaldo, że nie potrafiłam odpowiedzieć mu na żadne pytanie. Czułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Nie przepuszczałam, że mogłam być bardziej. Po zjedzonym posiłku podeszłam do dużych, przeszklonych okien z lampką wina w dłoni. Cristiano po chwili stanął przede mną z rękami schowanymi za plecami.
- Która ręka? - popatrzyłam na niego niczego się nie spodziewając. Odstawiłam kieliszek. - W składaniu życzeń nie jestem dobry, wiesz przecież, że życzę ci wszystkiego co najlepsze. No to która? - uśmiechnął się zwycięsko.
- Twoja prawa. - uległam. Moim oczom ukazała się bransoletka ze znakiem nieskończoności. Spodobała mi się. Już zawsze będzie mi przypominać właśnie o nim. Ronaldo zapiął mi ją na nadgarstku. - Dziękuję, a co masz w lewej? - uśmiechnęłam się a Cristiano pokazał mi swoją koszulkę z Realu Madryt.
- Nie może być tak, że masz koszulkę Ramosa a nie masz swojego chłopaka. - od razu ją założyłam. Pasowała idealnie. Bardzo chciałam taką mieć, ale zawsze znalazły się rzeczy, na które trzeba było wydać pieniądze już odłożone na tą rzecz. Mimo tego, że jestem kobietą, na widok koszulki w moich oczach pojawiły się iskierki szczęścia. Bransoletka oczywiście też była przepiękna.
Z racji tego, że myślałam, że to wszystko podziękowałam za podarunek i mocno przytuliłam piłkarza. Objął mnie, jednak po chwili odsunął mnie od siebie. - Co byś powiedziała na to, że mam jeszcze jeden prezent? - spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Już nie chciałam mówić, że dwa prezenty, i to tak cudowne w zupełności wystarczą. Tego co mi podaruje się nie spodziewałam.
- Miałam wybrać jedną z dwóch rąk. Okazało się, że masz coś w każdej. A teraz dowiaduję się, że jeszcze masz trzecią? - zaczęliśmy się śmiać.
- Chcesz czy nie? - zapytał poważnie.
- Oczywiście, że chce. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Puścił mnie i prawą ręką wyciągnął coś z tylnej kieszeni spodni.
- Vipowskie bilety na Grand Prix Formuły 1. - machał przed moim nosem dwoma równymi, papierowymi prostokątami, od których nie potrafiłam oderwać wzroku. Stałam jak zahipnotyzowana i nie wierzyłam w to, co się właśnie stało. - Dodam tylko, że jedziemy do Monaco, za dwa tygodnie. - Z mojego gardła wydobył się bliżej nieokreślony pisk radości. Ukucnęłam i zaczęłam płakać.. Schowałam twarz w dłoniach a łzy leciały mi jedna za drugą. Cristiano zaśmiał się promiennie łapiąc mnie za rękę i zmuszając mnie aby wstała. Przepełniona wyrywającymi się do lotu i łaskoczącymi mnie od środka motylami złączyłam nasze wargi w jedność. To była chwila, nawet się nad tym nie zastanowiłam, ale nie potrafiłam przestać. Całowałam go tak łapczywie i zachłannie, że sama się siebie bałam. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło. Piłkarz delikatnie objął mnie w pasie i przysunął wplatając prawą dłoń w moje długie, brązowe włosy. Dopiero wtedy opanowałam emocje i delektowałam się miękkością jego ust. Namiętne pocałunki sprawiały, że moje serce biło tak, jakby miało zaraz wyskoczyć. Żadne z nas nie potrafiło przestać. Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że wcale nie jest mi to potrzebne, ale teraz błyskawicznie zmieniłam zdanie. Przerwałam nasz pocałunek i odsunęłam głowę ciągle patrząc w jego pięknie błyszczące oczy.
Będąc z Octavio czułam się jak w niebie. Było mi z nim tak dobrze i byłam szczęśliwa. Teraz, gdy Hiszpan stanowił już przeszłość w moim życiu a główną rolę grał w nim Ronaldo doszłam do wniosku, że to właśnie teraz jestem w niebie. Przy nim. Tamto życie nie miało się nijak w porównaniu do teraźniejszości.
- Kocham cię. - wyszeptałam z czułością i uśmiechem na twarzy. Ronaldo cmoknął moje usta. A moje motyle w brzuchu, które od jakiegoś czasu już się powoli uspokajały znów pobudziły się do życia. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.
- To może jakiś film? - zaproponował piłkarz chwytając mnie za dłoń. Przytaknęłam głową bo nie byłam wstanie skleić żadnego rozdanego zdania i poszłam za prowadzącym Cristiano. - Romans?
- Nie, proszę. Tylko nie romans. - Portugalczyk zaczął się śmiać. Wiedział, że nie lubię takich filmów. Po chwili wybraliśmy coś odpowiedniego. Oparłam głowę o jego ramię. Fabuła ekranizacji nabierała na tempie gdy zadzwoni mój telefon.
- Słucham? - odebrałam
- Cześć. Przeszkadzam? - usłyszałam głos Sergio Ramosa.
- Ty? Nigdy. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy co spowodowało zaniepokojenie mojego chłopaka. - Co tam?
- Wpadniecie do nas? Chłopaki niedługo też mają przyjechać. - przekazałam Cristiano informacje od jego klubowego kolegi i podjęliśmy decyzję.
- Za pół godziny będziemy. - odpowiedziałam i poszłam się szykować. Wzięłam prysznic, przebrałam się, zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do Sergio i Pilar. Z tego co dowiedziałam się od Jamesa głównym tematem spotkania były moje urodziny, ale dla nich każda okazja była dobra do spotkania. Mocno mnie wyściskał i złożyli życzenia. Zrobiło mi się bardzo miło, ponieważ poczułam, że należę do tej rodziny. Spędziliśmy wspólnie wspaniale czas i o późnymi godzinami rozjechaliśmy się do domów.



*** dwa dni później ***
Ronaldo z chłopakami już od kilkunastu minut trenowali do ważnego meczu, który już za cztery dni. Mecz praktycznie o wszystko. Co prawda istniały jeszcze inne rozwiązania, ale bezpieczniej było wygrać. Po prosty zwyciężyć. Żarty i wygłupy się skończyły. Musieli się skupić i jak zawsze dać z siebie wszystko. Nie mogłam być na tym treningu, ponieważ za chwilę szłam do pracy, ale na meczu, tak jak reszta dziewczyn na pewno będę.
Idąc do swojego miejsca pracy spotkałam koleżankę, która poinformowała mnie, że szef prosi mnie do siebie. Od razu do niego poszłam. Gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam w nim także Michaela. Przywitałam się i usiadałam na krześle przy biurku.
- Potrzebuję wywiadu z zawodnikami Sevilli. Pomyślałem, że idealnie sprawdzisz się w tej roli a przy okazji nabierzesz większego doświadczenia. Jesteś zainteresowana? - zapytał przyglądając mi się z uwagą.
- Oczywiście, że jestem. Kiedy miałabym z nimi rozmawiać? - bez najmniejszego zastanowienia zgodziłam się. Nie wiedziałam, że to spowoduje takie konflikty.
- Jutro masz samolot. - oniemiałam gdy usłyszałam co właśnie powiedział. - Hotel masz już zarezerwowany. Mecz jest za dwa dni a towarzystwa dotrzyma ci Michael.
- Za dwa dni?! Nie zdążę na mecz Realu Madryt. - przestraszyłam się, ponieważ obiecałam chłopakom, że będę na tym meczu. A teraz muszę wyjechać w interesach służbowych.
- Zdążysz. Wrócicie tego samego dnia co jest mecz królewskich. Nie martw się. - omówiliśmy jeszcze szczegóły wyjazdu. Cieszyłam się, że miałam okazje przeprowadzić z nimi wywiad. W pracy przygotowywałam potrzebne informację i zastanawiałam się jak powiedzieć o tym Ronaldo. Bałam się, że będzie zły za to, że go nie wspieram w tak ważnych momentach.
Wróciłam do chłopaków. Junior i Cristiano ćwiczyli na siłowni. Pocałowałam mojego chłopaka i przytuliłam chłopca.
- Jak trening? - zapytałam siadając na jakimś sprzęcie niedaleko piłkarza.
- Dobrze. Wygramy ten mecz. - odpowiedział dźwigając ciężary, którego ja nigdy bym nie podniosła.- Muszę pokazać swojej dziewczynie co potrafię. - dokończył z wielkim uśmiechem.
- No właśnie...jeśli chodzi o mecz... - skierowałam wzrok na podłogę bojąc się dokończyć. Nie chciałam żeby się na mnie zawiódł. - Cristiano, jutro muszę jechać do Sewilli, aby przeprowadzić wywiad z chłopakami. Szef mi zaufał i zaproponował mi to jako pierwszej. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby zdążyć na mecz. Na pewno na nim będę! - wyplułam z siebie każde słowo stanowczo za szybko. - Nie bądź zły. Obiecuję, że przyjadę. - Cris dłużysz czas się nie odzywał przez co jeszcze bardziej bałam się co powie. - Powiedz coś!
- Nie jestem zły. Jestem dumny. Super, że dostałaś taką możliwość. Skorzystasz na tym. - spojrzałam na uśmiechającego się Portugalczyka i wskoczyłam mu na kolana.
- Uwielbiam cię. Dziękuję. - pocałowałam Ronaldo w usta. Całował tak cudownie, że mógłby to robić cały czas.  Odczułam wrażenie, ze nasze usta od początku były skazane na jedność. Prędzej czy później uzależniłabym się od tego. Postanowiłam pójść się przebrać i trochę z nimi poćwiczyć. Od dawna miałam zamiar zacząć regularnie ćwiczyć, ale moja regularność zazwyczaj kończyła się po trzech dniach. Bawiliśmy się świetnie. Szczególnie ja z Juniorem. Ronaldo do śmiechu raczej nie było bo razem z jego synem troszkę mu przeszkadzaliśmy.
Zjedliśmy kolację i poszłam się pakować. Moja torba nie była najmniejszych rozmiarów. Było w niej zdecydowanie za dużo rzeczy, ale Ronaldo tak się o mnie troszczył, że kazał wziąć mi pół szafy.
Rano, gdy się obudziłam, stanęłam przed oknem i wpatrzona w krajobraz za oknem zastanawiałam się czy moje serce nie rozpadnie się z tęsknoty przez te kilka dni. Bałam się również czy podołam wyzwaniu oraz jak będzie mi się współpracować z Michaelem. Leniwie załatwiłam poranne czynności. Ubrałam się w czarny, krótki top, bluzę z wzorzystym wzorem i czarno - białe spodnie. Ronaldo robił właśnie śniadanie. Przytuliłam go oplątując jego ciało od tyłu. Odwrócił się i również mnie objął.
- Wolisz tosty czy naleśniki? - zapytał po czym pocałował mnie w czoło.
- Grzanki i ciepłą, pachnącą kawę, poproszę.
Stałam gotowa do wyjścia. Taksówka była już zamówiona a mi z każdą minutą trudniej było mi się pogodzić z tym, że musze ich zostawić.
- Mia, mam coś dla ciebie. - podbiegł do mnie Junior z pięknym pudełkiem. Wręczył mi go a ja natychmiast go otworzyłam. Ujrzałam nasze wspólne zdjęcie w pięknej ramce. Obok niego mniejsze, podobne. Ideale do damskiego portfela. Przytuliłam mocno chłopca a do oczu zaczęły napływać mi łzy. Łzy szczęścia. 
- Dzięki temu będziesz o nas pamiętać. - mniejsze zdjęcie od razu włożyłam do portfela a ramkę schowałam do torebki. Chłopiec pobiegł się bawić.
- Dziękuję. - powiedziałam Crisowi patrząc prosto w jego oczy.
- Będę tęsknił. - w jego głosie słychać było smutek i żal.
- Ja też, ale przecież za kilka dni wrócę i razem będziemy cieszyć się ze zwycięstwa Realu. - mężczyzna na znak pogodzenia się z obecną stacją oparł mnie o ścianę i mocno pocałował gładząc moje włosy.
- Będziesz na siebie uważać?- zapytał pomiędzy namiętnymi pocałunkami. - Dobrze, że będzie z tobą Michael.
- Dałabym sobie sama radę. - oburzyłam się bo mój kolega z pracy nie było mi do niczego potrzebny. Fakt, brakowało mi go jako przyjaciela, jako brata. Był dla mnie nadal bardzo ważny. Ale nie potrafił cieszyć się moim szczęściem. Był po prostu zazdrosny czego nie mogłam mu wybaczyć od tak.
- Wiem, ale będzie miał na ciebie oko. Spoko z niego facet. Ufam mu, dlatego jestem trochę spokojniejszy.
- Cristiano! Powinieneś... - nie dał mi dokończyć ponieważ znów zaczął mnie całować. - Taksówka chyba przyjechała.
- No i co z tego? Zaczeka. Mówiłem, że cię zawiozę, ale ty jesteś zbyt uparta. - trudno było mi się z nim rozstać. Chciałam odejść, ale nie potrafiłam. Chciałam nacieszyć się jego dotykiem.
- Muszę już iść. - chwyciłam torbę i powoli zmierzałam do wyjścia. - Bądźcie grzeczni bo i tak się wszystkiego dowiem. Mam szpiegów. - Ronaldo chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Po raz kolejny mnie pocałował. Każdy jego buziak był inny, każdy wyjątkowy, ale tak samo cudowny.
- Uważaj na siebie. - musnął moje wargi. Po chwili wyszłam z budynku. Stanęłam, odwróciłam się i chwilę na niego popatrzyłam. Miał już zamykać drzwi gdy podbiegłam do niego i ostatni raz tego dnia złączyłam nasze wargi.
- Kocham cię. - wyszeptałam
- Ja ciebie bardziej. - odparł.
Wsiadłam do taksówki i pojechałam w umówione miejsce.

~~~
No i nadeszła wiekopomna chwila. Pierwszy pocałunek Mii i Cristiano. Czuję się jakbym to ja przed chwilą to robiła. Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się podoba. Zapraszam i czekam na opinie.

8 stycznia 2016

Rozdział 20

W świetle porannego słońca leniwie podniosłam powieki. Dotykiem dłoni szukałam leżącego obok mnie Ronaldo. Nie było go tam. Z przerażeniem zerwałam się do pozycji siedzącej. Stał kilka metrów dalej zakładając właśnie fioletową koszulę, która mu wybrałam kilka dni temu. Wyglądał w niej bardzo przystojnie. Przywitał się ze mną szerokim uśmiechem. Wstałam z łóżka i przytuliłam się do niego wkładając ręce pod jego ubranie. Objął mnie a ja położyłam głowę na jego gołym torsie.
- Pięknie wyglądasz. - powiedziałam odsuwając się od niego i pomagając zapiąć guziki w koszuli.
- Ty nie bardzo, ale mam nadzieję, że zaraz się to zmieni. - oboje zaczęliśmy się śmiać. Czasami denerwowały mnie jego dziwne słowa, jednak czasami wcale mi to nie przeszkadzało.
- Zabawne. Ten zostaw. Nie lubię gdy masz wszystkie zapięte. - nie znosiłam gdy zapinał się pod samą szyją. Wyglądał wtedy tak sztywno.
- Mógłbym chodzić w samych bokserkach, bo tak lubisz najbardziej, ale co by powiedziała twoja rodzina? -  dopiero co wstałam, a on już mnie irytuje.
- Kto ci powiedział, że takiego cię lubię? - uśmiechnęłam się zadziornie i poszłam się ubrać. Założyłam czarny kombinezon, pasek i naszyjnik. Gdy już oboje byliśmy gotowi wygrzebałam z torby prezent dla babci i poszliśmy złożyć jej życzenia. Bardzo się ucieszyła. Zjedliśmy śniadanie i zajęliśmy się ostatnimi przygotowywaniom. Usadowiłam się wygodnie na fotelu i przyglądałam się jak Ronaldo i mój tata rozkładali stół i nakrywali go specjalną zastawą. Mimo tego, że od jakiegoś czasu jesteśmy już parą nie potrafiłam się do tego przyzwyczaić i napatrzeć na jego uśmiech i ruchy. Za każdym razem moje motyle w brzuchu reagowały dokładnie tak samo.
- Czy moja dziewczyna ma zamiar coś dzisiaj zrobić? - uśmiechnęłam się, wstałam z fotela i ruszyłam w stronę kuchni.
- Nie. - krzyknęłam odwracając się w drzwiach. Nie zrobiłam nawet trzech kroków a on już stał przy mnie. Złapał za nadgarstek, skutecznie mnie odwracając. Mimo tego, że miał bardzo silne i duże dłonie jego dotyk sprawiał ogromną przyjemność. Oparł mnie o ścianę a sam przysunął się uniemożliwiając ucieczkę.
- I co teraz? Zmieniłaś zdanie? - zagrodził mi wymawiając każde słowo z wielką czułością i delikatnością prosto do mojego ucha.
- Chciałbyś - prychnęłam. - A co teraz? puścisz mnie bo ludzie patrzą. - uśmiechnęłam się zwycięsko patrząc w jego brązowe tęczówki, które za każdym razem hipnotyzowały mnie tak samo. Swoją prawą ręką poprawił mi kosmyk grzywki opadający prosto na oko. Chwyciłam go za dłoń, która zatrzymała się na moich włosach. Byłam drobnej budowy kobietą, jednak przy nim czułam się jeszcze mniejsza. Nasze splecione palce zjechały na mój policzek. Z rozkoszy zamknęłam oczy czemu towarzyszyło szybkie bicie serca. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech szczęścia, który po chwili zmienił się na zwycięski. Uśpiłam jego czujność i odskoczyłam na bezpieczną odległość.
- Pożałujesz. - odparł z uśmiechem
- Nie boję się ciebie. - uświadomiłam piłkarza. Dwie godziny później zaczęli przyjeżdżać pierwsi goście. Nikt nie zareagował na Ronaldo tak jak sobie to wyobrażałam. Pomijając moich kuzynków, którzy na jego widok oszaleli z radości. Mimo tego, że kibicowali Barcelone, a jego samego wyzywali aby tylko wyprowadzić mnie z równowagi. Uprzedziłam wcześniej Portugalczyka, że jeżeli nie ma ochoty na zdjęcia i autografy to niech po prostu tego nie robi. Nie musi. Jedno słowo a zajmę się nimi. Był jednak cierpliwy i cały czas uśmiechnięty. Siedzieliśmy za stołem rozmawiając na każdy możliwy temat. Każdy w mojej rodzinie wychował się tutaj, albo mieszkał już kilkanaście lat, dlatego perfekcyjnie umieli portugalski. Dzięki temu Ronaldo czuł się swobodniej i nie było problemu z dogadaniem się. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Cieszyłam się, że każdy go zaakceptował. Może nawet polubił. Położyłam głowę na jego ramieniu a on chwycił mnie za rękę, leżącą na jego udzie. Octavio rzadko towarzyszył  mi w takich spotkaniach. Zawsze tłumaczył się tym, że ma dużo pracy i nie może się wyrwać, więc zawsze na takie spotkania jeździłam z wielką niechęcią. Gdy każdy siedział obok swojego partnera stałam obok i ze smutkiem im się przyglądałam. Teraz wyglądało to zupełnie inaczej, cieszyłam się z tej chwili. Spędziliśmy wspaniale czas, moja babcia też była zadowolona a to tego dnia było najważniejsze.
- Mia! - moja ciocia, która postanowiła zostać ze swoją rodziną na kilka dni zawołała mnie kiedy wychodziłam z łazienki po wieczornej kąpieli. - Masz chwilę?
- No jasne. - uśmiechnęłam się do niej. Odeszłyśmy w miejsce, w którym nikt nie usłyszałby naszej rozmowy.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytała z świecącymi iskierkami w oczach. Mimo tego, że moja ciocia była dużo starsza ode mnie, mniej więcej była w wieku mojej mamy czuła się jakby miała maksymalnie 30 lat. Odkąd pamiętam dobrze nam się razem rozmawiało. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem dzięki czemu szybko dodała - Jak ty go poznałaś?! - zapytała prawie piszcząc z radości.
- Długa historia. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą przez chwilę się zamyślając.
- Koniecznie musisz mi to opowiedzieć. - jako jedyna zainteresowała się tym jak doszło do naszego pierwszego spotkania. Z jednej strony było to miłe, ale z drugiej nie chce rozmawiać o przykrych chwilach z udziałem Octavio. Wciąż było to dla mnie trudne. - No ale nie powiem, gust to masz dobry. - na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech. - Ale jak cię skrzywdzi będzie miał do czynienia ze mną. - zrobiła groźną minę a ja zaczęłam się śmiać. Mocno ją przytuliłam i poszłam do Crisa.
- Co tak długo? Już chciałem cię ratować - wślizgnęłam się pod kołdrę
- Oj ty mój bohaterze. Rozmawiałeś z Juniorem? Co tam u nich?
- Rozmawiałem z nimi rano to podobno wszystko w porządku. Zobaczymy w jakim stanie będzie dom. - mimo tego, że miałam 24 lata nie pragnęłam zostać mamą. Wychodziłam z założenia, że jest jeszcze czas i wolę zaczekać. Chciałam aby moje dziecko, gdy już miałaby się pojawić mogło mieć najlepiej na świecie, żeby było szczęśliwe i miało wspaniałą rodzinę. Gdybym teraz miała je z Octavio byłoby sto razy trudniej, dla mnie i dla dziecka. Chociaż i tak łatwo nie było. Jednak gdy poznałam Juniora pokochałam go od początku. Jest wspaniałym dzieciakiem. Gdy był chory martwiłam się o niego i wolałabym aby to mnie zaatakował wirus, a teraz, przez te kilka dni strasznie tęskniłam. Przywiązałam się do niego bardziej niż sobie to wyobrażałam. Czułam się jak osoba, która znała go od jego pierwszego zaczerpniętego oddechu, od dnia jego urodzenia. Przez taki krótki okres czasu czułam się jakby był moim synem.

*** pięć dni później ***
- Mia, mam do ciebie pytanie. - poinformował mnie Ronaldo gdy zmęczona po całym dniu pracy usiadłam na blacie w kuchni.
- Mam się bać? - uśmiechnęłam się biorąc kęs jabłka.
- Nie. Może troszeczkę. Wiesz, poznałem twoją rodzinę, może ty masz ochotę poznać moją? Najgorszą osobę tej rodziny już poznałaś.
- Mówisz o sobie? - Cristiano spiorunował mnie wzrokiem, uśmiechnęłam się prowokująco. Po chwili sprzeczek doszliśmy do porozumienia, że chodziło mu o Katię. Jeśli chciał przedstawić mnie swojej mamie to chyba nie jestem mu taka obojętna. Po ustaleniu wstępnego terminu Ronaldo zadzwonił do swojej mamy, sióstr i brata. Mają przyjść za trzy dni.

*** sobota ***
Z racji tego, że jest sobota, a ja dawno nie widziałam się z chłopakami postanowiłam pojechać na trening. Było dzisiaj trochę chłodno, dlatego założyłam jeansowe rurki, białą podkoszulkę, kurtkę i szalik.
- No, no widzę, że miłość ci służy. - dołączyliśmy do siedzących dziewczyn i ich pociech. Dawno nie byłam na treningu a z chłopakami widziałam się ostatnio na imprezie u Ramosa. Brakowało mi ich.
- Aż miło patrzeć. - odezwała się kolejna koleżanka
- Ahh dziękuję. - aktorsko odrzuciłam włosy. Zaczęłyśmy się śmiać. Panowie też mieli dobre humory. Zamiast przygotowywać się do meczu im zachciało się bawić i wygłupiać. Współczuje temu trenerowi, żeby opanować jednego Marcelo potrzeba trzech osób. Z dziewczynami miałyśmy z nich niezły ubaw. Po skończonym treningu poszliśmy do restauracji. Spędziliśmy tam miłe dwie godziny. Niestety musieliśmy wyjść wcześniej. Pierwszym powodem były kwalifikacje formuły 1, ostatnio nawet Ronaldo się wkręcił w ten sport, co bardzo mnie cieszyło. Oglądaliśmy razem każde. A po drugim chciałam ugotować coś na jutrzejsze przybycie rodziny Ronaldo.
- A jak mnie nie polubią. - zamartwiałam się leżąc obok Cristiano.
- Jak można cię nie lubić? - pocieszał mnie.
- Wiesz, kiedyś gdzieś czytałam, że zerwałeś z dziewczyną bo twoja mama jej nie polubiła. - odsunęłam się od niego minimalnie. - Nie dość, że egoista to jeszcze synuś mamusi. - z wielkim trudem powstrzymywałam swój śmiech.
- Tak? - obrażony odwrócił się plecami do mnie. - Nie rozmawiam z tobą! - zaczęłam się śmiać, a jemu natychmiast przeszło i objął mnie.
Zostawiłam Crisa z ostatnimi przygotowywaniami do obiadu a sama poszłam się przebrać. Założyłam białą koszulkę ze wzorkiem, skórzaną spódniczkę, pasek i szpilki. Ułożyłam włosy, pomalowałam się i zeszłam do Ronaldo.
- Mmm - piłkarz podszedł do mnie, złapał mnie za dłonie i uważnie mi się przyjrzał. - Pięknie wyglądasz. - komplementy wypowiadane z jego ust z nutką delikatności i czułości brzmiały jeszcze lepiej.
-  Dziękuję. Idź się przebrać ja dokończę.
- Już wszystko zrobiłem. Usiądź i odpocznij. - powiedział gdy wchodził na piętro. Przystałam na propozycje i razem z Juniorem usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy bajkę.
Gdy Cristiano poszedł otworzyć drzwi serce podchodziło mi do gardła. Chciałam wypaść jak najlepiej. Wzięłam Juniora za rękę i poszliśmy w ich kierunku. Ronaldo przedstawił mnie swoim bliskim. Nie wiedziałam co powinnam mówić. Rodzeństwo Crisa zaakceptowali mnie już na samym początku, jego mama nie była taka przekonana. Cały czas patrzyła na mnie z pogardą. Każdy swobodnie ze sobą rozmawiał. Każdy, oprócz mnie. Siedziałam i  im się przyglądałam grzebiąc w talerzu. Co jakiś czas odezwałam się do Katii. Tylko ona sprawiała, że czułam się swobodniej.
- Przepraszam. - powiedziałam i wstałam od stołu. Już sobie wyobrażam co pomyślała o mnie jego mama. Nie wiem co robiłam źle, dlaczego mama Crisa nie chciała ze mną rozmawiać? Rozmowa z pozostałymi też się zbytnio nie kleiła. Skierowałam się do kuchni, tam znalazłam swój telefon i zadzwoniłam do Pilar. Wiedziała o tym spotkaniu a rozmowa z nią bardzo mi pomogła. Sergio też dorzucił coś od siebie. Powiedział mi, że mam zabrać pierwszy lepszy samochód i przyjechać do nich. Czy oni nie są kochani?
Zdecydowałam się wrócić. Powróciłam do wpatrywania się w ścianę naprzeciwko mnie. Cristiano złapał mnie za udo, zepchnęłam jego rękę ze złością a on ze zdziwieniem na mnie popatrzył, odwróciłam wzrok. Zastanawiałam się czy on czuł się tak samo u mojej babci.
- Kto gra z nami w piłkę? - chłopcy z Juniorem na czele stanęli obok nas. Uff byłam uratowana. Wiem, że może zachowywałam się jak naburmuszona, bogata niunia, ale oni naprawdę nie chcieli ze mną rozmawiać. Co mogłam zrobić? Miałam ich do tego zmusić?
- Ja - krzyknęłam i wstałam od stołu.
- Zwariowałaś? Masz szpilki i spódnicę. Możesz sobie coś zrobić. - zdziwił się Ronaldo łapiąc mnie za nadgarstek.
- No i co z tego? - zignorowałam ostatnie zdanie i poszłam za chłopcami zdejmując szpilki i rzucając je tuż przed wyjściem do ogrodu. Biegałam na bosaka po mięciutkiej dzielonej trawie wygłupiając się z chłopakami. Chwilę później zorientowałam się, że wszyscy siedzą przy stoliku w ogrodzie. Mama Crisa z uwagą mi się przygląda. Gdy już trochę odreagowałam dołączyłam do nich.
- Junior chyba cię lubi. - powiedziała z uśmiechem pani Maria.
- Chyba tak.- odpowiedziałam biorąc łyk chłodnej wody. Od tej pory atmosfera była całkiem inna. Zdecydowanie milsza.
- Możemy porozmawiać? - stałam właśnie w kuchni i dolewałam picia do dzbanka
- Oczywiście. - odwróciłam się do niej.
- Cristiano wiele przeszedł. Miał trudne dzieciństwo i kilka nieudanych związków. Jednak widzę jak na niego patrzysz i widzę jak on patrzy na ciebie. Mam nadzieję, że nie jesteś z nim dlatego, że jest sławny i bogaty, ale dlatego, że polubiłaś go takim jakim jest i zaakceptowałaś fakt, że ma syna. Chciałabym, żeby był szczęśliwy, chciałabym, żeby wam wyszło. - w oczach pani Dolores pojawiły się łzy. Mocno ją przytuliłam a w moim gardle powiała się ogromna kula, przez którą nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. - Wydaje mi się, że jesteś idealną dziewczyną dla niego. - odsunęła się ode mnie. - Jakie tam wydaje? Ja to wiem! i będę trzymać za was kciuki. - kąciki moich ust mimowolnie się podniosły. Czułam, że jej słowa płynęły prosto z serca, a wypowiedzenie jej kosztowało niemało poświęcenia i wysiłku. Dzięki tej rozmowie poczułam, że nasze wspólne życie ma sens i akceptację obu rodzin.
- Bardzo dziękuję. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby nie skończyło się na kilku tygodniach związku. Bardzo mi na nim zależy. Na nim i na Juniorku.
- Wiem. - znów mnie mocno przytuliła. Wróciłyśmy do ogrodu. Po jakiś dwóch godzinach zostaliśmy sami. Zanosiłam naczynia do kuchni i zobaczyłam jak smutny Junior z piłką pod pachą siedzi na kanapie.
- Co się stało maluchu? - zapytałam kucając przed nim.
- Wszyscy sobie pojechali i nie mam z kim grać. - podniosłam jego brodę, spojrzałam w oczy identyczne jak jego taty i uśmiechnęłam się z pomysłem w głowie. Chłopiec od razu odwzajemnił ten gest.
- Gdzie jest tata? - zapytałam
- Nie wiem. - oparł Junior ze smutkiem i żalem.
- Zaczekaj tutaj.- poleciłam chłopcu i poszłam szukać Crisa. Znalazłam go i opowiedziałam jaka jest sytuacja. Wymyśleliśmy wspólnie rozwiązanie. Pobiegłam do Juniora i zabierając mu piłkę wybiegłam do ogrodu zaraz za mną Ronaldo z roześmianym synem na rękach. Postawił chłopca i zaczął mówić jak komentator. Junior wybrał pozycję bramkarza a ja i Aveiro biegaliśmy za piłką. Oczywiście on biegał wolniej niż zawsze bo tak to nie miałam z nim najmniejszych szans. Zmierzaliśmy właśnie do bramki, próbowałam zabrać mu piłkę, ale to nie było takie łatwe. Przepychaliśmy się, ale ja tylko odbijałam się od niego jak piłka od ściany. Nagle poczułam jego dłoń na moim pośladku.
- Ej! To powinien być faul! - stanęłam z założonymi rękami na piersiach.
- Chyba twój na mnie - zaśmiał się piłkarz zbliżając się do mnie.
- Nie prawda! Nie umiesz grać. - droczyłam się mimo tego, że wiedziałam, że grałam nieczysto. - Jak bym była trenerem to byś cały czas na ławce siedział bo nawet zasad nie znasz. - Cristiano podszedł jeszcze bliżej. Spojrzał mi przeszywająco w oczy. Wiedziałam co zaraz zrobi, dlatego odwróciłam się błyskawicznie i zaczęłam przed nim uciekać. Nie miałam z nim szans w dodatku w spódnicy. - Junior ratuj! - krzyczałam. Ronaldo złapał mnie za biodra i podniósł. Zaczęłam panicznie machać nogami jakby chciał zrobić mi coś złego. Nie wiem jak to się stało, ale po chwili turlaliśmy się po trawie. Ja w białej bluzce i spódnicy a on w koszuli. Idealny strój do wygłupiania się. Gdy stanęliśmy już na nogi Cris złapał mnie w pasie i nie puszczając zaprowadził do Juniora, któremu znudziło się patrzeć i bawić z nami i sam kopał piłkę do bramki.
- Zapytamy sędziego kto faulował. Junior? - chłopiec przyjrzał się nam. - Kto faulował ja czy Mia? - puściłam do niego oczko, którego jego tata nie widział.
- Ty. - odpowiedział z uśmiechem po dłuższym zastanowieniu.
- No jak! sędzia jest przekupiony. - burzył się Ronaldo. A ja zaczęłam się śmiać, podeszłam do Juniora przytuliłam go i pocałowałam w policzek.
- Ty nie dyskutuj bo żółtą kartkę dostaniesz. - powiedziałam piłkarzowi uderzając go prowokująco moim ramieniem. Usiadłam na trawie i przyglądałam się grze chłopaków. Nie mogłam się napatrzeć na to co Cristiano robi z piłką. Z tak bliskiej odległości wyglądało to jeszcze magicznie. Patrząc na niego czułam, że kocham go coraz bardziej. Junior jak na małego chłopca też świetnie sobie radził. Siedziałam i patrzyłam na nich gdy nagle przybiegł Młody Ronaldo uwiesił mi się na szyję.
- Co tam? - zapytałam gdy usiadł okrakiem na moje uda nadal trzymając za szyję.
- Lubię cię, wiesz. - powiedział chłopiec przytulając się do mnie. To było dla mnie wielkim zaskoczeniem, bardzo miłym zaskoczeniem. Po chwili przyszedł Ronaldo i usiadł obok mnie.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął poważnie obejmując mnie jedną ręką.- Miałem poważną rozmowę z twoim tatą.
- Co?! O czym? - zapytałam zdziwiona.
- O tobie. Powiedział, że jak cię skrzywdzę to mnie dorwie i nie będzie miło. Że jestem idealnym facetem dla ciebie i życzy nam powodzenia. - opowiadał główne wątki rozmowy
- Wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Ja rozmawiałam z twoją mamą. - teraz to on był zdziwiony. Opowiedziałam mu o naszej rozmowie i poszliśmy spać.
~~~
Nie mogę uwierzyć w to, że to już 20 rozdział. Pamiętam jak zbierałam się, aby napisać pierwszy. Nie powiem, że bardzo wkręciłam się w pisanie i mam nadzieję, że nie skończy się tylko na tym opowiadaniu. Bardzo dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie.
Zapraszam na 20 rozdział i czekam na komentarze. Do zobaczenia :*

1 stycznia 2016

Rozdział 19

Wracając z Cristiano do domu, do jego domu myślałam, że zaraz eksploduję z nadmiaru euforii. Czułam się taka szczęśliwa a motyle w moim brzuchu nie mogły wysiedzieć w miejscu. Tak cholernie brakowało mi jego obecności, jego silnych ramion, rozmowy z nim i pięknie pachnących perfum. Siedziałam na miejscu pasażera i szczerzyłam się nie wiadomo do kogo. Ronaldo spoglądał na mnie co jakiś czas i tylko wybuchał śmiechem. W końcu gdy jako tako się opanowałam zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałam o tym jak minęły mi te dni, bardzo długie dni. On powiedział o tym jak chłopaki cały czas męczyli go moim tematem i jak bardzo chcieli żeby mnie przywiózł. Opowiedział również o tym jak musiał wysłuchiwać kilkugodzinnego wykładu Kati, tematem oczywiście byłam ja i o tym jak codziennie rano Junior pytał gdzie jestem. Chwyciłam Crisa za dłoń. Mimo tego, że to był mój ruch serce zaczęło szybciej mi być. Czułam się jak nastolatka, która ukrywa się ze swoim chłopakiem przed rodzicami. Musiałam przywyknąć do tego, że teraz jesteśmy razem. Ja i on. My.
Ochroniarz na mój widok bardzo się rozpromienił. Czyżby on też coś wiedział? Cristiano zaparkował samochód w garażu. Samochodów to on miał do wyboru do koloru. Mógł codziennie jeździć innym, ale nie widziałam niczego złego w kupowaniu kolejnego pojazdu. Sama lubiłam szybkie fury.
Weszliśmy do domu, panowała tam cisza jak w najstraszniejszym horrorze. Ronaldo zapalił światło w pomieszczeniu i zawołał syna. Junior usłyszał tatę prawie natychmiast i biegł w naszym kierunku. Gdy mnie zobaczył stanął sztywno na schodach i z uwagą mi przyglądał się. Myślałam, że zapomniał kim jestem, nie byłam pewna co powinnam zrobić. Po chwili ocknął się i podbiegł do mnie. Ukucnęłam i podniosłam chłopca. Junior wtulił się we mnie. Poleciała mi jedna samotna łza. Łza szczęścia. Cristiano oczywiście ją zauważył i objął mnie ramieniem, ale nie trwało to długo, ponieważ jego syn zepchnął ją, mówiąc, że jestem tylko jego. Razem z Portugalczykiem zaczęliśmy się śmiać. Posadziłam sobie Juniora na biodrze, żeby było mi wygodniej  i zaczęłam łaskotać. Czułam przyjemne ciepło na sercu.
- Moje kochane dzieciaczki, spokój. Mia zostaw go bo będą cię bolały plecy. On jest ciężki. - gwiazda Realu Madryt zabrała syna i postawiła go na podłodze. - Junior, mamy ci coś do powiedzenia. - zaczął. Zdziwiłam się bo nie ustalaliśmy żadnej, wspólnej przemowy, dlatego i ja słuchałam z uwagą. - Lubisz Mię?
- Bardzo. - chłopiec spojrzał na mnie ze słodkim uśmiechem
- A chciałbyś, żeby z nami zamieszkała? - zapytał Ronaldo. Ta rozmowa może miała jakiś cel. Słowo chłopca i jego opinia były dla mnie ważne. Nie chciałam, żeby czuł, że zabieram mu tatę.
- Tak. - chłopiec złapał mnie za rękę - Ale już nas nigdy nie zostawisz? - spojrzałam na piłkarza, a on na mnie.
- Nigdy. - powiedział za mnie. Z jednej strony zaskoczył mnie tą odpowiedział, ale z drugiej cieszyłam się z niej. Dotarło do mnie jak bardzo go kocham. Junior poszedł się bawić a ja mocno wtuliłam się w mojego chłopaka. Nie mogłam uwierzyć w to, że Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro jest moim chłopakiem, moim partnerem, moim facetem. Po całym zdarzeniu z Octavio bałam się, że już nikomu nie zaufam. Bałam się, że nie będę potrafiła stworzyć szczęśliwego związku. Nie myślałam, że zmienię zdanie tak szybko. Patrząc na moich dwóch chłopaków nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, ale w podświadomości cały czas przypominał mi się dramat przez który musiałam przejść.
Tak jak zawsze poszłam do pokoju gościnnego, aby przygotować się do spania. Gdy już miałam położyć się do łózka przyszedł Cristiano w samym dole od piżamy. Zaniemówiłam. Miał przecudowne ciało. Zagryzłam dolną wargę nadal przyglądając się jego mięśniom. Na moich policzkach pojawiły się niewinne rumieńce.
- Nie pomyliłaś pokoi? - zapytał podchodząc do mnie. Nie zauważył, że z takim otępieniem się na niego patrzę. Spojrzałam w jego piękne, brązowe oczy pytająco.
- A gdzie miałam iść? - objęłam go w pasie, a on złapał mnie za biodra.
- Chodź to ci pokażę. - uśmiechnął się tajemniczo. Złapał mnie za rękę i poprowadził za sobą. Po chwili znaleźliśmy się w jego sypialni. - Od dzisiaj śpisz tutaj! - oznajmił.
- Ale tu jest tylko jedno łóżko! Mam spać na podłodze? - zażartowałam a piłkarz znów mnie przytulił. Po chwili położyliśmy się. Mimo tego, że przeżyliśmy już wiele podobnych sytuacji byłam skrępowana. Jednak moje myśli starałam się skupić na przyjemnym cieple bijącym od ciała piłkarza. Zanim zasnęliśmy długo rozmawialiśmy przytuleni do siebie. Tak przyjemnie było zasypiać w jego ramionach. W najskrytszych marzeniach nie wyobrażałam sobie takiego obrotu spraw. A to wszystko dzięki dwóm wspaniałym osobom.

***tydzień później***
Obudził mnie sygnał dzwoniącego telefonu. Zerwałam się i obudziłam Crisa. Niezdarnie chwyciłam za urządzenie, leżące na szafce nocnej obok łóżka. Dzwoniła moja mama, już nie pamiętam kiedy ostatni raz z nią rozmawiałam. To było bardzo dawno temu. Chciała zapytać czy będę na urodzinach babci, które były za cztery dni. Na tą okazję przyjeżdża zawsze cała rodzina. Wszyscy się spotykają i razem, w miłej atmosferze spędzają czas. Czasami też nocują. Lubiłam ten dzień. Od dziecińską był on dla mnie wyjątkowy. Nie mogło mnie tam zabraknąć. Byłam z babcią bardzo związana i byłam jedyną wnuczką, którą zawsze miała przy sobie.
- Jasne, że przyjadę. Nie ma nawet innej opcji. - powiedziałam do telefonu, jednoczesności opierając się o Cristiano.
- Będziesz sama czy ze swoim chłopakiem? - usłyszałam w słuchawce a Ronaldo zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego bacznie. Zmrużyłam oczy w geście zamyślenia.
- Jak będzie mógł to przyjedzie ze mną. Ale postaram się abyśmy przyjechali we dwójkę. - odpowiedziałam swojej rodzicielce a mój chłopak spojrzał na mnie ze zwidzeniem. Uśmiechnęłam się do niego chytrze. Porozmawiałam jeszcze chwilę z mamą.
Wiem, że mówiłyśmy o dwóch różnych moich chłopakach. Mama nic nie wiedziała o moim rozstaniu z Octavio a co dopiero mówić o związaniu się z piłkarzem Realu Madryt. Żyła w przekonaniu, że nadal jestem z agentem nieruchomości. Nie chciałam wyprowadzać jej z błędu przez telefon. Rozłączyłam się a Ronaldo od razu mnie "zaatakował":
- Mówiłaś poważnie?
- Ja zawsze mówię poważnie, kochanie. - sama się zdziwiłam jak zakończyłam to zdanie. W duchu szeroko się uśmiechnęłam, jednak przed nim zgrywałam poważną.
- Chciałabyś, żebym pojechał na tak ważną uroczystość rodzinną?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - o ponownym zaśnięciu nie było mowy, mimo tego, że było wcześnie. Usiadłam i związałam włosy. - Pojedziesz ze mną? - zapytałam błagalnym głosem.
- Oczywiście, że pojadę. Po pierwsze jesteśmy parą, po drugie nie pozwolę ci wyjechać samej na tyle dni, a po trzecie chcę poznać twoją rodzin. - uśmiechnęłam się w geście podziękowania.
- Wstawaj! - pociągnęłam piłkarza za rękę. Poszliśmy coś zjeść. W międzyczasie opowiedziałam mu jak wyglądają takie spotkania. Cieszył się, że może ze mną na nie jechać. Załatwiliśmy opiekę dla Juniora na czas kiedy nas nie będzie. Chciałam, żeby z nami tam był, jednak Cristiano stwierdził, że lepiej będzie jak zostanie.

***dzień wylotu***
Z racji tego, że kochałam moją babcię najmocniej na świecie i tego, że moja mama nie dałaby sobie rady sama z przygotowaniem imprezy dla tylu osób wraz z Crisem postanowiłam, że polecimy do nich dwa dni wcześniej aby im pomóc. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Moja torba była trzy razy mniejsza od torby Ronaldo.
- Ty masz zamiar zostać tam na miesiąc? - zapytałam ze śmiechem spoglądając na nasze bagaże
- Lepiej czegoś mieć więcej niż potem się martwić, że czegoś nie wzięliśmy. Poza tym to nie najniższa klasa gdzie możesz wziąć do torby tylko książkę i telefon. - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. No tak, ja zawsze latałam liniami publicznymi. Z takim kimś jak Ronaldo, nawet nie można normalnym lecieć samolotem. Posprzeczaliśmy się jeszcze trochę, oczywiście na żarty, przebrałam się. Założyłam rurki, czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Dla żartów założyłam na chwile kapelusz. Pokazałam się mojemu chłopakowi. Stwierdził, że słodko w nim wyglądam no i został. Do kompletu założyłam szpilki czego potem żałowałam. Pojechaliśmy na lotnisko. Gdy weszłam do samolotu Ronaldo zaniemówiłam. Miał rację, to nie linie publiczne, ale latający dom. Nie byłam przyzwyczajona do takiego życia. Czas lotu spędziliśmy bardzo przyjemnie. Cris bardzo bał się spotkania z moją rodziną. Sama bym się bała gdybym się z nimi nie wychowała i przyzwyczaiła do ich zachowania. Bawił mnie ten jego strach i niepewność.
Dom mojej babci leżał na obrzeżach małego miasteczka. Niektórzy uważali je za wieś. Ronaldo był zachwycony okolicą. Cisza, spokój i piękne widoki.
- Czy ty zabrałaś mnie do nieba? - zapytał wyciągając z bagażnika samochodu nasze bagaże.
- Nie, tylko do mojego dzieciństwa. - wzięłam swoją torebkę i pognałam do drzwi zostawiając go z bagażami. Otworzyłam mi skromnie, ale ładnie ubrana, uśmiechnięta, starsza pani. Moja babcia. Bez słowa mocno ją przytuliłam. Bardzo za nią tęskniłam.
- Moja malutka wnusia. Za każdym razem jesteś coraz piękniejsza. Cieszę się, że przyjechałaś. - powiedziała przyglądając mi się z uśmiechem.
- A ty babciu za każdym razem coraz młodsza. - zaczęłyśmy się śmiać. - Babciu chciałabym, żebyś kogoś poznała. - Cristiano obwieszony torbami stanął obok mnie. Nawet w takim wykonaniu wyglądał sexy. - To jest Cristiano. Mój chłopak. Nowy chłopak. - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Portugalczyk znalazł jeszcze wolną rękę i wyciągnął ją w kierunku starszej pani. Ucałował jej dłoń.  Zrobiło to na niej ogromne wrażenie.
- Miło mi cię poznać. Przechodźcie. Przecież nie będziecie tak stali. -  Moja babcia jest dość oryginalna. Nie robi na drutach, nie ogląda nudnych seriali. Zamiast tego uwielbia piłkę nożną. To właśnie ona połączyła ją i dziadka i to też dzięki nim kocham ją ja. Dlatego zdziwiłam się, że nic nie powiedziała na temat Ronaldo jako piłkarza, piłki nożnej, Realu Madryt i tym podobnych rzeczy. Możliwe, że go nie poznała, albo tutaj był po prostu moim chłopakiem. Nie żadnym piłkarzem, ale osobą, która namieszała mi w głowie i sercu. Osobą bez której nie wyobrażałam sobie dalszego życia.
Przywitaliśmy się ze wszystkimi którzy byli w domu i poszliśmy do mojego pokoju. Moja mama nie ukrywała zdziwienia na widok nowego chłopaka. Wyrazie chciała coś powiedzieć, ale babcia i tata odwiodła ją od tego pomysłu zabierając ją w inne miejsce.
Zawsze gdy przyjeżdżam śpię w pokoju, który od kilkunastu lat wygląda tak samo. Ronaldo jak tylko wszedł rzucił się na moje łóżko, aż zaskrzypiało.
- No tak, podróże są męczące. - zaśmiałam się rozpakowując torby. Cristiano wygodnie ułożył się na łóżku i przyglądał się moim poczynaniom. Nagle dostałam poduszką w plecy. Odwróciłam się złapałam poduszkę i wskoczyłam na niego. Siedziałam na nim okładając go. Niestety role po jakimś czasie się odwróciły i on siedział na mnie. Gdy zmęczyliśmy się zabawą poszliśmy do domowników. Rozmawialiśmy aż do wieczora. Gdy zapadł zmrok postanowiłam zabrać Crisa na mały spacer. To był wspaniały czas. Pierwszy nasz wspólny spacer. Trzymaliśmy się za ręce, rozmawialiśmy i opowiadałam mu historie, które wydarzyły się w danym miejscu. Na tym spacerze uświadomiłam sobie, że jeszcze się nie całowaliśmy. Może dla niektórych wydać się to dziwne. Ja kilka lat temu też bym się dziwiła, ale teraz nie chciałam tego robić na siłę. Zupełnie nie było mi to potrzebne.
Do domu wróciliśmy po dwóch godzinach. Usiedliśmy wszyscy przy kominku z lampką wina nadrabiając zaległości. Spać poszliśmy bardzo późno. 
Obudziła nas krzątająca się babcia. Otworzenie oczu w ramionach Cristiano gwarantowało wspaniałe rozpoczęcie każdego dnia.  Za każdym razem czułam się jak w niebie.
- Nie mogę w to uwierzyć? - Ronaldo bawił się moimi włosami a drugą rękę trzymał na moim brzuchu.
- W co takiego?
- W to, że jesteśmy razem, w to, że jesteś tu ze mną, w to, że to wszystko dzieję się naprawdę. - mówiłam patrząc w sufit.
- To lepiej uwierz bo tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
- Ale jesteś romantyczny... - wstałam z łóżka grzebiąc w torbie.
- Tak jak ty byś była. - uśmiechnął się szeroko i stanął za mną, obejmując mnie w pasie i przyciągając moje ciało do swojego. Odwróciłam się do niego przodem.
- Nigdy taka nie byłam. A ty się ubieraj bo czeka cię dzisiaj cięższa praca niż na boisku. - wyplątałam się z jego objęć i pobiegłam do łazienki. Założyłam żółte dresy i białą koszulkę. Związałam włosy. Ronaldo też założył coś luźnego. Po zjedzeniu śniadania zaczęliśmy sprzątać. Po jakimś czasie zobaczyłam na twarzy Crisa grymas bólu.
- Coś się stało? Źle się czujesz? - zapytałam podchodząc do niego z troską w głosie.
- Nie - sztucznie się uśmiechnął
- Przecież widzę. O co chodzi?
- Głowa mnie boli. - udało mi się go przekonać żeby poszedł się położyć. Jak poszłam zapytać czy je obiad słodko spał. Postanowiłam go nie budzić. Mimo to, że to tylko ból głowy ja co 10 minut zaglądałam do pomieszczenia.
Ledwo stałam już na nogach. Gotowanie i sprzątanie jednak jest męczące. Poszłam do pokoju, żeby trochę odpocząć.
- Jak się czujesz? - zapytałam kładąc się obok Ronaldo
- Lepiej. Przyjechałem, żeby pomóc, a leżę i nie zrobiłem nic. - zadręczał się piłkarz
- Nie przesadzaj. Już prawie skończone. Poza tym jutro ty będziesz pracował a ja będę leżeć.
- Miaa, gdzie jesteś? - usłyszeliśmy głos mojej mamy. Schowałam twarz w ramieniu Crisa i udawałam, że płaczę. Pocałował mnie w czoło i klepnął w tyłek na zachętę. Wstałam i poszłam dokończyć sprzątanie.
Skończyliśmy około 21.00 od razu poszłam się wykąpać i jak tylko położyłam głowę na poduszkę, zasnęłam.
~~~
Witam wszystkich 2016! Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze lepszy od poprzedniego! Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i chciałabym aby pod tym też mogła coś poczytać.
Pozdrawiam :)